Primera Division. Barcelona w wersji vigor

- Zaczynamy czuć się dobrze także bez piłki - krótkie zdanie rzucone przez Luisa Enrique pokazuje skalę przemian, których dokonał w Barcelonie - pisze na blogu dziennikarz Sport.pl Dariusz Wołowski.

Przyjęcie urodzinowe Cristiano Ronaldo wypadło w momencie wyjątkowo nieszczęśliwym. 150 zaproszonych gości świętowało 30 lat posiadacza Złotej Piłki zaledwie kilka godzin po tym, jak rozegrał najgorszy mecz w barwach "Królewskich". Zbitka klęski na Vicente Calderon z odgłosami zabawy przypomniała kibicom, że po porażce życie toczy się dalej. Czy można mieć o to żal do obsypywanych pieniędzmi i honorami młodych ludzi?

Z pewnością gracze Barcelony otrzymali w ostatnich miesiącach więcej lekcji pokory niż Real Madryt. Leo Messi dwa lata oglądał, jak Złotą Piłkę odbiera Ronaldo. Czuło się to w hicie na San Mames, gdzie Katalończycy trzy razy szybciej przebierali nogami. To była Barca w wersji vigor, ale też z nowym sposobem myślenia, który zaszczepia jej Luis Enrique.

Rewolucyjność misji trenera Katalończyków polega na tym, by czas spędzony na boisku bez piłki nie był stracony. By drużyna nie "zakleszczała" się pod bramką rywala w setkach bezproduktywnych, przewidywalnych i monotonnych podań w poprzek, ale prowadziła ataki szybko, zaskakująco wybierając jak najkrótszą drogę do bramki. Ofiarą takiej gry padł Athletic Bilbao, który w ubiegłym sezonie w tym samym miejscu (na nowym San Mames) ograł drużynę Taty Martino 1:0. Xavi z Iniestą oglądali wtedy końcówkę meczu z ławki dla rezerwowych, nikt nie był w stanie przewidzieć, jak potoczy się los drużyny dochodzącej do ściany. Okazało się, że był to zwiastun sezonu bez trofeum, co w ostatnich latach się nie zdarzało.

Wczoraj fani z San Mames pożegnali 35-letniego Xaviego owacyjnie. Schodził z boiska, gdy goście z Camp Nou zwycięstwo mieli zapewnione. Athletic gra w tym sezonie poniżej wszelkich norm - ostatni raz ligowy mecz u siebie wygrało w listopadzie. Mimo wszystko pięć goli wbitych Baskom przez Barcelonę zrobiło wrażenie. "Najlepsza wersja Barcy dla najlepszej wersji ligi" - napisał dziennik "Marca". Wyścig zaczyna się od nowa, dystans między Realem a Katalończykami zmalał do jednego punktu.

Bardziej niż zwycięstwo na San Mames i okres wzlotu formy uderzający jest powrót entuzjazmu w grze zespołu z Camp Nou. Przez ostatnie dwa lata gracze Barcy szli na łatwiznę, zbyt pochopnie włączając bieg jałowy. Dziś wspólna gra znów daje im frajdę. Wczoraj gola zdobył nawet Luis Suarez, Enrique nie musiał po meczu podkreślać, jak pożyteczny jest dla drużyny. Było to po prostu oczywiste.

Gra Barcelony w nowej wersji jest znacznie bardziej ryzykowna, ale też taktyka Enrique wykorzystuje w stu procentach umiejętności Messiego, Neymara, Suareza i pozostałych. Napastnicy mają więcej miejsca do gry, nie są spychani przez pomocników w pole karne. Barca rozciąga swoje akcje, nie boi się większej przestrzeni, nie panikuje, gdy traci piłkę. Uczy się wykorzystywać błędy rywala, wreszcie biega do kontry. Zawiłe, monotonne ataki zastąpiły akcje krótsze, szybsze, dynamiczniejsze i prostopadłe. Drużyna wraca do gry wysokim pressingiem, ale gdy nie uda się go założyć, potrafi natychmiast cofnąć się pod swoją bramkę. Nie cierpi i nie panikuje bez piłki. Gracze Barcelony wyglądają jak ktoś, kto uczy się piłki od nowa i, ku własnemu zdumieniu, odnajduje w tym frajdę.

Czy odmieniona wersja zespołu z Camp Nou będzie równie efektywna w starciach z rywalami z najwyższej półki? Trzy mecze z Atletico Madryt wygrane w tym sezonie dają Barcy spory zastrzyk entuzjazmu na nowej drodze.

Dyskutuj z autorem na jego blogu "W polu karnym"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.