Primera Division. Derby prawdę powiedzą

Derby Madrytu będą dla Realu najdoskonalszą miarą postępu, jakiego dokonał pod ręką Carlo Ancelottiego. Od 22 lat mecz największych stołecznych drużyn nie był tak znaczący w walce o tytuł mistrza Hiszpanii. Relacja na żywo z meczu Atletico z Realem od godz. 17 w Sport.pl.

"Gramy z najsilniejszą drużyną" - mówi Diego Simeone. To samo twierdził niespełna dwa miesiące temu, gdy Atletico Madryt podejmowało na Vicente Calderon Barcelonę. Nie sądzę jednak, by Argentyńczyk stosował dymną zasłonę, po prostu w futbolu czas płynie szybko.

28 września Atletico Madryt przybyło na Santiago Bernabeu, dając Realowi wszechstronną lekcję futbolu: gry w defensywie i ofensywie, organizacji i charakteru. Zwycięstwo 1:0 nie oddawało przewagi gości w każdym elemencie, wydawało się nawet, że zmiana w układzie sił między madryckimi klubami potrwa długo.

Nie potrwała. Okazało się, że Ancelotti miał swój plan, i dziś zbiera tego efekty. Zwycięstwo z Schalke w Gelsenkirchen 6-1 było demonstracją siły drużyny, która bać się nie musi nikogo. Nie tylko w kraju, ale też poza granicami, kiedy dziennik "Marca" zorganizował ankietę, kogo chcą fani "Królewskich" za przeciwnika w ćwierćfinale Champions League, pierwsze miejsce zajął Bayern Monachium. Bayern siejący strach we wszystkich zakątkach Europy. Realowi marzy się rewanż za półfinał sprzed dwóch lat, który przegrał po rzutach karnych.

Czy są "Królewscy" w tej chwili blisko nr. 1 w Europie? Może przekonamy się o tym dzisiaj. Bramkarz Thibaut Courtois zwrócił uwagę, że drużyna z Gelsenkirchen była dla "Królewskich" wymarzonym rywalem, zostawiając mu masę miejsca do gry za plecami środkowych obrońców, niezbyt sprawnych, szybkich i ruchliwych. Belgijski gracz zapewnia, że Atletico będzie bronić inaczej, i właśnie w dziele zbiorowym, a nie indywidualnych utarczkach Diego Costy z Pepe i Ramosem rozstrzygnie się powodzenie w tym meczu. Gospodarze potrzebują zwycięstwa, są zmotywowani po traumie, jaką zgotowali im "Królewscy" w półfinale Pucharu Króla (0:3 i 0:2). Jeśli dziś przegrają, Real pomknie po tytuł z prędkością światła. I ta cała opowieść o wielkim wzlocie Atletico skończy się jak zawsze.

Bale, Benzema, Ronaldo - Real dawno przestał być zależny wyłącznie od goli Portugalczyka. W czasie jego dyskwalifikacji na trzy mecze "Królewscy" nie zauważyli nawet, że go nie ma. Wbili lokalnym przeciwnikom 10 bramek. Rewelacyjny Jese dorasta do zastąpienia każdego, musi jednak czekać na swoją kolej na ławce. Bale, piłkarz sprowadzony za 91 mln euro, ma póki co pierwszeństwo. Tym bardziej że Walijczyk szybko uczy się ligi hiszpańskiej i nie potrzebuje już tyle wolnego miejsca.

W odróżnieniu od Realu jego najgroźniejsi rywale Atletico i Barcelona mieli ostatnio ciężkie chwile. Od sześciu punktów straty do trzech punktów przewagi - "Królewscy" pokonali tę drogę dość szybko. Jeśli utrzymają obecną formę, trudno ich będzie zatrzymać. Para Modric - Xabi Alonso funkcjonuje znakomicie, Angel di Maria i Karim Benzema są bliscy szczytu formy. Dziś starcie z "Królewskimi" to misja z wyższej półki wobec tej z końca września. Jeśli Atletico jej sprosta, liga hiszpańska może być jeszcze fascynująca, jeśli nie będzie miała oczywistego faworyta.

Więcej artykułów o lidze hiszpańskiej na blogu Dariusza Wołowskiego "W polu karnym"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.