W 10. minucie do bramki Pinto trafił Escudero. Cztery minuty później było 2:0, bo po dośrodkowaniu z rzutu rożnego nikt nie przykrył Lopeza. Barcelona wyglądała kiepsko, jej piłkarze przegrywali indywidualne pojedynki. A Getafe atakowało i ani myślało bronić świetnego wyniku.
Sytuacja Barcelony komplikowała się, bo żeby wyprzedzić w tabeli Atletico Madryt, musiała wygrać to spotkanie różnicą co najmniej dwóch bramek. Cień nadziei dał w 34. minucie Pedro. Przyjął piłkę na 25. metrze, zauważył, że bramkarz Getafe stoi daleko od linii bramkowej i uderzył. Moya wprawdzie dotknął jeszcze piłki koniuszkami palców, ale ta wpadła do siatki.
W 41. minucie było 2:2. Pedro dostał piłkę na lewej stronie pola karnego, znakomicie podkręcił futbolówkę i Moya nie miał szans. Minęło dziewięć minut od pierwszej bramki, a Pedro miał już hat tricka. Trzeci gol padł w 43. minucie. Tym razem Pedro miał wiele szczęścia. Znalazł się w odpowiednim miejscu pola karnego, piłka odbiła się od nóg jednego z obrońców Getafe i trafiła pod nogi Hiszpana. A ten pokonał Moyę po raz trzeci.
W drugiej połowie Cesc Fabregas najpierw wolejem, a potem celnym strzałem z rzutu karnego pogrążył Getafe. Przy czwartej bramce podawał mu... Pedro. A rzut karny został odgwizdany po faulu właśnie na nim.
Barcelona po 17. kolejkach ma 46 punktów. Tyle samo co Atletico, ale ''Duma Katalonii'' jest liderem, bo ma lepszy bilans bramkowy.