Bundesliga. Piraci zaatakowali piwem

Dopiero siódmy raz w 48-letniej historii Bundesligi trzeba było przerwać mecz - w końcówce piątkowego spotkania St. Pauli z Schalke sędzia został trafiony przedmiotem rzuconym z trybun

Skandal w Bundeslidze. Zobacz wideo na Z Czuba.tv >

Niemcy są w szoku. Pierwszy i ostatni taki kibolski incydent zdarzył bowiem aż 30 lat temu w meczu Borussia Dortmund - Werder.

W piątek, dwie minuty przed końcem meczu w Hamburgu, sędzia liniowy Thorsten Schiffner, stojąc kilka metrów od narożnika boiska, nagle upadł na boisko. Nie wiadomo było, co się stało, dopiero później zwrócono uwagę na plastikowy kubek, który leżał obok. Piwo - w kubku mieści się pół litra - wylało się wraz z uderzeniem prosto na głowę sędziego.

Schiffner wstał, fotoreporterzy zdążyli mu jeszcze zrobić zdjęcia, kiedy obolały masuje kark. Chwilę później sędzia główny Deniz Ayetkin zdecydował o przerwaniu meczu. Apele działaczy - ubranych w kibicowskie bluzy - nic nie dały. - Nigdy nie widziałem czegoś podobnego - komentował na konferencji prasowej zdziwiony trener Schalke Ralf Ragnick.

Zdziwienie było nieprzypadkowe, bo w Niemczech przerywanie meczów to rzadkość. Ataki na sędziów są niespotykane nawet w niższych klasach rozgrywkowych.

Jednak w piątek w St. Pauli z trybun leciało już w pierwszej połowie meczu więcej rzeczy: od zapalniczek, przez monety po zwykłe śmieci. W przerwie spiker ostrzegał, że grozi to przerwaniem meczu. Ayetkin później komentował: - Musiałem zakończyć mecz, bo było niebezpiecznie. Kibice byli o tym uprzedzeni. Nie miałem wyjścia.

Wściekli po ataku na sędziego - w tych kategoriach postrzega się w Niemczech rzut kubkiem z piwem - byli członkowie zespołu St. Pauli. Trener Holger Stanislawski grzmiał, że "nie wolno tego tolerować", a dyrektor klubu Helmut Schulte podkreślał, że "to wyjątkowo zły dzień dla klubu".

Taka reakcja gospodarza meczu - formalnie odpowiedzialnego za zabezpieczenie spotkania - jest nieprzypadkowa. St. Pauli awansowało do Bundesligi w atmosferze obaw o zachowanie kibiców. Właśnie "Piraci Ligi" - tak mówią o sobie kibole St. Pauli - uważani są za wyjątkowo nieprzewidywalnych.

St. Pauli to klub niezwykle barwny, z kolorytem, jaki jest mile widziany w Bundeslidze. Z drugiej strony jego kibice - biedniejsi mieszkańcy robotniczej części miasta, anarchiści, punkowcy, antyfaszyści - traktowani byli jak potencjalna bomba zegarowa.

Bundesliga jak tylko może, odcina się od stadionowej agresji. Już teraz pojawiają się głosy, by potraktować incydent z St. Pauli pokazowo - dać przykład, jak bezkompromisowo można walczyć ze stadionowym bandytyzmem.

St. Pauli na pewno czeka kara finansowa i prawdopodobnie walkower dla Schalke. Obie mogą być mało odczuwalne dla klubu. Karę są skłonni zapłacić kibice - biedni, ale solidarni i gotowi do zbiórki, co zdarzało się już wcześniej. Walkower będzie również symboliczną karą - w momencie przerwania meczu Schalke prowadziło 2:0.

O karze zadecyduje Niemiecki Związek Piłki Nożnej - prawdopodobnie stadion St. Pauli zostanie zamknięty dla kibiców. I dopiero to może wśród fanów "Piratów" - wywołać furię.

Czy zadowolony jest jest producent piwa St. Pauli Girl? Nigdy jeszcze jego produkt nie był odmieniany przez wszystkie przypadki.

Mecz, którego (tam) nie było

Dwadzieścia lat temu - właśnie ze względów bezpieczeństwa na stadionie St. Pauli - klub musiał rozegrać mecz Herthą na stadionie HSV. Kibice go zbojkotowali. Zamiast tego ponad 2 tys. fanów wdarło się na swój obiekt, włączyło światła i - słuchając radiowej transmisji - przeżywało mecz tak, jakby odbywał się on na ich stadionie. Do dziś w Niemczech to jedna z najbardziej spektakularnych akcji kibicowskich.

Półgodzinny szturm dortmundzki

To był najbardziej efektowny pościg tego sezonu w lidze. Borussia Dortmund potrzebowała niespełna pół godziny, by rozgromić Hannover 4:1, choć przegrywała 0:1. Efektowną asystę zaliczył Łukasz Piszczek.

Ponad 80. tys. kibiców w Dortmundzie miało prawo dziwić się w sobotnim spotkaniu dość długo. Zamiast tradycyjnie ofensywnej Borussii widzieli drużynę bez inicjatywy, ograniczającą się do obrony i kontr. Zdziwienie zmieniło się w zdumienie, kiedy w 56 min. Abdellaoue wykorzystał błąd obrońców - także Łukasza Piszczka - i Hannover prowadził 0:1.

Gol dla rywali wystarczył, by lider Bundesligi wpadł w swój ofensywny trans. Po dwóch minutach był już remis, po pięciu prowadzenie 2:1, po 14 od straty bramki pewne 3:1. - To był szturm - podsumował później niesamowite pół godziny gry Borussii Mats Hummels.

Udział przy drugim golu miał Piszczek. Zdołał zatrzymać piłkę, zanim wyszła na aut i silnie dośrodkował w pole karne idealnie na głowę Barriosa. Później brał udział w akcji na 4:1. Polak zaliczył szóstą asystę w sezonie.

Robert Lewandowski grał przeciętnie i był zdecydowanie w cieniu Barriosa, który przez dortmundzkie media znów został oceniony niemal maksymalnymi notami.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.