Bayern Monachium jechał do Berlina opromieniony wyraźnym zwycięstwem nad głównym krajowym rywalem Bayerem Leverkusen w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Bawarczycy, którzy w tabeli mieli osiem punktów przewagi nad mistrzami Niemiec, w Europie rozbili w dwumeczu Bayer aż 5:0, zwyciężając 3:0 u siebie i 2:0 na Bayarena w Leverkusen.
Ale na stadionie Unionu Bayern nie rozegrał rewelacyjnego meczu. Oczywiście, miał przewagę optyczną, ale nie przekładało się to na dobrą ofensywną grę zespołu Vincenta Kompany'ego. W pierwszej połowie Bayern oddał tylko jeden celny strzał i to już w doliczonym czasie gry, gdy Serge Gnabry został zatrzymany przez bramkarza Unionu Frederika Ronnowa.
Po zmianie stron emocji było już więcej. Najpierw Ronnow obronil uderzenie z rzutu wolnego Harry'ego Kane'a, a następnie także próbę Jamala Musiali. Zagrożenie dla bramki rywala zaczęli stwarzać także gospodarze. Po strzale byłego obrońcy Legii Warszawa Josipa Juranovicia interweniował zastępujący kontuzjowanego Manuela Neuera Jonas Urbig.
W końcu przyszła 75. minuta, gdy goście z Monachium po bardzo składnej akcji zespołowej objęli prowadzenie. Do płaskiego wycofania piłki spod linii końcowej Josipa Stanisicia dopadł Leroy Sane i skutecznym uderzeniem otworzył wynik meczu.
Tyle że z tego prowadzenia Bayern cieszył się tylko osiem minut. Wówczas to nie popisał się Urbig, który odbił piłkę po dośrodkowaniu Juranovicia prosto pod nogi nabiegającego Benedicta Hollerbacha i ten był w stanie doprowadzić do remisu.
Bayern Monachium nie był już w stanie zmienić wyniku tego spotkania i zremisował na wyjeździe z Unionem Berlin 1:1. Bawarczycy z 62 punktami wciąż zdecydowanie prowadzą w tabeli Bundesligi, ale broniący tytułu Bayer Leverkusen będzie mógł zmniejszyć straty do sześciu punktów, jeśli w niedzielę ogra VfB Stuttgart. Union z 27 punktami jest na trzynastym miejscu.