Zamieszki w Niemczech. 51 osób rannych. "Syn siedział i płakał"

51 osób zostało rannych po tym, co wydarzyło się na trybunach podczas meczu Hansy Rostock z Dynamem Drezno. Kibice gospodarzy kilkukrotnie atakowali sektor gości. Rzucali w nich odpalonymi racami i fajerwerkami. Nie przeszkadzała im nawet zamontowana szyba z pleksi. Sytuację próbowała opanować policja. W trakcie interwencji poszkodowani zostali także jej funkcjonariusze.

W sobotę w niemieckim Rostoku doszło do niebywałego skandalu. Miejscowa Hansa Rostock starła się w rozgrywkach 3. Bundesligi z Dynamem Drezno. To, co działo się na boisku, zeszło jednak na dalszy plan. Wszystko przez dramatyczne sceny, jakie rozegrały się na trybunach. Jeszcze przed spotkaniem, było ono określane jako "mecz podwyższonego ryzyka". Oba kluby od lat są mocno ze sobą zwaśnione. Takich obrazków nikt jednak się nie spodziewał.

Zobacz wideo Szokujące powołanie do reprezentacji Polski?! "Gdzie miałby grać?"

Dantejskie sceny w Niemczech. Prawdziwa wojna na trybunach. Ucierpieli nawet policjanci

Kibice Hansy Rostock jeszcze w trakcie pierwszej połowy próbowali zaatakować gości z Drezna. Oba sektory oddzielała jednak specjalna strefa buforowa oraz szyba z pleksi. Mimo to fani gospodarzy wystrzeliwali fajerwerki. Większość z nich odbijała się od szyby i wracała w ich kierunku lub spadała na murawę. Nie pomagały powtarzające się prośby spikera. W końcu spotkanie przerwano na ponad 30 minut.

Mimo to sytuacje się powtarzały. W końcu, jak podaje portal NDR, tuż przed rozpoczęciem drugiej połowy doszło do uszkodzenia szyby, co groziło przedostaniem się kibiców do strefy buforowej i zaostrzeniem zamieszek. Wtedy na miejsce weszła policja. To jednak jeszcze bardziej rozsierdziło fanów z jednej i z drugiej strony. Jedni i drudzy rzucali racami i odpalali fajerwerki, a to niosło za sobą poważne skutki. W sumie w wyniku zajść ucierpiało 51 osób - 13 policjantów, pięciu pracowników stadionu i 33 kibiców.

Niemcy nie mogą uwierzyć, co wydarzyło się na trybunach. "Mój syn siedział i płakał"

Ostatecznie sytuacja została opanowana, a mecz udało się dokończyć. Hansa wygrała 1:0, ale o wyniku mało kto dyskutował. - Coś takiego absolutnie nie powinno mieć miejsca na stadionie piłkarskim. Mój syn siedział tuż nad tunelem dla piłkarzy. Płakał, bo się bał. To były niebezpieczne sceny. Wstyd - mówił po spotkaniu trener Hansy Daniel Brinkmann. - Tak agresywny i ukierunkowany atak na naszych kibiców nie jest dla nas w żaden sposób zrozumiały i nie do przyjęcia. Jeśli ludzie celowo atakują innych fajerwerkami i sami narażają się na poważne obrażenia, to musimy mówić o porażce wszystkich organów bezpieczeństwa - stwierdził z kolei dyrektor zarządzający drużyny z Drezna David Fischer.

Aferą wciąż zajmuje się policja. Przedstawiciele Hansy Rostock zapowiedzieli, że będą współpracować w śledztwie i udostępnią nagrania wideo. Ponadto oba kluby mają zostać pociągnięte do odpowiedzialności finansowej.

Więcej o: