Bixente Lizarazu to żywa legenda francuskiego futbolu. Na przestrzeni blisko 20 lat były lewy obrońca "Trójkolorowych" grał dla Girondins Bordeaux, Athleticu, Bayernu Monachium oraz Olympique Marsylia. Jednak to w barwach Bawarczyków rozegrał najwięcej spotkań i wygrał m.in. Ligę Mistrzów, sześć mistrzostw i pięć Pucharów Niemiec. Z kolei z reprezentacją Francji sięgał po mistrzostwo świata w 1998 roku, mistrzostwo Europy w 2000 i dwa Puchary Konfederacji w 2001 i 2003 roku.
Piłkarską karierę zakończył w barwach Bayernu Monachium po sezonie 2005/2006. Nie zagrał jednak na mistrzostwach świata w Niemczech, w których Francja dotarła do finału i przegrała po serii rzutów karnych z Włochami.
Po zawieszeniu butów na kołku Lizarazu był ciągle bardzo aktywny w świecie sportu. Z jednej strony pracuje jako ekspert telewizyjny, był też m.in. mistrzem ceremonii podczas losowania grup turnieju finałowego Euro 2016, które odbyły się we Francji. Z drugiej za to ciągle uprawia różne sporty i tak w 2009 roku został mistrzem Europy w brazylijskim jiu-jitsu.
Okazuje się, że w przypadku Bixente Lizarazu samo uprawianie sportu nie wynika jedynie z jego pasji i chęci. To też efekt choroby, z którą się zmaga. W rozmowie z "Tribune du Dimanche" zdradził, że zmaga się z dysmorfią mięśniową. To choroba psychiczna, która polega na subiektywnym, skrajnie negatywnym odczuciu dotyczącym estetyki własnego ciała, która dotyczy rozwoju masy mięśniowej. Osoby, które cierpią na tę chorobę, ciągle mają poczucie, że nie są wystarczająco wysportowani, umięśnieni.
- Mam 54 lata i wciąż muszę czuć się sportowcem. Jeśli przestanę trenować z dnia na dzień, to zaryzykuję popadnięciem w depresję. Muszę za każdym razem dać z siebie wszystko, wysilić się i wykorzystać całą swoją energię - tłumaczył Lizarazu.