Było już 0:2! Potem Borussia Dortmund ruszyła w wielki pościg

Borussia Dortmund udowodniła, że potrafi wyjść z potężnych tarapatów. W meczu z VfL Bochum po fatalnym błędzie bramkarza przegrywała już 0:2 i wydawało się, że zaliczy drugą porażkę z rzędu. Zespół, w którego sztabie jest Łukasz Piszczek, pokazał jednak charakter i w pięknym stylu rzucił się do odrabiania strat. Ambitna postawa popłaciła i skończyło się cennym zwycięstwem.

Borussia Dortmund pod wodzą duetu Nuri Sahin i Łukasz Piszczek szybko złapała zadyszkę. Przed tygodniem doznała druzgocącej porażki z VfB Stuttgart aż 1:5. W piątek miała okazję się zrehabilitować w spotkaniu na własnym stadionie z VfL Bochum, które w czterech pierwszych kolejkach tego sezonu Bundesligi zdobyło zaledwie jeden punkt i było 16. w tabeli. Niewiele brakowało, a znów zaliczyłaby bolesną wpadkę.

Zobacz wideo Kamila Witkowska: W sezonie przygotowawczym przegrywałyśmy wszystkie spotkania, więc mental siada

Kabaret w defensywie Borussii. Kuriozalne zachowanie bramkarza

Mecz lepiej rozpoczęli piłkarze z Dortmundu. Już w pierwszych 15 minutach stworzyli dwie groźne sytuacje. Najpierw główkował Karim Adeyemi, a potem groźny strzał ze skaju pola karnego oddał Julian Brandt. W obu przypadkach lepszy był jednak bramkarz Patrick Drewes. Skuteczniejszy okazał się za to Matus Bero. Słowak przeprowadził dwójkową wymianę z Philippem Hofmannem, wpadł w pole karne i potężnie huknął w kierunku bliższego słupka. Tym sposobem dał niespodziewane prowadzenie Bochum 1:0.

Nie minęło wiele czasu, a obrona Borussii skapitulowała po raz drugi i to po katastrofalnym błędzie. Nico Schlotterbeck wycofał do bramkarza Gregora Kobela, a ten kompletnie się pogubił. Wszedł w drybling z Myronem Boadu i w głupi sposób stracił piłkę. Holender błyskawicznie podał do swojego rodaka Daniego de Wita, a ten trafił do pustej bramki.

Niewiele brakowało, a po nieco ponad pół godzinie Bochum prowadziłoby aż 3:0. Przed doskonałą okazją stanął Boadu. Był sam na sam z bramkarzem, ale minimalnie chybił. Borussia przed przerwą nieco się otrząsnęła i zdołała zdobyć gola kontaktowego. Dośrodkowanie Brandta zamienił na bramkę Serhou Guirassy, skutecznie główkując w polu karnym.

Udana pogoń Borussii. Tak odwrócili losy meczu

Po zmianie stron gospodarze ruszyli do dalszego odrabiania strat ze sporym animuszem. Groźny strzał z dystansu oddał Pascal Gross, ale znów świetnie w bramce spisał się Drewes. W 61. minucie nie miał już jednak nic do powiedzenia. Po faulu Felixa Passlacka na Guirassym sędzia odgwizdał rzut karny, a ten pewnym uderzeniem w górny róg wykorzystał Emre Can. Remis graczy Borussii nie zadowalał i na nico ponad kwadrans przed końcem udało się wyjść na prowadzenie. Fantastycznym podaniem pomiędzy dwoma obrońcami popisał się Karim Adeyemi, a akcję wykończył Guirassy. Sprowadzony ze Stuttgartu napastnik zmieścił piłkę między nogami Drewesa i podwyższył na 3:2.

Na tym jednak Borussia nie poprzestała. W 80. minucie z kolejnym rajdem ruszył Adeyemi i wyłożył piłkę przed pole karne do Felixa Nmechy. Ten uderzył po ziemi z dystansu, a bramkarz Bochum tym razem popełnił spory błąd. Wypuścił piłkę i ta wtoczyła się za linię. Tym sposobem Nmecha ustalił wynik na 4:2.

Dzięki zwycięstwu Borussia awansowała na drugie miejsce w tabeli Bundesligi. Na koncie ma 10 punktów i do prowadzącego Bayernu Monachium traci tylko dwa. Bawarczycy rozegrali jednak jeden mecz mniej. Bochum z kolei spadło na przedostatnią 17. pozycję. Niżej jest Holstein Kiel.

Borussia Dortmund 4:2 VfL Bochum

  • bramki: Guirassy (2), Can (k.), Nmecha - Bero, de Wit
Więcej o: