Nie Xabi Alonso, nie Julian Nagelsmann, nie Hansi Flick, nie Ralf Rangnick, ani nawet nie Oliver Glasner. Każdym z tych trenerów w ostatnich tygodniach interesował się Bayern (i nie tylko nimi), ale żaden z nich ostatecznie do Bawarii nie trafił. Wybór padł niespodziewanie na Vincenta Kompany'ego, co klub oficjalnie potwierdził w środę.
Taka decyzja może zaskakiwać. Kompany jak dotąd prowadził przez dwa lata belgijski Anderlecht (90 meczów, średnia punktowa 1,7 na mecz) oraz przez podobny okres czasu angielskie Burnley (96 meczów, średnia 1,53 na mecz). Z tym drugim awansował do Premier League, z której to jednak już po roku spadł z przedostatniego miejsca, wygrywając tylko 5 z 38 meczów. Jednak to niepowodzenie nie odstraszyło działaczy Bayernu, którzy byli już wręcz zdesperowani, by znaleźć następcę Thomasa Tuchela.
Niemiecki "Kicker" podkreśla, że mimo małego wciąż doświadczenia trenerskiego, Kompany ma obycie w wielką piłką dzięki karierze piłkarskiej. Zna też, chociażby Leroya Sane z czasów wspólnej gry w Manchesterze City. Poza tym mówi płynnie po niemiecku i, jak zauważają Niemcy, "prawdopodobnie skorzysta na tym, że jego styl oparty na posiadaniu piłki idzie w parze z bawarskim poczuciem własnej wartości". Burnley prowadzone przez Belga było znane z ofensywnego usposobienia, zwłaszcza jeszcze gdy grali w Championship. "The Clarets" rozjechali zaplecze Premier League w sezonie 2022/23 zdobywając aż 101 pkt w 46 meczach i strzelając 87 goli.
Według niemieckiej gazety belgijski szkoleniowiec miał już zdiagnozować problem numer jeden Bayernu. Co nim jest? Otóż według Kompany'ego chodzi o brak zdecydowanych liderów. Kręgosłup drużyny musi zostać zbudowany od nowa, a w kadrze ogólnie jest zbyt wielu piłkarzy niegodnych poziomu Bayernu.
Takie podejście może nie spodobać się dotychczasowym liderom szatni, czyli np. Thomasowi Muellerowi czy Manuelowi Neuerowi. Ale nikt nie ma wątpliwości, że po pierwszym od 12 lat sezonie bez trofeum zmiany są niezbędne. Klub z Monachium już miał być ponoć poważnie zainteresowany sprowadzeniem chociażby Theo Hernandeza z AC Milanu, jako następcy łączonego z Realem Madryt Alphonso Davies'a.