Obecny sezon zaczął się dla Unionu Berlin katastrofalnie. Drużyna ze stolicy Niemiec wygrała zaledwie dwa z 11 meczów w Bundeslidze i aż dziewięć z nich przegrała. Była drużyna Tymoteusza Puchacza zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. To poskutkowało zmianami w sztabie szkoleniowym. Zwolniono Ursa Fischera, a nowym szkoleniowcem został Marco Grote.
Nową asystentką Grote została Marie-Louise Eta. To sytuacja bezprecedensowa. Żadna kobieta wcześniej nie była asystentką trenera w Bundeslidze. Eta zna się jednak na futbolu doskonale - w latach 2014-18 była piłkarką Werderu Brema, a wcześniej występowała także m.in. w Hamburgerze SV czy Cloppenburgu.
Nominacja dla kobiety nie spodobała się jednak byłemu agentowi Roberta Lewandowskiego Maikowi Barthelowi. Dodał on kontrowersyjny wpis w mediach społecznościowych. "Proszę, nie narażajcie niemieckiego futbolu na śmieszność. Wystarczy, że hierarchia w drużynie została całkowicie zniszczona wraz z transferami. W tej chwili nie ma potrzeby tworzenia innych historii" - napisał i dodał, że "asystent trenera czasami musi wejść do szatni", co było aluzją do płci trenerki. Wpis wywołał burzę i bardzo szybko został usunięty.
Niestety słowa Barthela były nie pierwszym przejawem dyskryminacji kobiet w środowisku piłkarskim. Bardzo dobrym przykładem jest też różnica w zarobkach między piłkarkami a piłkarzami. Wydaje się jednak, że z roku na rok sytuacja płci pięknej w piłce się poprawia, a tego typu komentarze i wybryki ze strony mężczyzn są coraz rzadsze.
Maik Barthel współpracował z Robertem Lewandowskim do 2020 roku. Obecnie agentem Polaka jest Pini Zahavi.