Po sobotnich meczach 2. Bundesligi światowe media rozpisywały się o zamieszkach w końcówce mecczu St. Pauli z Hannoverem. W sektorze kibiców gości doszło do bójek między fanami a policją, która użyła wobec zgromadzonych gazu pieprzowego. Mecz przerwano wówczas na około pięć minut, a kilka osób zostało rannych. Okazuje się, że do tragedii mogło dojść również podczas wcześniejszego meczu Bundesligi.
Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1, a 90. minut na placu gry w barwach Augsbirga spędził Robert Gumny. Jednak to nie o wydarzeniach boiskowych mówiło się po meczu, a o tym, co działo się na trybunach. W trakcie meczu na trybunach gości odpalono petardę, która mogła wyrządzić poważną krzywdę wielu osobom.
"Podczas meczu Bundesligi między FC Augsburg a TSG Hoffenheim doszło do poważnego indycentu. W 57. minucie w sektorze gości odpalono petardę. Rozległ się głośny huk, który słychać było na całym stadionie" - czytamy w komunikacie miejscowej policji.
Sędzia Felix Brych przerwał mecz na kilka minut, a po meczu przyznał, że nigdy nie słyszał takiego huku na stadionie piłkarskim. Pierwsze informacje mówiły o jednym rannym kibicu, który został przewieziony do szpitala. Okazuje się, że w zdarzeniu ucierpiało aż 11 osób. "Do tej pory policja wie o jedenastu rannych osobach. Prosimy osoby, które również zostały ranne, o kontakt" - dodały bawarskie służby.
- To było szaleństwo, którego nie potrafię wyrazić słowami. Siedziałem 80 metrów dalej na trybunie głównej i bałem się. Mam nadzieję, że nikt nie odniósł poważnych obrażeń - przyznał dyrektor działu sportowego Hoffenheim Alexander Rosen w rozmowie z niemiecką telewizją Sky. Przeprosił również za zachowanie kibiców. Na razie władze Bundesligi nie poinformowały o ewentualnych karach, a klub nie przekazał wieści o stanie zdrowia poszkodowanych.