W minioną sobotę Bayern Monachium wywalczył 11. z rzędu tytuł mistrza Niemiec, choć jeszcze kilka godzin przed ostatnim meczem ten scenariusz wydawał się mało prawdopodobny. Zawodnicy Thomasa Tuchela tracili dwa punkty do prowadzącej Borussii Dortmund. Rywale niespodziewanie jednak tylko zremisowali z przeciętnym Mainz na własnym boisku, co przy zwycięstwie Bayernu 2:1 z FC Koeln dało kolejny tytuł właśnie ekipie z Monachium. Radość piłkarzy została jednak przerwana nagłymi roszadami w strukturach klubu. Zwolnieni zostali: dyrektor generalny Oliver Kahn oraz dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić.
Najbardziej burzliwie przebiegło rozstanie z Kahnem. 53-latek nie był obecny na sobotnim meczu Bayernu, po czym otwarcie przyznał w mediach społecznościowych, że to władze klubu zabroniły mu pojawienia się w loży. "W piątek dostałem telefon od Herberta Hainera z informacją o decyzji. To była spokojna i rzeczowa rozmowa. W sobotę rano dostałem wiadomość, że nie mogę iść na mecz. Przyjąłem tę decyzję ze spokojem" - pisał Kahn na Twitterze.
To nie koniec wyznań byłego już prezesa Bayernu. W niedzielne popołudnie udzielił też wywiadu dla "Bilda", w którym nie tylko zabrał głos na temat zwolnienia, ale ocenił też swoją pracę. Przyznał, że jest zadowolony z sukcesów, które udało mu się osiągnąć w niespełna dwa lata.
- Wziąłem na siebie tę odpowiedzialność, a moim celem była pomoc klubowi i danie mu czegoś w zamian. Nie było to jednak łatwe zadanie, tym bardziej że przede mną bardzo dobrze radzili sobie Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge. Klub jest aktualnie w fazie przejściowej, co oznacza, że czasami zdarzają się błędy. Mimo wszystko będę dobrze wspominał Bayern - wiele wspaniałych doświadczeń znacznie przewyższa te negatywne sytuacje - podkreślił.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Na końcu Kahn odniósł się bezpośrednio do kwestii zwolnienia i zakazu przyjścia na ostatni mecz sezonu. Przyznał, że liczy na spotkanie z władzami klubu i wyjaśnienie niesnasek. - Wkrótce, gdy wszystko się uspokoi, to ponownie usiądziemy razem. Myślę, że wszyscy są w stanie zrozumieć, że jestem rozczarowany, iż nie dano mi możliwości pojawienia się na ostatnim meczu Bayernu - podkreślił.
Ze zwolnienia Kahna i Salihamidzicia niezadowolony był też Joshua Kimmich. Niemiec podkreślił, że władze wybrały najgorszy moment na ogłoszenie roszad, co nie pozwoliło piłkarzom cieszyć się z sukcesu. - Niezależnie od decyzji klub mógł poczekać dwa lub trzy dni, aby to ogłosić. Kiedy zdobywasz tytuł, a potem dostajesz takie wiadomości, jesteś na emocjonalnej kolejce górskiej - podkreślił.