Bayern Monachium ma ostatnio same nieprzyjemności. Mistrz Niemiec odpadł z Ligi Mistrzów, stracił pozycję lidera Bundesligi, a do wszystkiego doszedł skandal z bójką Sadio Mane i Leroya Sane. Teraz powody do zmartwień były poza boiskiem. Jak donosi "Bild", we wtorek policja kryminalna przeprowadziła nalot na siedzibę klubu oraz jego macierzysty obiekt - Allianz Arenę. Wszystko to w ramach śledztwa przeciwko rosyjskiemu oligarsze Aliszerowi Usmanowowi.
Usmanow jest miliarderem, a przy okazji gorliwym zwolennikiem i przyjacielem prezydenta Rosji Władimira Putina. Po wybuchu wojny na Ukrainie 69-latek znajduje się na liście osób objętych unijnymi sankcjami, a jego aktywa zostały zamrożone. Bawarska oraz federalna policja prowadzi przeciwko niemu szeroko zakrojone śledztwo. Usmanowowi zarzuca się pranie brudnych pieniędzy, a dowodów na to szukano właśnie w siedzibie Bayernu. Oligarcha miał także uchylać się od płacenia podatków w latach 2017-2022, przez co oszukał niemieckiego fiskusa na pół miliarda euro.
Ale co właściwie łączy rosyjskiego miliardera i sojusznika Putina z Bayernem? Punktem stycznym jest były prezes klubu - Uli Hoeness. To on był dobrym znajomym Usmanowa. Obaj do 2022 r. mieszkali w tej samej miejscowości - Tegernsee, często się spotykali, a Rosjanin miał nawet otrzymywać od Hoenessa bilety, dzięki którym na meczach Bayernu zasiadał w loży VIP. Również były prezes przed laty miał problemy z prawem. W 2014 r. został skazany na 3,5 roku więzienia za malwersacje podatkowe.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Bayern nie jest według "Bilda" podejrzany w tej sprawie. Pełni jednak role świadka. - Władza nie prowadzi żadnych dochodzeń ani nałoży żadnych kar pieniężnych przeciwko Bayernowi Monachium lub osobom odpowiedzialnym, lub członkom klubu - oświadcza prokuratura we Frankfurcie nad Menem. Sam klub nie komentuje sprawy.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!