To jest prawdziwy szok w Monachium, coś, czego praktycznie nikt się nie spodziewał. W czwartek wieczorem Fabrizio Romano poinformował, że Julian Nagelsmann zostanie zwolniony z Bayernu Monachium ze skutkiem natychmiastowym, a jego miejsce zajmie Thomas Tuchel, były szkoleniowiec Borussii Dortmund, Paris Saint-Germain i Chelsea. Niemieckie media potwierdziły tę informację.
Niemieccy dziennikarze też są w szoku po zwolnieniu Nagelsmanna. - Brak długoterminowego projektu! Sposób, w jaki rekordzista Niemiec wyrzuca trenera, jest niegodny. Pracę stracił człowiek, który miał kształtować epokę, jak wielokrotnie podkreślały władze, ostatnio prezydent Herbert Hainer zaledwie cztery (!) dni temu - grzmi niemiecki "Sport.1de".
- Ale biznes piłkarski potrafi być brutalny. Jedno jest pewne: nawet w Bayernie, który określa się jako klub rodzinny, nie chodzi już o człowieczeństwo. Zasada wydajności jest przede wszystkim. Nagelsmann, choć dwa tygodnie temu poprowadził swoją drużynę do ćwierćfinału Ligi Mistrzów przeciwko milionerom z PSG, nagle musi spakować walizki. Bo według szefów Bayernu lepszy jest Tuchel. Decyzja jego pozyskania sama w sobie nie jest naganna, bo jest jednym z najlepszych w swojej dziedzinie, od dawna chciał przejść do Bayernu, a Nagelsmann miał problemy z zapewnieniem spójności i harmonii - na boisku i poza nim - dodają dziennikarze.
Zwracają też uwagę, że zawodnicy rezerwowi Bayernu Monachium narzekali na brak minut na boisku, a najbardziej doświadczeni piłkarze, że trener rozmawia przede wszystkim tylko z Joshuą Kimmichem.
Niemieccy dziennikarze zwracają też uwagę na Roberta Lewandowskiego i zachowanie Nagelsmanna wobec niego. - Dodajmy do tego całą wściekłość na Roberta Lewandowskiego w zeszłym roku i Manuela Neuera w tym roku, dwie wielkie osobistości, które mają dużo do powiedzenia w szatni. Istnieją zatem dobre powody, dla których podjęto decyzję o zwolnieniu Nagelsmanna - pisze "Sport.1de".
Niemiecki kanał telewizyjny krytykuje jednak sposób samego rozstania z Nagelsmannem. - Pojawienie się i zakomunikowanie tej decyzji jest katastrofalne, pozbawione stylu i niegodne Bayernu. Nagelsmann dowiedział się o swoim odejściu z mediów w czwartek wieczorem – i zareagował równie zaskoczony, jak wielu zawodników. "Jesteśmy kim jesteśmy"? ("Mia san mia" - dewiza Bayernu - red.). Tylko tania fraza, która nie jest już wypełniona życiem! - kończą dziennikarze.
Zwolnienie Juliana Nagelsmanna z Bayernu Monachium jest o tyle szokujące, że jeszcze od początku swojej kadencji klub stał murem za swoim szkoleniowcem, za którego zapłacił RB Lipsk 20 milionów euro, spełniając też jego zachcianki. W ten sposób z klubem m.in. pożegnał się uwielbiany przez Manuela Neuera trener bramkarzy Toni Tapalović, który był skonfliktowany z Nagelsmannem.
Co więcej, jeszcze 4 dni temu Herbert Hainer, prezydent Bayernu Monachium mówił: - Podpisaliśmy z Nagelsmannem 5-letni kontrakt, ponieważ chcemy z nim coś zbudować. Można zauważyć duży progres przez te półtora roku. Julian wykonuję swoją pracę bardzo dobrze. Dyskusje wokół niego wypływają z zewnątrz, nie z klubu.
Wyniki Bayernu Monachium nie zwiastowały rewolucji na ławce trenerskiej. Wprawdzie Bawarczycy spadli na drugie miejsce w tabeli Bundesligi, to do prowadzącej Borussii Dortmund, z którą zmierzą się przed własną publicznością 1 kwietnia, tracą tylko punkt. Ponadto Bayern Monachium był perfekcyjny w Lidze Mistrzów - wygrał wszystkie mecze w fazie grupowej m.in. z Barceloną i Interem, a w 1/8 finału odprawił w dobrym stylu w dwumeczu Paris Saint-Germain. Klub z Monachium awansował też do ćwierćfinału Pucharu Niemiec.
Thomas Tuchel był bez pracy od 7 września ubiegłego roku, gdy został sensacyjnie zwolniony z Chelsea przez nowego właściciela - Todda Boehly'ego. Z londyńskim klubem niemiecki trener wygrał Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwo Świata. Wcześniej we Francji z Paris Saint-Germain zdobył dwa mistrzostwa, puchar i superpuchar kraju (nie zdobył jednak upragnionej Ligi Mistrzów), a z Borussią Dortmund w sezonie 2016/17 sięgnął po Puchar Niemiec.