Od 21 grudnia Isco jest wolnym zawodnikiem po tym, jak rozwiązał kontrakt z Sevillą po zaledwie kilku miesiącach pobytu w klubie. Hiszpańskie media spekulowały, że powodem tej niespodziewanej decyzji było odejście trenera - Julena Lopeteguiego - oraz nieporozumienia piłkarza z dyrektorem sportowym klubu - Monchim.
Jeszcze we wtorek wydawało się pewne, że Isco trafi do Unionu Berlin. Zawodnik porozumiał się z klubem i nawet przyjechał do stolicy Niemiec, by przejść badania medyczne. Mimo że te nie wykazały żadnych nieprawidłowości, to Isco nie podpisał kontraktu z Unionem. Dlaczego? Strony mają odmienne zdanie na ten temat.
- W trakcie rozmów zdaliśmy sobie sprawę, że klub nie jest skłonny zgodzić się na ustalone wcześniej warunki - mówili przedstawiciele piłkarza. - Mamy swoje limity. Mimo wcześniejszych ustaleń zostały one przekroczone. Chcieliśmy, żeby Isco u nas grał, ale nie mogliśmy zgodzić się na inne warunki - kontrował klub.
O co więc chodzi? Według nieoficjalnych informacji Isco miał zarabiać w Unionie od dwóch do trzech milionów euro rocznie plus bonusy. Dziennik "Bild" zasugerował, że strony mogły nie dojść do porozumienia, czy mowa była o kwocie brutto, czy netto.
- Jeśli Isco przeszedł testy medyczne, musiało chodzić o kwestie finansowe. W Hiszpanii zawodnicy rozmawiają o kwotach netto i jest to dla nich normalnością. W Niemczech zawsze oferuje się kwoty brutto. Stąd mogło dojść do dużego nieporozumienia - powiedział ekspert telewizji Sky - Torsten Mattuschka.
- Obie strony mogły ustalić pensję w wysokości dwóch milionów euro. Problem w tym, że dla jednych normalne było, że to kwota netto, a dla drugich brutto. Kiedy przyszło do podpisywania kontraktu zawodnik mógł poczuć, że został oszukany. Klub z kolei nie był w stanie zaoferować wyższej pensji, która sprostałaby jego oczekiwaniom - dodał.
Isco zagrał w tym sezonie w 19 meczach i strzelił jednego gola. Union to zaś wicelider Bundesligi, który do Bayernu Monachium traci zaledwie punkt.