Union Berlin i Bayern Monachium nie przestają zaskakiwać. O ile w przypadku pierwszej z wymienionych drużyn mowa o pozytywnej niespodziance, o tyle druga z nich ostatnio mocno rozczarowuje. W siódmej kolejce oba zespoły zaprezentowały się tak, jak w poprzednich kolejkach, co oznacza, że berlińczycy jeszcze bardziej oddalili się od monachijczyków.
Spośród czołowych zespołów ligi niemieckiej, w sobotę swoje mecze rozegrały Borussia Dortmund i Bayern Monachium. Pierwszy z nich odniósł prestiżowe zwycięstwo w derbach Zagłębia Ruhry z Schalke, jedyną bramkę zdobył Youssoufa Moukoko. Monachijczycy natomiast rywalizowali z inną ekipą z Bawarii, Augsburgiem i przegrali 0:1 po trafieniu Mergima Berishy.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Dzięki temu stało jasne, że drużyna Edina Terzicia ponownie przeskoczy Bayern, który spadł na 4. miejsce, i będzie mogła zakończyć tę kolejkę jako lider. Tak się jednak nie stało, gdyż po raz kolejny fantastycznie spisał się Union Berlin. Stołeczny zespół w niedzielę pokonał Wolfsburg 2:0, a bramki zdobywali Jordan Siebatcheu oraz niezawodny Sheraldo Becker. Dla drugiego z wymienionych zawodników było to już szóste trafienie w tym sezonie, dzięki czemu jest liderem klasyfikacji strzelców Bundesligi. Póki co na Union nie ma mocnych, z siedmiu meczów pięć wygrał i dwa zremisował.
Drugim niedzielnym spotkaniem, które miało duże znaczenie dla układu na górze tabeli, było starcie Freiburga z Hoffenheim. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, co kosztowało zespół Christiana Streicha pozycję wicelidera (został nim Dortmund). Jednocześnie taki wynik był fatalną wiadomość dla Bayernu. Hoffenheim wywalczyło bowiem 13. punkt w sezonie i wskoczyło na 4. miejsce w tabeli, spychając Bawarczyków na 5. pozycję, czyli poza strefę Ligi Mistrzów.