Augsburg wygrał 1:0 z Werderem Brema w szóstej kolejce Bundesligi. Jedyną bramkę w spotkaniu zdobył Ermedin Demirović, ale w końcówce Werder miał szansę na wyrównanie z rzutu karnego. Do piłki podszedł Marvin Ducksch, ale jego strzał obronił Rafał Gikiewicz. Polski bramkarz zaczął prowokować kibiców rywali tuż po interwencji, od konfrontacji z zeskakującymi z trybun fanami uchroniła go banda reklamowa oraz stewardzi. - Niclas Fuellkrug musi pogodzić się z porażką. Myślał, że Augsburg przyjedzie, a oni wygrają 4:0? To brak szacunku - mówił Gikiewicz po meczu, odnosząc się do prowokacji piłkarza Werderu i jego wypowiedzi odnośnie stylu gry Augsburga.
Gikiewicz rozmawiał po meczu z reporterem stacji DAZN i zdradził, dlaczego postanowił sprowokować kibiców Werderu. Jednocześnie wbił im szpilkę. - To jest piłka nożna. Obrażają mnie przez prawie całą drugą połowę, a jesteśmy tylko piłkarzami. I nie możesz obrażać mojej rodziny, ani mnie osobiście. Nie mogę tego zaakceptować. Kibice Werderu, gdzie byliście w zeszłym roku? Druga liga, prawda? Trzeba mieć trochę szacunku. Karma wraca - mówił Gikiewicz.
Clemens Fritz, dyrektor Werderu Brema, postanowił odnieść się do zachowania Gikiewicza przed rzutem karnym. Polski bramkarz chciał uszkodzić murawę w miejscu, z którego wykonuje się stały fragment. - To nie jest tak, że nikt tego zachowania nie zauważył. On zrobił sobie przysługę i może to sobie wynagrodzić. Może też sobie to jeszcze raz przemyśleć. Mecz powinien być pełen szacunku, a taki nie był - mówił Fritz.
Dzięki tej wygranej Augsburg ma sześć punktów po sześciu kolejkach i awansował na 12. miejsce w tabeli, a Rafał Gikiewicz mógł się cieszyć z pierwszego czystego konta w tym sezonie ligi niemieckiej. W następnej kolejce Augsburg zagra z Bayernem Monachium. To spotkanie odbędzie się w sobotę 17 września o godz. 15.30.