Chuligani wbiegli na murawę i przerwali mecz. A to był dopiero początek

Nieporozumienie wśród kibiców Hannoveru 96 sprawiło, że doszło do bójki między nimi a sympatykami 1. FC Magdeburg. Chuligani przeskoczyli z trybun na murawę i zaczęli się bić. Obie grupy rozdzieliła policja. Jednakże to nie był koniec, bo kilkanaście minut później na stadionie rozległ się alarm przeciwpożarowy.

W piątek 1. FC Magdeburg mierzył się na własnym stadionie w ramach piątej kolejki 2. Bundesligi z Hannoverem 96. Drużyna gości wygrała 4:0, ale to nie sytuacja na boisku wzbudza największe zainteresowanie. Jak donoszą niemieckie media, Derrick Koehn podszedł do kibiców swojego klubu po ostatnim gwizdku sędziego i przekazał im swoją koszulkę. Między ultrasami Hannoveru doszło jednak do kłótni, bo jeden z nich chciał przekazać ją dziecku.

Zobacz wideo Lewandowski czy Messi? Pytamy kibiców w Barcelonie. Miażdżąca różnica

Bójka i alarm na stadionie w Magdeburgu. Kluby zapłacą za zachowanie kibiców?

Z tego powodu miała wywiązać się bójka na trybunie zajmowanej przez kibiców Hannoveru 96. Sympatycy Magdeburga odebrali to jednak jako atak w ich stronę. Dlatego zaczęli odgrażać się fanom drużyny przeciwnej. Konflikt zaostrzył się, gdy nagle na trybunę rodzinną stadionu w Magdeburgu poleciała odpalona raca. 

Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Wtedy kibice obu drużyn zeskoczyli ze swoich trybun na murawę i zaczęli się bić. Do akcji musiała wkroczyć policja. "Dzięki szybkiej interwencji ochroniarzy i policji można było powstrzymać zamieszki. Nie ma informacji o rannych" – przekazał w komunikacie Inspektorat Policji w Magdeburgu. Sytuacja oburzyła jednak trenera drużyny gospodarzy. - Na stadionie nie powinno dojść do takiej sytuacji - powiedział Christian Titz.

- To sprawia, że sprawy sportowe odchodzą na dalszy plan. Sam tego nie widziałem, bo nie zostałem wypuszczony na murawę - dodał szkoleniowiec Hannoveru 96, Stefan Leitl. 

Bójka to nie koniec zamieszek wywołanych na stadionie. Niedługo po uspokojeniu napięcia między kibicami, wybuchł alarm przeciwpożarowy. Zgodnie z zasadami w takiej sytuacji trzeba było ewakuować wszystkich kibiców, pracowników obiektu oraz członków obu drużyn. Na miejsce przyjechały też zastępy straży pożarnej. Później okazało się, że to prawdopodobnie sprawka kibiców Hannoveru 96. Mieli oni odpalić narzędzia pirotechniczne w toaletach. Dym uruchomił alarm. 

Policja prowadzi w tej sprawie śledztwo. Niemieckie media zapewniają natomiast, że oba kluby mogą otrzymać karę od ligowej komisji. 

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.