Telenowela związana z możliwym odejściem Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium ciągnie się od kilku tygodni. Polak stanowczo deklaruje chęć transferu do FC Barcelony, podczas gdy mistrzowie Niemiec stanowczo odrzucają kolejne oferty i twierdzą, że skoro ma ważny kontrakt, to powinien go wypełnić.
We wtorek Lewandowski pojawił się w ośrodku Bayernu, aby rozpocząć przygotowania do nowego sezonu. Pierwszego dnia przeszedł niezbędne testy medyczne, ale nie brał udziału w treningu. Drugiego dnia trenował z resztą zespołu, ale zdążył wzbudzić kontrowersje. Niemiecka prasa poinformowała, że spóźnił się na zbiórkę przed rozpoczęciem zajęć, a do tego nie wykazywał się zbytnią determinacją i zaangażowaniem.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
W czwartek sytuacja się powtórzyła. "Bild" przekazał, że Polak pojawił się w klubie o 9.02. Oczywiście takie spóźnienie nie powinno wywołać daleko idących konsekwencji, jednak w przypadku znanego z dokładności i profesjonalizmu Lewandowskiego, powtórka takiej sytuacji drugi dzień z rzędu może być jasnym znakiem, że "nie wszystko idzie po jego myśli" - pisze "Bild".
Niemiecki dziennik opisał nawet, jaką postawą Lewandowski wykazał się podczas czwartkowego treningu. Tym razem nie wyszedł ostatni na boisko, a przy tym uprzejmie przywitał się z Julianem Nagelsmannem i wraz z resztą zespołu zaśpiewał piosenkę urodzinową dla Serge'a Gnabry'ego, który obchodzi 27. urodziny. Generalnie obserwatorzy treningu zauważyli, że Lewandowski częściej szukał kontaktu z kolegami z drużyny niż w środę. Jego mowa ciała z kolei nie była już tak statyczna, a do tego pokazywał większą determinację podczas poszczególnych zajęć.
Wszelkie tego typu informacje niemieckiej prasy, póki co oczywiście należy traktować jako budowanie narracji wokół sytuacji Lewandowskiego. Trudno jednoznacznie określić, czy jakiekolwiek wnioski wyciągane przez Niemców są zgodne z rzeczywistością.