Oczy niemieckich dziennikarzy zwrócone są aktualnie na Saebener Stasse, gdzie znajduje się ośrodek treningowy Bayernu Monachium. Do stolicy Bawarii wrócił Robert Lewandowski, który nie ma zamiaru kontynuować kariery w Niemczech. Chce odejść do FC Barcelony.
Kataloński klub mocno zabiega o Polaka, ale jak na razie bez skutku. Media informują, że wysłana została czwarta oferta, która opiewa na 50 milionów euro. To mniej więcej tyle, ile żądał Bayern za swojego strzelca. Niewykluczone, że przyszłość Polaka wyjaśni się już w tym tygodniu.
Na razie jednak napastnik musi cierpliwie czekać. A w międzyczasie Bayern rozpoczął przygotowania do nowego sezonu. Media spekulowały, czy Lewandowski w ogóle się na nich pojawi. Przez kilka dni dziennikarze twierdzili, że w grę wchodzi nawet strajk i Polak do Monachium w ogóle nie przyjedzie. Nic takiego nie miało jednak miejsca.
Reporterzy "Bilda" uważnie śledzili każdy krok Lewandowskiego na pierwszym treningu. Już wcześniej poinformowano, że Polak spóźnił się na zbiórkę sześć minut i wyszedł z szatni ostatni. Dziennikarze przyglądali się mowie ciała Polaka i jego zaangażowaniu w trening. Napastnik miał nie angażować się w ćwiczenia, nie rozmawiał z kolegami, nie był zainteresowany tym, co mówił trener i odpuścił sobie robienie pompek po przegranej gierce.
Polak swoją mową ciała dawał do zrozumienia, że nie chce trenować z Bayernem, a tego dnia czekała go jeszcze druga sesja treningowa, która była zaplanowana na 16. W tym przypadku również dziennikarze "Bilda" śledzili poczynania Polaka. Według nich drugi trening był lepszy w wykonaniu 33-latka. Był bardziej zaangażowany i trochę częściej rozmawiał z kolegami. W przeciwieństwie do pierwszej sesji, nie spóźnił się.
Dziennikarze zwrócili uwagę na coś innego. Około 40 minut po rozpoczęciu treningu Julian Nagelsmann zarządził ćwiczenie pressingu, czyli bardzo ważnego elementu w jego taktyce. Brać udział mieli w tym zawodnicy przednich formacji. Szkoleniowiec podzielił ich na dwie grupy. W pierwszej z nich znaleźli się Thomas Mueller, Sadio Mane, Leroy Sane i Gabriel Vodović. W drugiej – Kingsley Coman, Serge Gnabry, Jamal Musiala i Joshua Zirkzee.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
Jak widać, wśród piłkarzy zabrakło Lewandowskiego. "Bild" nie uściśla, czy Polak zignorował polecenie Nagelsmanna, czy szkoleniowiec po prostu go pominął. Faktem jest, że kapitan polskiej kadry ćwiczył z pozostałymi zawodnikami. Niemiecka gazeta dodaje, że trener oraz pozostali zawodnicy nie do końca wiedzą, jak radzić sobie z sytuacją. "Prawie wszyscy uważają, że to prawie niemożliwe, aby Lewandowski ponownie zagrał dla Bayernu" – napisano.