Niemieckie media żyją powrotem Roberta Lewandowskiego do Monachium. 12 lipca w Niemczech odbyły się badania kontrolne piłkarzy mistrza Niemiec. Reprezentant Polski stawił się na nich, choć niemieckie media przekonywały, że może on "zastrajkować" w związku z tym , że Bayern nie chce zgodzić się na jego transfer do FC Barcelony. Nic takiego nie miało miejsca i Polak stawił się na początku przygotowań do nowego sezonu.
Nie znaczy to, że odzyskał sympatię tamtejszych dziennikarzy. Odkąd kapitan polskiej kadry publicznie ogłosił, że chce odejść, jest pod ostrzałem mediów. We wtorek można było chociażby przeczytać, że Lewandowski jest "zrzędliwy". Tym razem skrytykował go dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung" Sebastian Fischer. "Lewandowski? Od dawna się zużył. Teraz Bayern znalazł najlepszą markę swojego ataku" – czytamy w jego tekście.
Teza dosyć kontrowersyjna zważywszy na to, jakie liczby Lewandowski gwarantował Bayernowi w ostatnich dwóch latach. "Żaden inny wniosek nie jest bardziej oczywisty niż ten: niemiecki rekordzista oczywiście pracuje nad nową marką do swojego ataku. Żaden fan już nie widzi 'RL9', jest zużyty, jak świętowanie gola z dwiema zaciśniętymi pięściami i mrugnięciem do kamery. Sane, Mane, Kane - tak wygląda przyszłość!" – przekonuje autor tekstu. Według niego Bayern postara się o Harry'ego Kane'a z Tottenhamu jako zastępstwo dla Polaka. Ale przeprowadzenie tego transferu będzie niezwykle trudne, jeśli nie w ogóle niemożliwe. Anglicy nie są skłonni oddawać swojej gwiazdy, a Bayern musiałby wyłożyć potężne pieniądze.
Fischer wbił też szpilkę w Lewandowskiego jakby mając mu za złe, że te zamieszczał na Instagramie swoje zdjęcia z wakacji. "Możesz sobie wyobrazić, jak irytująca jest taka rutynowa kontrola stanu zdrowia napastnika. Dzięki zdjęciom na Instagramie w ciągu ostatnich dwóch i pół tygodnia, już wystarczająco poinformował świat o swojej kondycji" – napisał.
Tymczasem Lewandowski czeka tylko na sygnał, kiedy może ruszyć do Barcelony. Bayern osiągnął już swój cel, czyli pokazał, że nie będzie uginał się pod presją piłkarza i nie zadowoli się pierwszą lepszą ofertą. "Chodzi o pieniądze, ale też o wizerunek klubu, który nie daje się piłkarzom i agentom wodzić za nos. Bayern postawił na swoim i ściągnął Lewandowskiego na początek przygotowań. Strajku nie ma, chęci do pozostania w Monachium też nie, a rozwiązanie wydaje się być coraz bliżej. Co ważne - na zasadach Bayernu" – pisze na Sport.pl Dawid Szymczak.