Przyszłość Roberta Lewandowskiego w Bayernie Monachium pozostaje wielką niewiadomą. Chociaż kilka tygodni temu Polak zapowiedział, że nie widzi możliwości dalszej współpracy z mistrzami Niemiec, to ci wciąż odrzucają kolejne oferty FC Barcelona.
W niemieckich mediach huczy od plotek, kto może zostać następcą Lewandowskiego w Bayernie. Ostatnim nazwiskiem, jakie przewinęło się w kontekście zespołu Juliana Nagelsmanna, to Cristiano Ronaldo.
Portugalczyk jest niezadowolony, że Manchester United nie zagra w kolejnej edycji Ligi Mistrzów i poprosił władze klubu o zgodę na transfer. Ronaldo nie wznowił treningów z zespołem, usprawiedliwiając się prywatnymi problemami. Według angielskich mediów napastnik jednak strajkuje i nie ma zamiaru dołączyć do drużyny Erika ten Haga.
To od razu sprawiło, że Ronaldo został połączony z Bayernem. - Jeśli władze Bayernu uważają, że Ronaldo nadal jest fizycznie w stanie pomóc przez rok lub dwa i że mogą zainwestować mniej więcej podobną kwotę jak na Lewandowskiego, to powinni o nim pomyśleć - ekscytował się taką możliwością był reprezentant Niemiec, Lothar Matthaeus.
Wszystko to jednak medialne spekulacje. Znany ze znakomitych informacji o klubie dziennikarz - Christian Falk - przekazywał już, że Bayern nie złożył i nie złoży oferty Ronaldo. Teraz potwierdza to dyrektor wykonawczy klubu Oliver Kahn.
- Choć tak bardzo cenię sobie Ronaldo jako jednego z najlepszych piłkarzy w historii, to jego transfer nie pasowałby do naszej filozofii - powiedział Niemiec w rozmowie z dziennikiem "Kicker".
Wcześniej Kahn przekonywał, że w kwestii Lewandowskiego Bayern nie widzi innej możliwości jak ta, że Polak wypełni swój kontrakt. - Jeśli chodzi o Roberta, niewiele się zmieniło. Ma kontrakt ważny do 2023 roku i z radością zobaczymy go na pierwszym treningu. Nie mam nic więcej do dodania w tym temacie - mówił Niemiec na prezentacji Sadio Mane.
Na razie nie wiadomo, czy Lewandowski pojawi się na pierwszym treningu mistrzów Niemiec. Tego dowiemy się już na początku przyszłego tygodnia. Niemieckie media informowały jednak, że coraz więcej wskazuje na to, że Polak pójdzie na wojnę z klubem i podobnie jak Ronaldo, rozpocznie strajk.