Na razie najbardziej złośliwie Niemcy komentują słowa Roberta Lewandowskiego z niedawnej rozmowy z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim. W podkaście Onetu Lewandowski przyznał, że chce odejść, by poczuć "więcej emocji w swoim życiu".
Dziennikarze serwisu ran, związanego z programem o tym samym tytule emitowanym w programie Sat. 1, wynaleźli Lewandowskiemu kilka sposobów, by poczuł emocje bez odchodzenia do Barcelony. Mógłby na przykład przenieść się do VfB Oldenburg, który "awans do III ligi świętował tak, jakby wygrał Ligę Mistrzów" – piszą dziennikarze. I zachwalają efekt uboczny tego ruchu: "Patrzenie na odcinek wypłaty co miesiąc prawdopodobnie za każdym razem na nowo budziłoby w nim trwogę – to też są emocje" - piszą.
Inne propozycje są mniej dowcipne. Dziennikarze proponują, by Lewandowski zrobił playlistę na Spotify i na pytanie na konferencjach prasowych odpowiadał z podkładem muzycznym, co dawałoby odpowiedź, w jakim jest nastroju. Jeszcze inny pomysł jest taki, aby powspominał, jak żegnał się z Borussią Dortmund, która – jak z przekąsem zauważają w serwisie ran – "uczyniła go wielkim". Dziennikarze dodają, że w Bayernie Lewandowski nie ma co liczyć na ciepłe pożegnanie, bo wielu fanów ma do niego żal.
Z tego powodu dziennikarze proponują Lewandowskiemu, aby obejrzał – oczywiście dla emocji – wszystkie sezony "Gry o Tron" i poczuł złość i rozczarowanie po ostatniej serii, jaką poczuli wszyscy fani na świecie. Wtedy Polak będzie mógł poczuć te same uczucia, których doświadczają kibice Bayernu, gdy dowiedzieli się, że Lewandowski nie chce wypełnić swojego kontraktu do końca, czyli do czerwca 2023 r.
W trakcie meczu reprezentacji Polski z Belgią równie dowcipny chciał być Günter Klein z Merkur.de. Gdy kadra Czesława Michniewicza traciła gola za golem, dziennikarz pisał na Twitterze: "Czy Lewandowski będzie grał na mistrzostwach świata dla Polski, czy też coś w nim umarło i będzie chciał poczuć emocje w drużynie Kataru?".
Serwis Merkur.de w czwartek opublikował artykuł, jak ataki ego (w oryginale Ego-Anfal) Lewandowskiego negatywnie wpływały na zespół. To właśnie Polak – jak piszą dziennikarze z Monachium – jest winny temu, że trener nie mógł wprowadzać taktyki, która miała polegać na zwiększeniu efektywności gry skrzydłami. "Julian Nagelsmann wziął swojego napastnika na bok, aby wyjaśnić mu, jak może lepiej ustawić się przy dośrodkowaniu. Lewandowski podobno nie miał ochoty na tę zmianę i przypomniał trenerowi Bayernu, że to on strzelił 41 bramek w jednym sezonie – a nie Nagelsmann" – napisał serwis Merur.de. Dodał jeszcze, że to nie pierwszy "atak Lewandowskiego na taktykę Bayernu", a wybujałe ego Polaka najbardziej dało znać o sobie w pragnieniu opuszczenia Bayernu, które wcale nie wybuchło w tym roku, ale dużo wcześniej.
To była odpowiedź Merkur.de na pojednawcze słowa Polaka. Lewandowski zdecydował się na wywiad z dziennikiem "Bild", w którym ewidentnie chciał uspokoić niemieckich fanów i ostudzić emocje wywołane jego słowami o Bayernie, które za Odrą odbierane są jako atak na klub. – Nie jestem egoistą – powiedział Polak. – Wiem, co miałem w Bayernie i bardzo to doceniam. Przez osiem lat robiłem wszystko, aby nie zawieść klubu i kibiców – dodał, zapewniając, przy okazji, że drużynę mistrza Niemiec darzy wielkim szacunkiem. Lewandowski dodał także, że "nie chce eskalacji" i liczy, że sprawę uda się załatwić w ciszy.
Nadzieje Lewandowskiego są więcej niż płonne. Mleko się już rozlało i jak pokazuje odpowiedź Merkur.de nie będzie ani ciszy, ani słabszych ataków na Polaka. Zresztą ten "program" niemieckich mediów już kilka dni temu nakreślił Steffen Meyer z serwisu web.de. Twierdzi on, że "Lewandowski niszczy swój pomnik", który postawił w Bayernie. I że rysy, które się na postumencie pojawiły, zostaną już na zawsze.
Merkur.de zajął się też słowami Lewandowskiego z rozmowy z Wojewódzkimi i Kędzierskim: o tym, że transfer to kwestia poczucia emocji, a nie pieniędzy. W odpowiedzi cytuje Uliego Hoenessa, byłego prezesa Bayernu: - Tu chodzi o pieniądze i tylko o pieniądze.
Zdaniem Niemców Lewandowski wcale nie będzie zarabiał w Hiszpanii mniej niż w Niemczech. Po pierwsze dlatego, że będzie płacił dużo niższe podatki. Skorzysta z tzw. Prawa Beckhama, które zwalnia zawodników przychodzących do Hiszpanii z progresywnej skali podatkowej i daje im możliwość rozliczania się według najniższej stawki (24 procent). W Niemczech Lewandowski płacił (w punktach procentowych) dwa razy wyższe podatki. Do tego Polak skorzysta na tym, że "Barcelona jest maszynką do pozyskiwania prywatnych sponsorów" i będzie z tytułu umów marketingowych zarabiał więcej niż Niemczech. Kolejnym benefitem dla Polaka ma być to, że dostanie trzyletni kontrakt, podczas gdy w Bayernie mógłby liczyć co najwyżej na przedłużenie o rok.
Za grillowanie Lewandowskiego bierze się też poważna prasa. Tak jak "Die Zeit". Redaktor naczelny Christof Siemens zamieścił w swoim komentarzu o Polaku wiele niepochlebnych opinii. Jak choćby taką, że Lewandowski właściwie co roku wykonuje swoje ulubione przedstawienie: "jestem gwiazdą, wypuście mnie stąd". I wszystko zaczęło się w Dortmundzie, gdzie "jęczał" przez wiele miesięcy, że chce do Bayernu.
"Robert, zbliżający się do końca kariery, jest zmęczony sobą. Dzięki żelaznej dyscyplinie mógł stać się najlepszy na świecie, ale nigdy nie został gwiazdą światowego formatu. Cena, którą go teraz oznaczono, jest upokarzająco niska: nie jest już wart nawet 40 milionów euro, tyle, co jedna z nóg Dembélé, którego też nikt nie zna. Ktoś taki jak Lewandowski, który na polecenie żony rezygnuje z deseru, a w najlepszym razie zjada go przed daniem głównym (to podobno zdrowsze) - kogoś takiego można szanować, ale nie podziwiać, a już na pewno nie kochać".
Porównanie Lewandowskiego do nogi Dembélé jest wyjątkowo obraźliwe. Tak naprawdę widać, że autor nie zdaje sobie sprawy, że 40 mln euro za zawodnika blisko 34-letniego, który ma tylko rok ważnego kontraktu, to cena astronomiczna. To nie z Dembele, który odszedł z Borussii do Barcelony za 140 mln euro, trzeba ją porównywać, ale z Cristiano Ronaldo, który z Juventusu przeszedł do Manchesteru United za 15 mln euro.
Siemens sugeruje, że Lewandowski odchodzi z Bayernu przede wszystkim, by poczuć się gwiazdą. Dlatego pokazuje się w Monako na Grand Prix Formuły 1 i na czerwonych dywanach festiwalu filmowego w Cannes. "Miejscach, które jego bawarscy oprawcy: Oliver Kahn i Hasan Salihamidźić znają tylko z plotkarskiej prasy".
Siemens transfer Lewandowskiego porównuje do przedstawienia teatralnego i też sugeruje, że chodzi o pieniądze: "O tym, że na starość chce zarobić znacznie więcej niż 20 mln euro, które co roku przekazują mu chłodni mieszkańcy Monachium, wspomina się oczywiście tylko w napisach końcowych reżysera Lewandowskiego".
Festiwal upokarzania Lewandowskiego trwa w Niemczech najlepsze. Można jeszcze długo cytować jego odcinki. O tym, że Lewandowski "oszalał" (tak pisze Pit Gottschalk ze Sport1.de), czy też wyliczenia statystyków, iż bez Polaka Bayern radzi sobie równie dobrze jak z nim w składzie.
Okazało się też, że przy okazji transferowych przepychanek spadła też klasa sportowa Lewandowskiego. Według "Kickera" Polakowi, choć wciąż jest najlepszym graczem w Bundeslidze, nie przysługuje już "klasa światowa", ale niższa: "klasa międzynarodowa". W głosowaniu piłkarzy też Polak spadł z piedestału. Najlepszy w Bundeslidze jest teraz Christopher Nkunku, na którego zagłosowało 42,5 procent zawodników, którzy wzięli udział w głosowaniu. Lewandowski dostał 11,4 procent i był drugi.
Lewandowski musi się przygotować, że dopóki sprawa będzie w zawieszeniu o żadnej deeskalacji nie może być mowy.