Robert Lewandowski przebywa obecnie na zgrupowaniu reprezentacji Polski, które rozpoczął mocnym uderzeniem na konferencji prasowej. - Na dziś pewne jest, że moja historia z Bayernem dobiegła końca. Po ostatnich miesiącach nie wyobrażam sobie dalszej współpracy - powiedział polski napastnik tydzień temu.
W nieco innym świetle sprawę transferu Lewandowskiego stawia Uli Hoeness, honorowy prezes Bayernu. - Zawsze mówiłem, że jeśli nie otrzymamy alternatywy, która naszym zdaniem może go w pewnym stopniu zastąpić – co w tej chwili wydaje się trudne – to zdecydowanie będę zdania, jak wszyscy inni w klubie, że zostaje jeszcze rok - powiedział w rozmowie z niemieckim portalem sport1.de. - Potem zobaczymy, czy w przyszłym roku odejdzie za darmo, czy może przedłuży umowę. Tego nikt nie wie - dodał Hoeness.
Lewandowski do tej pory był szczęśliwy w Monachium. Hoeness został więc zapytany, co zmieniło się w ostatnich miesiącach. - Nic się nie stało. Jest taki, jaki był zawsze. Upewnia się, że jego interesy są spełnione. W tej chwili sprawy nie potoczyły się tak, jakby chciał on, a zwłaszcza jego agent, więc obaj są źli z tego powodu - wyjaśnił były prezes Bayernu.
- Radziłbym wszystkim zaangażowanym, aby zachowali obiektywizm i nie dopuścili do dalszej eskalacji sprawy. Wtedy wkrótce słońce znów zaświeci nad domem Lewandowskiego w Monachium - zakończył Hoeness, dając do zrozumienia, że jego zdaniem Lewandowski wypełni kontrakt w Bayernie Monachium.
Kontrakt Roberta Lewandowskiego z Bayernem Monachium obowiązuje do końca sezonu 2022/2023. Polskim napastnikiem od kilku tygodni interesuje się FC Barcelona, która złożyła już za niego pierwszą ofertę. Bayern uważa jednak, że zaproponowane przez Hiszpanów 32 miliony euro to zbyt niska kwota, by puścić Lewandowskiego. Działacze mistrzów Niemiec oczekują za Polaka co najmniej 40 milionów euro