Rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski przed czerwcowymi meczami w Lidze Narodów. Na pierwszej konferencji prasowej pojawił się Robert Lewandowski. Wśród dziennikarzy pojawili się ludzie z Hiszpanii, aby wypytać kapitana polskiej kadry o transfer do Barcelony. I nie zawiedli się, bo Lewandowski odpalił bombę. - Na dziś pewne jest, że moja historia z Bayernem dobiegła końca. Po ostatnich miesiącach nie wyobrażam sobie dalszej współpracy. Transfer będzie dobrym rozwiązaniem dla obu stron. I wierzę, że Bayern nie zatrzyma mnie tylko po to, że może to zrobić – powiedział piłkarz. Jego wypowiedź obiła się szerokim echem w całej Europie. Wywołała również odpowiedź prezesa klubu, Olivera Kahna.
- To niesamowicie mocne słowa. I nie ma przypadku w tym, że właśnie teraz padły – uważa były reprezentant Polski Tomasz Hajto. Twierdzi on, że Lewandowski wykorzystuje to, że w klubie doszło do zmiany kadry zarządzającej. - Prasa w Niemczech i Hiszpanii ma się czym zająć. Nie przypominam sobie, by jakikolwiek piłkarz potraktował Bayern w taki sposób. W atmosferze konfliktu i skandalu z Bayernu odchodzili Ballack, Basler czy Effenberg, ale tam chodziło o inne, pozasportowe sprawy. Oni poszli z Bayerem na wojnę, ale tę wojnę wygrywał Bayern. Teraz sytuacja jest inna. Na wojnę z Beckenbauerem, Hoenessem czy Rummeniggem "Lewy" nie chciałby iść, ale wykorzystał z Zahavim ten moment, że Kahn dopiero się uczy, a Salihamidzić to sympatyczny "chłopak na posyłki". Poprzednie władze Bayernu były niewzruszalne. Obecne nie mają tak mocnego kręgosłupa – mówi w rozmowie z WP Sportowe Fakty.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
Pozostaje pytanie, jak zareaguje Bayern. Lewandowski ma jeszcze rok kontraktu z klubem i być może będzie musiał go wypełnić. - Bayern może teraz zrobić pokazówkę. Wykorzystać "Lewego" do udowodnienia, że nikt nie będzie mu dyktował, co ma robić. Pokazać kibicom, że nikt nie może wywierać na nim takiej presji. Robert może usłyszeć, że ma jeszcze rok kontaktu i musi go wypełnić. I co? "Lewy" nie będzie grał za 30 mln euro? Przecież nie będzie strajkował – powiedział Hajto.
Były kadrowicz dodaje, że Lewandowski może żałować, że nie odszedł rok temu. Wówczas Bayern mógłby być bardziej skłonny do tego, żeby wypuścić go wcześniej. - Nie dziwię się jego rozżaleniu, bo po tym wszystkim, co zrobił dla Bayernu, został potraktowany bardzo, bardzo źle. Zarówno jeśli chodzi o rozmowy o kontrakcie, a raczej ich brak, jak i publiczne wypowiedzi władz klubu. A jeśli do tego usłyszał kategoryczne "nie" w kwestii transferu i został potraktowany z góry, to musiał iść na taką wojnę. Z drugiej strony, najlepszy czas na odejście Robert miał rok temu. Wtedy mógłby odejść za 80-100 mln euro i Bayern byłby usatysfakcjonowany. Bayern wychodzi teraz ze słusznego założenia, że nie znajdzie następcy "Lewego" za 30 mln euro. Nie ma na to żadnych szans – uważa Hajto.
Według mediów za około 30 milionów euro do Bayernu może trafić Sadio Mane. Senegalczyk podjął już decyzję o opuszczeniu Liverpoolu. Nie wiadomo jednak, czy rzeczywiście ma być następcą Lewandowskiego, czy Serge'a Gnabry'ego, który również jest blisko odejścia z klubu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!