"Przereklamowany". Niemieccy dziennikarze urządzili długi seans krytyki Lewandowskiego

Kacper Sosnowski
"Robert Lewandowski potrafi wszystko bardzo dobrze, ale nie robi nic wybitnego" - tak podsumował dekadę polskiego napastnika w Bundeslidze Oliver Fritsch, dziennikarz tygodnika "Die Zeit". W specjalnym podcaście wraz z kolegą z redakcji przedstawił argumenty na to, że to Polak bardziej korzystał na swej obecności w Bayernie, a nie odwrotnie.

Olivier Fritsch i Fabian Scheler to dziennikarze sportowi poczytnego w Niemczech tygodnika "Die Zeit". Wydawaną w Hamburgu gazetę co tydzień czyta ponad 600 tys. osób. Od drugiej połowy kwietnia panowie prowadzą też piłkarski podcast. W pierwszym odcinku zajęli się obecnym i ostatnim królem strzelców Bundesligi. Określili go mianem "przereklamowanego" piłkarza. W obecnej sytuacji taką retorykę można by ocenić jako próbę robienia dobrego klimatu pod prawdopodobny transfer i bagatelizowania straty Bayernu, która może nastąpić tego lata. Tyle że podcast nagrano prawie miesiąc temu, gdy jeszcze wola opuszczenia Monachium przez Lewandowskiego nie była tak wyrazista, a FC Barcelona, do której ma przejść, pojawiała się bardziej w sferze plotek.

Zobacz wideo Borek: Lewandowski chyba dojrzał do tego, by zmienić otoczenie

Środkowy pomocnik w Bayernie? "Wymarzona praca"

Po tezach przedstawionych przez obu panów można odnieść wrażenie, że Bayern za Lewandowskim płakać nie powinien. "On jest beneficjentem dominacji Bayernu i to jest też oznaka słabości Bundesligi" - oznajmił Fritsch. Dziennikarz zwrócił uwagę, że "bycie środkowym napastnikiem w Bayernie to jest dla piłkarza wymarzona praca". To dlatego, że drużyna gra bardzo ofensywnie i w praktyce czasem podczas meczu biega w niej czterech czy nawet pięciu napastników. Zdaniem komentatorów "Die Zeit" Lewandowski otoczony Sergem Gnabrym, Thomasem Muellerem, Leonem Goretzką, czy Leroyem Sane, a także wsparty wysoko grającymi bocznymi obrońcami ma sytuację, w której "ciągle dzieje się coś w polu karnym, z czego on korzysta".

Dziennikarze podkreślają też, że niemieckie rozgrywki stają się coraz bardziej nastawione na ofensywę i zdobywa się w nich coraz więcej goli, co widać w statystykach. Dekadę temu średnia goli w sezonie, nie przekraczała trzech bramek na mecz. Obecnie od kilku lat jest stale wyższa od tej liczby, a w sezonie 2019/20 osiągnęła dawno nienotowane 3,21 gola na spotkanie. Tę ofensywność Bundesligi widać na całym niemieckim piłkarskim podwórku. Fritsch i Scheler zastanawiają się, dlaczego zachwycać się w niej tylko Lewandowskim, który dwa lata temu strzelił 34 goli, a nie zachwycać się Timo Wernerem, który miał ich wtedy o kilka mniej (28). Zresztą w obecnym sezonie zwracają uwagę na podobną sytuację z Patrickiem Schickiem z Bayeru Leverkusen, który na 24 gole potrzebował tylko 27 meczów, w dodatku strzelał niemal wszystkie z gry. Lewandowski trafił 35 razy, ale w 34 grach (5 goli było z rzutów karnych). Co z ostatnim sezonem, w którym Polak strzelił 41 goli i pobił legendarny wyczyn Gerda Muellera? Zdaniem dziennikarzy tylko potwierdza to teorię o tym, że w Bundeslidze coraz łatwiej się je strzela. Porównywanie obu zawodników jest według nich "niedopuszczalne"

Dużo goli, czyli efekt słabej defensywy

Nabijanie licznika i jak nazywają to dziennikarze "przecenianie statystyk Lewandowskiego", to również ich zdaniem efekt defensywnej słabości, z którą mierzy się Bundesliga. Tę defensywną słabość komentatorzy widzą nawet w meczu, w którym Lewandowski przeszedł do historii i księgi rekordów Guinnessa. Chodzi o spotkanie z września 2015 roku, kiedy strzelił 5 goli w 9 minut Wolfsburgowi. W podcaście "Die Zeit" dyskutujący o wydarzeniu skupiają się raczej na kiepskim zachowaniu w tych sytuacjach rosłych obrońców Wolfsburga (Dantego i Naldo), którzy "zarobili w Bundeslidze sporo pieniędzy mimo ich defensywnych słabości". Dziennikarze podobnie podeszli też do czterech goli wbitych przez Lewandowskiego Realowi Madryt, jeszcze za czasów jego gry w BVB. Przypomnieli, że wtedy Polak raz wepchnął piłkę do bramki z 3 metrów, raz trafił z 5 metrów, będąc sam z bramkarzem i dołożył trafienie z karnego. Fritsch i Scheler radzą też wszystkim na spokojnie "przyjrzeć się strzelanym przez Lewandowskiego bramkom i ocenić, ile jakości i specjalnych umiejętności było potrzebne w tych sytuacjach, by te gole zdobyć?" Ich zdaniem w większości wypadków były to proste trafienia.

"W wielkich meczach Lewandowskiemu prawie nigdy nie zdarzają się spektakularne gole" - mówią dziennikarze. Zaznaczają, że Lewandowski nawet w Lidze Mistrzów zwykle swobodniej strzelał bramki w pierwszej, grupowej fazie rywalizacji, a im turniej trwał dłużej, a rywale byli mocniejsi, tym bardziej Polak przygasał. W przypadku tego gracza nie ma też mowy o jakiś zachwycających rajdach i solowych akcjach, bo "nie jest on topowym dryblerem". Choć do sezonu 2019/20, kiedy Bayern wygrał Champions League, a Polak strzelał gole aż do półfinału, komentatorzy się specjalnie nie odnieśli, to porównali Lewandowskiego do innych zawodników, którzy "mają więcej piłkarskiej klasy od niego".

Wymieniają: Cristiano Ronaldo, Lionela Messiego, Kyliana Mbappe, czy Karima Benzemy. Benzema ich zdaniem ma "lepiej ułożoną nogę i jest lepszy technicznie, perfekcyjnie dogrywający", Messi podobnie jak Ronaldo biją Polaka "rzutami wolnymi i podaniami na nos", Mbappe przerasta go nie tylko szybkością, ale i dryblingiem, zresztą ten argument dotyczył właściwie całej czwórki. Ten kunszt techniczny i spektakularność występów i goli to ich zdaniem czynniki, które "odróżniają piłkarzy wybitnych od tych bardzo dobrych". Stąd ich zdaniem ekscytacja Lewandowskim w Bundeslidze jest "oznaką słabości ligi".

"Lewandowski potrafi wszystko bardzo dobrze, ale nie robi nic wybitnego"

Dziennikarze dodają też, że choć Lewandowski w trakcie swej kariery bardzo się rozwinął to często "swoje zaległości czy niedociągnięcia przesłaniał odrobiną sprytu", a szkolony na polskim podwórku miał czym się zajmować. Długo też pracował nad wykonywaniem rzutów wolnych, co nie jest jego najmocniejszą stroną i wciąż podchodzi do nich sporadycznie. Za to znalazł sposób na karne "ze zwolnieniem i przeskokiem", które też jego statystyki ciągną do góry. Jak zauważają autorzy podcastu karny dla Bayernu to 90 procent szans na gola jeśli do piłki podejdzie Lewy.

Dziennikarze nie skupiają się tylko na pewnych minusach Polaka, ale punktują jego plusy: "dobry strzał swoją silną prawą nogą i dobry słabszą lewą, dobrą grę głową, znakomite przyjęcie piłki w różnych sytuacjach, zatrzymywanie jej w powietrzu, pracę na całym boisku, unikanie kontuzji" i to wszystko - dodają. Nie dziwią się, że najlepszy piłkarz w plebiscycie FIFA nie dostał "Złotej piłki" France Football, ani że w konkursie FIFA nie głosował na niego Messi. "Robert Lewandowski potrafi wszystko bardzo dobrze, ale nie robi nic wybitnego" - brzmiała jedna z tez.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.