Dla Bayernu sprzedanie Lewandowskiego byłoby potrójną katastrofą

Odejdzie czy nie odejdzie? Media w Polsce od tygodni żyją ewentualnym transferem Roberta Lewandowskiego. Nikogo nie przekonuje jasne stanowisko Bayernu: zero szans. A przecież dla niemieckiego klubu pozbycie się Polaka byłoby potrójną katastrofą: finansową, wizerunkową i sportową - pisze Michał Kiedrowski ze Sport.pl.

Gdyby w Bayernie pozwolili odejść Lewandowskiemu, byliby szaleni. Wszystkie atuty są po ich stronie: Polak ma ważny kontrakt jeszcze na rok, w dodatku to zawodnik w świetnej dyspozycji i w tym sezonie nie dał sygnału, by obawiać się, że w przyszłym roku forma najlepszego strzelca świata może się obniżyć.

Ale każdy wie – nawet jeśli głośno tego nie mówi – że zegar tyka. W tym roku Lewandowski skończy 34 lata. Jak na piłkarza to wiek zaawansowany. Istnieje ryzyko, że w końcu forma Polaka zacznie spadać. Biorąc pod uwagę, jakim Lewandowski jest profesjonalistą, można założyć, że nie stanie się to ani za rok, ani za dwa. Co będzie później, to ryzyko. I właśnie to ryzyko ważą w Bayernie, zastanawiając się, o ile przedłużyć kontrakt ze swoją największą gwiazdą. Innej opcji pewnie nie przewidują. 

Zobacz wideo

Bayernowi sprzedaż Lewandowskiego w żaden sposób się nie opłaca

Sprzedaż Polaka w obecnym oknie transferowym byłaby przecież katastrofą. Najpierw finansową. Oczywiście pada kuriozalny argument, że to ostatni moment, żeby Bayern na Lewandowskim zarobił. Tyle tylko, że mistrz Niemiec to nie jest taki klub, który czerpie dochody ze sprzedaży piłkarzy. Najważniejsze źródła dochodu dla Bayernu to przychody marketingowe, telewizyjne i z dnia meczowego. I żeby maksymalizować zyski z tych źródeł, potrzebuje Lewandowskiego, który jest magnesem dla kibiców, telewidzów i reklamodawców. A dodatkowo strzela gole, które dają mistrzostwo (i przy okazji premie od sponsorów) oraz awanse w Lidze Mistrzów (i premie od UEFA).

Żeby Bayern mógł zrekompensować stratę Lewandowskiego, musiałby kupić w jego miejsce zawodnika tej samej klasy, a to kosztowałoby o wiele więcej niż te 60 mln euro (kwota odstępnego plus oszczędności na pensji Polaka), które "zyskałby" na transferze swojego najlepszego piłkarza. 

Innymi słowy: Bayern zarabia na kupowaniu piłkarzy, a nie ich sprzedawaniu. Transferami do klubu poprawia wartość sportową i zwiększa przychody od sponsorów, kibiców i stacji telewizyjnych.

Sprzedaż Lewandowskiego zepchnie Bayern do drugiej kategorii

Za tym idzie katastrofa wizerunkowa. Przecież sprzedając najlepszego i najbardziej rozpoznawalnego gracza, Bayern pokazałby, że jest klubem drugiej kategorii. Oczywiście, wielu kibiców w Polsce wzruszy ramionami i powie: przecież tak jest – gdzie mu tam do Realu czy Barcelony. Ale w tym wypadku nie chodzi o to co myślą fani, ale co komunikuje klub.

A Bayern chce uchodzić za klub z najwyższej półki. W naszych czasach posiadanie gwiazdorów w składzie jest równie ważne jak sukcesy sportowe. W końcu media więcej miejsca na co dzień poświęcają spekulacjom transferowym niż wynikom na boisku. Coś niecoś wiedzą o tym w PSG. Paryżanie nie wygrali Ligi Mistrzów, ale i tak kupując Neymara, Mbappe i zatrudniając Messiego, komunikują światu: jesteśmy najlepsi na świcie, bo u nas grają supergwiazdy.  

Z tego punktu widzenia lepiej pozwolić Lewandowskiemu odejść za darmo za rok, sprzedając historyjkę o zachłanności zawodnika, potrzebie odmłodzenia drużyny lub złym wpływie na kolegów z drużyny niż sprzedawać go za niewielkie w stosunku do budżetu drużyny pieniądze. W świat poszedłby komunikat: coś w tym klubie jest nie tak, skoro za "niewielką sumę" pozbywają się najlepszego napastnika świata. Żeby przykryć taką skazę na wizerunku, Bayern musiałby kupić wielką gwiazdę w miejsce Lewandowskiego. Na razie zanosi się jednak, że Erling Haaland wybierze Manchester City, a nie Bayern.

Odejście największej gwiazdy często wywołuje spustoszenie

Jeśli chodzi o aspekt sportowy to tu najtrudniej wyrokować, jakie spustoszenie wywołałby transfer Polaka. Zawsze może się okazać, że któryś z obecnych zawodników Bayernu przeżyje niezwykły wybuch talentu albo trener Julian Nagelsmann wprowadzi taki sposób gry, który przykryłby brak Lewandowskiego. Takie przypadki zawsze mogą się zdarzyć. Doświadczenie poprzednich sezonów mówi jednak co innego.

Eksperci nie mają wątpliwości, że to bramki Polaka były tym, co przykrywało niedostatki Bayernu. Zresztą pozbycie się zawodnika tej klasy często ma negatywne skutki. Przekonał się o tym Real po sprzedaży Cristiano Ronaldo, czy Barcelona, gdy odszedł z niej Lionel Messi. 

Biorąc pod uwagę racjonalne argumenty, na transfer Lewandowskiego nie ma szans. No, chyba że rzeczywiście ktoś w Bayernie upadnie na głowę.

Copyright © Agora SA