W trakcie meczu Bayernu Monachium z Freiburgiem doszło do kuriozalnej sytuacji. Mistrzowie Niemiec grali przez 17 sekund z dodatkowym zawodnikiem, co zauważył Nico Schlotterbeck z Freiburga. Klub złożył odwołanie, ale nie domagał się w nim walkowera, tylko zmian w regulaminie. Ostatecznie Sąd Sportowy DFB odrzucił odwołanie Freiburga, w związku z czym zostaje utrzymany pierwotny wynik meczu, czyli 4:1. "Zespół sędziowski w sposób zawiniony nie dopełnił obowiązków pod kilkoma względami" - tłumaczy federacja.
Dietmar Hamann rozmawiał z portalem spox.com po decyzji DFB związanej z odrzuceniem odwołania Freiburga. Były piłkarz Bayernu Monachium skrytykował postawę mistrzów Niemiec. - Żadna osoba z Bayernu nie przyznała się do winy. Trzymali tablicę, na której znajdowała się błędna liczba. Jeśli wchodzisz na boisko, to robisz to wtedy, kiedy gracz opuści boisko. To niesamowita zarozumiałość. Jeśli popełniasz błąd, to musisz się do niego przyznać. Spychanie Freiburga do narożnika jest bezsensowne - powiedział.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Freiburg miał nie tylko prawo, ale i obowiązek, żeby się odwołać. Chodzi o to, żeby Bundesliga była uczciwa. To było naruszenie przepisów, które powinno było zostać ukarane. No ale jeśli to Bayern miałby stracić punkty, to już inna kwestia - dodał Hamann, jasno dając do zrozumienia, że nie rozumie decyzji DFB związanej z odrzuceniem odwołania. Wcześniej Dietmar Hamann podkreślał, że przepisy pozostawiały niewiele miejsca na interpretację.
Dzięki utrzymaniu pierwotnego wyniku Bayern Monachium powiększył przewagę nad Borussią Dortmund do dziewięciu punktów. Zespół prowadzony przez Marco Rose przegrał w miniony weekend z RB Lipsk (1:4). Bayern zaskakująco przegrał 0:1 z Villarrealem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. - Bayern nie miał żadnej odpowiedzi czy argumentów na grę rywala. Byli gorsi pod każdym względem - zauważył Hamann w rozmowie z portalem sportbuzzer.de.