W ostatnią sobotę w meczu 28. kolejki drugiej Bundesligi Hansa Rostock pokonała na własnym stadionie 1:0 ekipę FC St. Pauli, przez co ta spadła na trzecie miejsce w tabeli. Po zakończeniu meczu w pobliżu stadionu doszło do groźnych incydentów, w których główną rolę odegrali kibole gospodarzy.
Według zespołu z Hamburga kibice Hansy zaatakowali trybunę przeznaczoną dla gości w trakcie przerwy. Przez "kilka minut" rzucano w jej stronę środkami pirotechnicznymi i racami, podczas gdy obecne na stadionie jednostki policji nie interweniowały. "Był to atak, w którym umyślnie zagrażano zdrowiu wszystkich fanów. Późniejsza przemoc policji wobec kibiców była arbitralna i nieproporcjonalna" – podano w oświadczeniu. W rezultacie doszło też do "kontrreakcji" zwolenników St. Pauli.
Po meczu ponownie doszło do "aktów przemocy policji wobec kibiców FC St. Pauli poprzez użycie pałek, armatek wodnych i gazu łzawiącego po tym, jak nasi kibice zostali ponownie zaatakowani przez grupę fanatyków Hansy, gdy byli przetrzymywani na bardzo małym obszarze i nie mieli możliwości ucieczki przed atakiem". Klub podał, że efektem tego był "wybuch paniki".
FC St. Pauli we współpracy ze sklepem kibica i Braun-Weiss Hilfe (wsparcie prawne dla kibiców piłki nożnej) dokonało przeglądu i oceny wstępnych raportów i zebrało niezbędne fakty w celu analizy. W efekcie ustalono, że "policja nie wypełniła swoich obowiązków w sposób należyty". Zamiast tego funkcjonariusze mieli "celowo akceptować problemy kibiców, zarówno w przerwie, jak i po ostatnim gwizdku oraz podczas wsiadania do autobusów".
Trzecia drużyna drugiej Bundesligi zapowiedziała, że będzie prowadzić dalszą analizę sprawy i zaoferowała wsparcie poszkodowanym kibicom. Policja w Rostocku nie skomentowała jeszcze incydentów. Na pytanie niemieckich mediów powiedziano tylko, że operacja jest „obecnie oceniana krytycznie".