Thomas Mueller wraz ze swoją żoną Lisą, mistrzynią w ujeżdżeniu koni, prowadzą stadninę "Gut Wettlkam". Muller regularnie uczestniczy w zawodach, w których startuje jego partnerka. - Przychodzę tutaj, aby zobaczyć, czy wszystko jest w porządku - odpowiedział zapytany, dlaczego kocha konie. - I po marchewki. Jestem dyrektorem zarządzającym marchwi - żartował.
- Czasami trochę pomagam, ale to biznes mojej żony. Bardzo to lubię. Konie sprawiają, że czuję się komfortowo. Ich nastawienie i to, jak wyglądają i sposób, w jaki żyją. Jest fajnie. Łatwo się zrelaksować w towarzystwie koni - opowiadał cytowany przez "The Sun".
Kontrowersje budzi fakt, że Muellerowie zarabiają na końskim nasieniu. Za jedną zamrożoną dawkę pobierają 200 euro. Obrońcom praw zwierząt nie podoba się to, że właściciele koni zmuszają zwierzęta do "nienaturalnych aktów seksualnych, aby uzyskać z nich maksymalny zysk".
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
Tym bardziej że jak poinformował Mueller, jeden z koni doznał kontuzji. "Mamy złe wieści. Nasz ulubiony D'Avie nie będzie dostępny w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Niestety, poślizgnął się podczas próby przygotowującej do sezonu lęgowego i będzie musiał odpocząć. To twardy chłopak, mogło być gorzej" - napisał piłkarz. "Obrażenia, których doznał D'Avie były możliwe do uniknięcia i niepotrzebne" - mówi Jana Hoger, rzeczniczka Pety, czyli organizacji dbającej o prawa zwierząt.
To kolejny piłkarz, który został skrytykowany za traktowanie swoich zwierząt. Kilka dni temu "The Sun" opublikował nagranie z mediów społecznościowych, na którym Kurt Zouma kopie swojego kota, a innym razem uderza go otwartą dłonią. Zouma został potępiony przez wszystkich. Przemoc wobec zwierząt potępił również jego klub, West Ham United. Ale Zouma i tak wyszedł w podstawowym składzie na mecz ligowy z Watford. Kibice obu zespołów nie oszczędzali piłkarza. Buczeli i gwizdali za każdym razem, kiedy był przy piłce. Zawodnikowi odebrano koty, a klub ukarał go finansowo.