Erling Haaland jest jednym z najbardziej pożądanych graczy na rynku transferowym. Norweg w tym sezonie rozegrał 20 spotkań, w których zdobył aż 23 bramki i zaliczył sześć asyst. Ten wynik mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie kontuzja, która przytrafiła mu się w październiku.
W ostatnim spotkaniu Bundesligi Haaland doznał urazu pachwiny, przez który musiał już w 62. minucie opuścić boisko. W oczy kibiców Borussii Dortmund po raz kolejny zajrzał strach, a to uczucie zgłębiło jeszcze niedawne oświadczenie klubu. - Haaland cierpi na problemy z mięśniami, które wymagają leczenia i dalszych badań w nadchodzących dniach - można było przeczytać na temat zdrowia napastnika.
Wygląda jednak na to, że cała sprawa może się zakończyć tylko na strachu. Według najnowszych informacji portalu Sport1.de badania, którym został poddany Erling Haaland w ostatnich dniach wykazały, że uraz nie jest aż tak poważny jak się początkowo wydawało. Wszystko wskazuje więc na to, że Norweg będzie gotowy już do gry w kolejnym spotkaniu Bundesligi z Bayerem Leverkusen, które odbędzie się 6 lutego.
Właśnie kontuzje zdają się być największą zmorą dotychczasowej kariery młodego Norwega. Uraz pachwiny odniesiony w meczu z Hoffenheim był już ósmym, którego Haaland doznał od maja 2020 roku. Taki stan rzeczy wywołuje ogromne zaskoczenie, ponieważ z relacji piłkarza wynika, że przywiązuje ogromną uwagę do dbania o własne ciało, a ciągle wypada z gry z powodu drobnych dolegliwości. Nasuwają się więc pytania, czy nie przeszkodzi mu to w zrobieniu wielkiej kariery.
W tym sezonie Haaland zdobył 16 bramek w 14 meczach ligowych i jest na trzecim miejscu w klasyfikacji strzelców za Robertem Lewandowskim (23 gole) oraz Patrikiem Schickiem (18).