Temat szczepień w Niemczech szczególnie ruszył w momencie, kiedy Joshua Kimmich publicznie przyznał, że nie przyjął szczepionki przeciwko COVID-19. "Nie zaszczepiłem się, bo osobiście mam obawy związane z brakiem długoterminowych badań nad szczepionkami. Często mam wrażenie, że w naszym społeczeństwie ten, kto nie został zaszczepiony, jest krytykowany" - powiedział Kimmich po meczu z Hoffenheim (4:0). Potem pojawiły się informacje, że piłkarze przebywające na kwarantannie wówczas nie otrzymają swoich wypłat.
Christian Heidel, dyrektor sportowy Mainz rozmawiał z dziennikiem "Mallorca Zeitung". Pracownik Die Nullfunfer ogłosił, że Mainz nie będzie podpisywał kontraktów z piłkarzami, którzy nie są zaszczepieni przeciwko koronawirusowi. "Podjęliśmy taką decyzję dla naszego dobra. Wybuch COVID-19 w ciągu sezonu, że pojawi się znacząca różnica. Mogę potwierdzić, że każdy zawodnik i pracownik zespołu jest w pełni zaszczepionych, a dwóch z kolei ma status ozdrowieńca. Oby dawki przypominające też zostały zaakceptowane" - powiedział.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Czy takie zasady wpłyną na obecnych piłkarzy Mainz, który nie przyjęli dwóch dawek szczepionki przeciwko koronawirusowi? "Nie możemy nikogo zmuszać do zaszczepienia się, ponieważ obecnie nie ma żadnych podstaw prawnych ku temu, aby wprowadzić obowiązkowe szczepienia" - odpowiedział Heidel. Dyrektor skorzystał z okazji, żeby też skrytykować działania niemieckiego rządu. "Tu jest coś nie tak, politycy przyzwyczaili się do reagowania, a nie ciągłego działania. Nikt nie podjął decyzji, która potem mogła go kosztować głosy. Po prostu czekali na rozwój sytuacji" - skwitował.
FSV Mainz obecnie zajmuje siódme miejsce z 21 punktami i traci zaledwie dwa punkty do Unionu Berlin, zajmującego miejsce gwarantujące udział w kwalifikacjach do Ligi Konferencji Europy. W następnej kolejce drużyna prowadzona przez Bo Svenssona zagra z Bayernem Monachium. To spotkanie odbędzie się w sobotę 11 grudnia o godzinie 15:30.