Tymoteusz Puchacz od lipca tego roku jest piłkarzem Unionu Berlin, który zapłacił za niego 2,5 miliona euro. Reprezentant Polski jak dotąd gra jedynie w Lidze Konferencji Europy i zanotował asystę w meczu z Kuopion Palloseura. Puchacz znalazł się zaledwie dwukrotnie na ławce rezerwowych Unionu w meczach Bundesligi - konkretniej z Bayerem Leverkusen (1:1) i FSV Mainz (2:1).
Tymoteusz Puchacz wziął udział w transmisji na żywo na kanale Foot Truck Live. Zawodnik Unionu Berlin opowiedział o sytuacji klubowej i stwierdził, że obecnie jest spokojny o grę. "To dziwna sytuacja o tyle, że jest dobrze, a nie jest dobrze. Myślę, że wszystko jest kwestią czasu. Ważne dla mnie jest to, że trener Urs Fischer nie miał żadnych zarzutów do mnie. Czuję się fajnie, robię swoje cały czas i trener chce, żebym był na sto procent gotowy" - rozpoczął.
"Trener na początku pokazywał mi mnóstwo rzeczy, jest dużo różnic w kwestii taktyki. Teraz czuję, że to łapię, jestem wolno wprowadzany, ale jestem też ufny. Skupiam się na tym, na co faktycznie mam wpływ. Trener wziął mnie na rozmowę i powiedział mi, że gram dobrze w kadrze, a w klubie na razie nie i on to rozumie. Wie, że musi to być dla mnie ciężkie i dodał, żebym się nie martwił. Ja słyszę takie słowa i zap******am. Jestem w nowym klubie, są tu nowe rzeczy, więc staram się jak najszybciej dostosować" - dodał Puchacz.
Dawid Szymczak na łamach Sport.pl pochylił się nad sytuacją Tymoteusza Puchacza w tym sezonie w Unionie Berlin i stwierdził wprost, co jest do poprawy w grze wahadłowego. "W skrócie - zarządzanie energią, utrzymywanie jej na wysokim poziomie przez cały mecz. Tak, by w skomplikowanym taktycznie systemie Unionu Puchacz nie stawał się trybem, który pracuje wolniej. Innymi słowy - chodzi o to, żeby pod koniec meczu reprezentant Polski potrafił biegać z podobną szybkością jak na początku. W Unionie szybko dostrzegli, że ta różnica jest u niego za duża" - czytamy.