Lewandowski wyrównał rekord Muellera dzięki Muellerowi. "Po co ty te karne ćwiczysz, skoro jesteś czwarty w kolejce?"

Dawid Szymczak
"Thomassist" Mueller przez cały sezon podawał do Roberta "Lewangolskiego". I tak razem rzucili się na rekordy: Polak już ma 40 goli w tym sezonie i zrównał się z Gerdem Muellerem, Niemiec ma 19 asyst i do rekordu brakuje mu jeszcze dwóch. Goni swoje osiągnięcie sprzed roku.

To prosty przykład wzajemnego doceniania się: Mueller lubi w wywiadach przekręcić nazwisko Lewandowskiego na "Lewangolski", z kolei Polak ostatnio przerobił imię Thomasa na "Thomassist". Na boisku jeden pomaga drugiemu. Rozumieją się bez słów i wzajemnie szukają. Ostatnio - gdy przyszło gonić rekordy - jeszcze wyraźniej. 

Zobacz wideo Jak to nie wpadło?! Robert Lewandowski mógł już pobić rekord Muellera [ELEVEN SPORTS]

- Z Thomasem obok jest mi łatwiej. Uzupełniamy się, bardzo mi pomaga, jest ruchliwy, więc czasami wydaje się, jakbyśmy mieli w polu karnym jednego dodatkowego zawodnika. Dzięki niemu mam więcej swobody, nie może mnie kryć dwóch lub trzech rywali - tłumaczy Robert Lewandowski.

- On wie, że kiedy podnoszę głowę, próbuję go znaleźć. Zawsze staram się szukać najprostszych sposobów na znalezienie drogi do bramki. Nie lubię wymyślnych zagrań, gram dla bramek. Robert to wie. Staram się dostarczać mu takie piłki, po których może strzelać gole. Zazwyczaj tak się to kończy - dopowiada Mueller.

"Po co ty te karne ćwiczysz, skoro jesteś może czwarty w kolejce?"

Nie rzuca się w oczy, nie od razu zachwyca warsztatem, ale jeśli się przyjrzysz - dostrzeżesz jego kunszt. Thomas Mueller w kategorii "aktor drugoplanowy" zgarnąłby wszystkie możliwe nagrody, bo doskonale rozumie swoja rolę, nieprzesadnie walczy o uwagę widza i dzięki niemu inni grają lepiej. W ostatnich meczach, gdy Lewandowski musiał nadrabiać cztery stracone przez kontuzje mecze, Mueller był pierwszy do pomocy. Chwilami to poszukiwanie Lewandowskiego wyglądało wręcz nienaturalnie. Mógł śmiało uderzać sam, ale wolał podać. Mógł zagrać na prawo, do wbiegającego w pole karne skrzydłowego, ale obracał się z piłką i podawał na lewo, gdzie czekał Lewandowski. 

Z nikim Muellerowi nie grało się lepiej niż z Lewandowskim. Nikt nie asystował Lewandowskiemu częściej niż Mueller. Według "Transfermarkt" zagrali ze sobą w 287 meczach i wspólnie wypracowali w nich 69 bramek dla Bayernu. Już są najskuteczniejszym duetem w historii Bundesligi.

Asysty to jedno. Lewandowski strzelił w tym sezonie osiem goli z rzutów karnych - w tym tego przełomowego - którym wyrównał rekord Muellera. Wykonywanie jedenastek na dobre przejął w Bayernie pod koniec sezonu 2015/2016 roku właśnie od Thomasa Muellera, który tuż przed finałem Pucharu Niemiec oficjalnie o tym powiedział: "Od teraz rzuty karne są dla Lewego. Ja muszę je trochę potrenować". W tamtym sezonie zmarnował trzy jedenastki. Gdy w półfinale Ligi Mistrzów bramkarz Atletico Madryt wyczuł, gdzie uderzy, podjął decyzję, że pora na stałe zmienić strzelca. 

Co ważne, Lewandowski był już wtedy gotowy przejąć pałeczkę. Wykonywanie karnych trenował od kilku lat. - Byliśmy kiedyś całą paczką przyjaciół u Roberta na porannym treningu. Pojechaliśmy tam z pustymi żołądkami, mieliśmy później wybrać się na śniadanie. Trening się skończył, wszyscy piłkarze zeszli, został tylko Lewy z rezerwowym bramkarzem. Strzelał mu karne, a później rzuty wolny z dobre pół godziny. Krzyczeliśmy, żeby już kończył, bo jesteśmy głodni. Tylko się uśmiechnął, musiał swoje zrobić. Później trochę go ochrzaniliśmy: "Po co ty te karne ćwiczysz, skoro jesteś może czwarty w kolejce? Przed tobą jest Arjen Robben, Thomas Mueller i Frank Ribery". Odpowiedział: "Spokojnie, jeszcze się to przyda" - wspomina Marek Kalitowicz, przyjaciel Roberta Lewandowskiego z liceum.

Puste stadiony pomogły zrozumieć fenomen Thomasa Muellera

Doprawy trudno dziś uwierzyć, że Niko Kovac, poprzedni trener Bayernu, konsekwentnie pomijał Muellera i sadzał go na ławce rezerwowych. Doszło do tego, że Thomas po dziesięciu latach spędzonych w klubie czuł, że dochodzi do ściany. W listopadzie 2019 wielu widziało go poza Bayernem. Sam dopuszczał taką myśl, choć trudno było się z nią oswoić. Bo jak zostawić z dnia na dzień stadninę koni, w której prowadzenie wkłada całe serce, te wszystkie psy i króliki, które hoduje? I jak miałby grać dla innego klubu? W Bayernie jest odkąd skończył dziesięć lat, w 2009 zadebiutował w pierwszej drużynie, nikt w tej szatni nie siedzi dłużej od niego.

- Rzeczywiście pod koniec 2019 roku zastanawiałem się nad odejściem. A parę miesięcy później? Rekord asyst, mistrzostwo, puchary, słońce, lato. To pokazuje jak szalony jest futbol - śmiał się w rozmowie z "Sueddeutsche Zeitung". W tym sezonie ma już 15 goli i 22 asysty we wszystkich rozgrywkach. Wrócił do reprezentacji Niemiec i zagra na Euro, chociaż w marcu 2019 r. Joachim Loew chciał odmładzać kadrę i podziękował Muellerowi za współpracę. Jego kariera była na zakręcie. Chmury rozgonił dopiero Hansi Flick. Znał jego potencjał i od początku miał na niego pomysł: żadnego rzucania po pozycjach, żadnego sadzania na ławce, tylko pewne miejsce za plecami Roberta Lewandowskiego.

Wiele o Muellerze już wiedzieliśmy: że chociaż nie wygląda na najlepiej skoordynowanego, to z piłką przy nodze potrafi wiele - asystuje częściej niż zawodnicy uchodzący za najbardziej kreatywnych, strzela tyle goli, że niejeden napastnik może pozazdrościć. Że jest ambitny, że ma do siebie dystans, więc stać go na stwierdzenie: "po prostu piłka w polu karnym trafia mnie w stopy i tak zdobywam większość bramek". Że to bardzo ważna postać w szatni, że wychowanek idealny, bo ma obsesję na punkcie sukcesu, jest związany z ojczyzną i pozostaje trochę specyficzny. Słowem - uosabia Bayern. 

Wiedzieliśmy też, że ma świetne poczucie humoru i celne spostrzeżenia odnośnie do futbolu, więc koledzy z Bayernu już od lat wypychają go przed kamery. A on specjalnie nigdy się nie wzbraniał. Wręcz przeciwnie - gdy podczas konferencji prasowych rzecznik Bayernu przypominał o zasadzie "jedno pytanie od jednego dziennikarza", Mueller pytał: "Dlaczego? Mamy czas". I konferencja rozciągała się do godziny. Albo jak połączył się z dziennikarzami przez internet i odpowiadał na przeróżne pytania po wygraniu Ligi Mistrzów - od sportowych po prywatne, aż jedno z nich okazało się bardzo niewygodne. Zaczął wtedy mówić okrągłymi zdaniami. W końcu sam stwierdził: "Uff, zaraz wybiją dwie minuty, jak odpowiadam, a w zasadzie niczego nie powiedziałem". Gdy na chwilę przerwało połączenie, stwierdził: - Spokojnie, jestem przyzwyczajony. Zawsze się tak dzieje w autobusie, gdy jadąc na mecz, oglądamy Bundesligę.

Ale dopiero puste stadiony pokazały, jak wiele znaczy dla zespołu. Mueller na boisku wciąż krzyczy, podpowiada, dowodzi resztą kolegów. Tego wymaga od niego Hansi Flick, wiedząc, jak doskonale interpretuje grę. Dziennikarze oglądający mecze na Allianz Arenie doceniają, jak Mueller podpowiada młodym piłkarzom, jak buduje ich pewność siebie, komplementując udane zagrania. To lider drużyny, którego można w pełni docenić dopiero na pustym stadionie. Jego dobry kontakt z młodymi piłkarzami był zresztą jednym z argumentów za ponownym powołaniem go do kadry. Zdolnemu pokoleniu piłkarzy potrzebny był na boisku taki mentor.

- Thomas jest jednym z tych, którzy organizują naszą grę w defensywie i dają sygnał do natychmiastowej próby odebrania straconej piłki - przyznał Flick. 

- Od kilku lat podpowiadam kolegom na boisku, ale teraz trener wręcz ode mnie tego oczekuje. Chce słyszeć, jak krzyczę do kolegów. Powtarza nam, że na boisku mamy wzajemnie być swoimi trenerami. Poza tym, gdy stadiony są puste, ma to dodatkowy sens, bo słyszą cię koledzy ustawieni nawet daleko od ciebie: krzyczysz "w lewo" i widzisz, jak cały zespół się przesuwa. To działa i pomaga nam wygrywać - mówił w wywiadzie dla "Sueddeutsche Zeitung". - Odniosłem też wrażenie, że na pustych stadionach jesteśmy bardziej skupieni, czujniejsi niż z kibicami. Więcej osób zabiera na boisku głos, lepiej słyszysz wszystkich dookoła i przez to zachowujesz lepszą koncentrację, jesteś bardziej zaangażowany w mecz - opisywał, zapytany o to jak zmieniła się gra w ostatnim roku. 

Dla Thomasa Muellera najważniejsze są jasne schematy. "Wtedy jestem naprawdę dobry"

- Teraz czuję się perfekcyjnie. Od czasów Pepa Guardioli nasza gra nie była uporządkowana tak dobrze, jak teraz. Dużo lepiej pracuję, gdy jesteśmy zorganizowani w ofensywie i działamy według pewnych założeń, niż wtedy, gdy nasza gra do przodu opierała się na pojedynczych akcjach. Guardiola o wiele rzeczy nas pytał, mogliśmy przedstawić mu swoje preferencje, powiedzieć o swoich mocnych i słabych stronach, a on brał to pod uwagę i układał taktykę. I nie było możliwości, że ktoś się nie zastosował do jego poleceń, bo momentalnie był zmieniany. U Hansiego jest podobnie. Znam siebie i wiem, czego potrzebuję, żeby dobrze grać i pomagać drużynie - mówił "Sueddeutsche Zeitung".

Pociągnięty za język zaczął zdradzać szczegóły: "Pozycja w centrum, za napastnikiem, nie na skrzydle. No i jasne procesy całego zespołu, żebym mógł się w nich odnaleźć. Jeśli dochodzimy do momentu, w którym nie muszę na kogoś patrzeć, żeby wiedzieć, co się wydarzy, wtedy jestem naprawdę dobry". I z Lewandowskim tak się właśnie rozumie. Asystował mu już blisko sześćdziesiąt razy, pomógł wdrapać się na podia najważniejszych piłkarskich plebiscytów i pobić pięćdziesięcioletni rekord Gera Muellera.

Więcej o:
Copyright © Agora SA