Walczące o utrzymanie w Bundeslidze Mainz zasłużenie wygrało ze zmierzającym po kolejny tytuł Bayernem. Wynik 2:1 jest mylący. Gdyby gospodarze zagrali skuteczniej, zdobyliby jeszcze może nawet trzy bramki. A Bayern honorowego gola strzelił dopiero w 94. minucie.
Zrobił to Lewandowski. Po miesiącu przerwy od gry kapitan reprezentacji Polski wrócił. Jak cały Bayern, zagrał słaby mecz. A jego noty na pewno byłyby bardzo niskie, gdyby nie gol. Kolejne trafienie zbliża "Lewego" do historycznego wyniku Gerda Muellara. Dawny as Bayernu w sezonie 1971/1972 zdobył w Bundeslidze aż 40 bramek. Teraz Lewandowski na trzy kolejki przed końcem rozgrywek ma 36 trafień. To już jest wynik imponujący. Zwłaszcza że Polak wystąpił w tylko 26 meczach! Ale czy w meczach z Borussią Moenchengladbach, Freiburgiem i Augsburgiem Lewandowski zdobędzie w sumie co najmniej cztery bramki, żeby chociaż wyrównać rekord Muellera?
- Widać, że Robert jest po kontuzji. Jak się nie gra przez miesiąc, to trudno od razu prezentować świetny poziom. Widać było, że chciał, próbował. Ale koledzy mu nie pomagali - mówi Sławomir Chałaśkiewicz.
Były gracz Bundesligi w barwach Hansy Rostock obecnie komentuje niemiecką piłkę na antenie Eurosportu. I po tym, co zobaczył w meczu Bayernu z Mainz, nie wróży Lewandowskiemu przebicia wyniku Muellera.
- Wygląda na to, że z Bayernu zeszło powietrze po tym, jak pod nieobecność kontuzjowanego Roberta odpadli z Ligi Mistrzów z Paris Saint Germain i jak piłkarze dowiedzieli się, że odchodzi trener Flick - mówi Chałaśkiewicz. - Bundesliga jest już praktycznie wygrana [nawet jeśli Lipsk skorzysta z potknięcia Bayernu, to zmniejszy stratę do niego do siedmiu punktów, a przecież zostały już tylko trzy kolejki], żadnego wielkiego celu nie widać i w efekcie oglądamy Bayern bez zadziorności, bez chęci zdobywania bramek - dodaje.
Chałaśkiewicz uważa, że w końcówce sezonu bez formy są ci zawodnicy, z którymi gry musi szukać Lewandowski. - Skrzydłowi nie kreują sytuacji. Leroy Sane to po prostu potyka się o własne nogi, a inni pomocnicy też bardzo obniżyli loty - mówi.
Rzeczywiście w Moguncji Lewandowski bardzo rzadko dostawał piłkę. W pierwszej połowie raz przypadkowo znalazł się w bardzo dobrej sytuacji, ale z linii pola karnego strzelił bardzo niecelnie. - Dlatego że był spięty. Inaczej się gra na luzie, a inaczej, gdy mecz drużynie nie wychodzi, a samemu ma się świadomość, że czas ucieka. Przecież Robert na pewno chciał pokazać, że on, Lewandowski, wrócił. I że ten rekord Muellera łyknie - twierdzi Chałaśkiewicz.
Były piłkarz uważa, że rekordu bramek zdobytych w jednym sezonie Bundesligi "Lewy" jednak nie pobije. - Czas goni, zostały już tylko trzy kolejki i można mieć nadzieję, że Bayern się pozbiera i w tych meczach Robertowi pomoże, ale stawiam, że Robert strzeli maksymalnie dwa-trzy gole. Bayern jest w takiej formie, że nie widzę, żeby Lewandowski mógł pobić rekord Gerda Meullera - mówi Chałaśkiewicz. - Szkoda, bo Robert zrobił bardzo dużo i jeśli nie da rady, jeśli troszeczkę mu zabraknie, to na pewno będzie bardzo rozczarowany - dodaje.
Na pewno po meczu z Mainz Lewandowski nie może już pozwolić sobie na okazywanie frustracji. To spotkanie napastnik Bayernu skończył z żółtą kartką i jeśli dostanie jeszcze jedną, to przez jedno spotkanie będzie pauzował. Tak naprawdę w Moguncji Lewandowski mógł nawet zobaczyć czerwoną kartkę. Sędzia nie ukarał go za uderzeniem łokciem rywala. A Leandro Barreiro bardzo mocno odczuł cios Polaka - zalał się krwią z rozbitego łuku brwiowego.
- Robert się frustrował, bo Bayernowi nie szło, on chciał dostawać piłkę, a nie dostawał, nic nie wychodziło tak, jak powinno. Rzeczywiście w kolejnych meczach Lewandowski musi zachować więcej spokoju. Ale nie będzie to łatwe - podsumowuje Chałaśkiewicz.