Flirtowali z Superligą, ale ostatecznie są największymi zwycięzcami jej upadku

Michał Kiedrowski
Powstrzymanie Superligi to zwycięstwo pragmatycznej filozofii Bayernu Monachium i niemieckiej wizji futbolu.

To, że Bayern flirtował z Superligą, nie ulega wątpliwości. Przecież gdyby od samego początku negocjacji, a takie przecież były, zachowywał postawę pełną odrazy wobec nowego projektu, nikt by mu propozycji wzięcia udziału w nim nie składał. Ciekawe więc, co skłoniło Bawarczyków, by ostatecznie powiedzieć nie? Prawdopodobnie albo przeprowadzili prywatne badania wśród niemieckich fanów, że nie zaakceptowaliby oni takiego posunięcia, albo doszli do wniosku, że Superliga nie obsłuży ich najważniejszych interesów. 

Zobacz wideo

Bayern mistrzem świata w komercyjnych przychodach

Bo biznesowy model mistrza Niemiec jest zupełnie inny niż Realu, Barcelony, czy Manchesteru United. Bayern, choć klub utytułowany i znany na całym świecie, nigdy nie dokonywał spektakularnych transferów, nigdy nie szastał pieniędzmi na gwiazdy i cały czas starał się mieć zrównoważony budżet. Częściowo wymagały tego od niego wewnętrzne przepisy Bundesligi, częściowo filozofia klubu, by trzymać wydatki w ryzach.  

Taka postawa przyniosła profity w czasie pandemii. Bayern – według rankingu Deloitte Money League - na kryzysie stracił najmniej spośród najbogatszych klubów Europy. Mistrz Niemiec zanotował przychody niższe tylko o 4 procent niż rok wcześniej, a jeśli chodzi o wpływy tzw. komercyjne to sezon 2019/20 był dla Bayernu najlepszy w historii. Pod względem pieniędzy płynących od sponsorów i kasy ze sprzedaży koszulek, gadżetów i licencji na wykorzystanie znaku Bayern jest najlepszym klubem na świecie. Jeśli chodzi o sumę przychodów mistrz Niemiec jest trzeci na świecie - ustępuje tylko Barcelonie i Realowi. 

Bayern najlepiej poradził sobie z pandemią

Oczywiście, ubiegły sezon był względnie dobry dla Bayernu z uwagi na dodatkowe przychody z triumfu w Lidze Mistrzów, ale też dlatego, że struktura dochodów mistrza Niemiec jest zupełnie inna niż w przypadku innych wielkich klubów. Większość przychodów Bawarczycy czerpią z rynku lokalnego. Ich największymi sponsorami są dwie firmy niemieckie: Siemens i Audi.  

"Komercyjna siła Bayernu była znana od lat, ale klub nie spoczywa na laurach i wykorzystuje kanały cyfrowe, aby jeszcze bardziej zaangażować fanów na rynkach międzynarodowych i odcisnąć swój ślad, szczególnie w Azji. W maju 2020 r. Douyin (TikTok) został oficjalnym partnerem klubu w Chinach, a Bawarczycy jako pierwsi stworzyli cotygodniowy interaktywny przekaz na żywo na tej platformie mediów społecznościowych" - chwali firma Deloitte Bayern w swoim raporcie. 

Bayern zyskał większe wpływy w UEFA

Dzięki przebrnięciu przez koronakryzys niemal suchą stopą Bayern w przeciwieństwie do innych tzw. wielkich klubów nie potrzebował nagłego zastrzyku gotówki, jaki oferowała swoim członkom Superliga. Więcej mógł się obawiać, że gdyby liga – tak jak to jest w USA w przypadku NBA czy NHL - wybrała głównego sponsora z każdej branży, to nadszarpnęłoby to relacje biznesowe z niemieckimi firmami, które Bayern ma bardzo rozwinięte. Co by to było, gdyby perła w koronie Bundesligi miała reklamować na stadionie chińskich czy amerykańskich konkurentów niemieckich koncernów?

Wyczekująca postawa Bayernu, dała mu same korzyści. Nie dość, że mistrz Niemiec zyskał pijarowo u kibiców, którzy w większości opowiedzieli się przeciwko nowemu projektowi, to jeszcze prezes klubu Karl-Heinz Rummenigge został wybrany na przedstawiciela Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA) w komitecie wykonawczym UEFA i na honorowego prezesa organizacji. W komitecie wykonawczym ECA zasiadł natomiast jeszcze jeden działacz Bayernu - Michael Gerlinger. 

Tniemy wydatki - szef Bayernu wprowadzi nową filozofię w europejskiej piłce?

Teraz Rummenigge nie ukrywa, że chciałby kształtować europejski futbol na nowo: - Nie sądzę, by powstanie Superligi rozwiązało problemy finansowe europejskich klubów spowodowane przez koronawirusa. Wszystkie kluby w Europie powinny solidarnie pracować nad tym, aby struktura kosztów, a w szczególności wynagrodzenia zawodników i agentów, były dostosowane do dochodów klubów - powiedział szef Bayernu przed wyborami w ECA, dając jednocześnie do zrozumienia, iż uzdrowieniu futbolu bardziej leży w cięciu kosztów, niż w powiększaniu przychodów.

To byłby wielki triumf filozofii Bayernu, który od lat należał do krytyków polityki klubów, które śrubowały ceny transferów i pensje graczy. Szczególnie nie podobała się Niemcom pomoc publiczna, z której korzystały hiszpańskie kluby. Dobitnie wyraził to w czasie kryzysu finansowego, gdy cała Europa ratowała przed upadkiem hiszpańskie banki, poprzedni szef Bayernu, Uli Hoeness: - Płacimy setki milionów euro, by Hiszpania nie wpadła w gówno, a oni potem darują długi swoim klubom. 

Skompromitowanie idei Superligi przez jej założycieli sprawiło, że filozofia Bayernu wreszcie zatriumfowała. Teraz Niemcy mogą próbować swój ideał zaszczepić w całej Europie, jeśli UEFA im pomoże. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.