Bayern Monachium w sobotnim meczu musiał sobie radzić mimo braku kilku podstawowych zawodników. Z różnych przyczyn zagrać z Unionem nie mogli Robert Lewandowski, Douglas Costa, Marc Roca, Corentin Tolisso, Serge Gnabry, Alphonso Davies czy Lucas Hernandez. Zdecydowaną korzyścią jest fakt, że Bayern przed meczem miał aż siedem punktów przewagi nad 2. w tabeli RB Lipsk.
Pomimo mocno eksperymentalnego składu, Bayern nie zamierzał grać w inny sposób niż zwykle - budując kolejne ataki krótkimi podaniami, szukając miejsca na oddanie strzału. I choć tych strzałów było mniej niż zazwyczaj, to przewaga gospodarzy była bardzo widoczna. Kolejne próby Musiali, Choupo-Motinga czy Muellera były jednak niecelne. W odpowiedzi Union zaatakował lewym skrzydłem, ale Bulter uderzył z kilku metrów prosto w Neuera. Do przerwy nie padła ani jedna bramka.
Po przerwie Bayern nadal atakował, chcąc wygrać kolejny mecz w drodze po 9. tytuł z rzędu. Strzały Kimmicha czy Sane były jednak niecelne. W 68. minucie po zamieszaniu w polu karnym, piłka spadła pod nogi Musiali. Napastnik Bayernu minął dwóch rywali i uderzył z kilku metrów obok bezradnego bramkarza Unionu. I gdy wydawało się, że gospodarze spokojnie utrzymają prowadzenie do końca, Union rzucił się do ataku. Po szybkim wznowieniu gry z autu, Andrich zagrał przed pole bramkowe do Ingvartsena, który z najbliższej odległości trafił do pustej bramki. Wiele jednak wskazuje na to, że ten gol nie powinien zostać uznany - Teuchert oderwał nogę od ziemi przy wykonywaniu autu.
Ten remis sprawił, że spadła przewaga Bayernu nad rywalami. Będący na 2. miejscu w tabeli RB Lipsk pewnie pokonał Werder 4:1, przez co obydwa zespoły dzieli 5 punktów na 6 kolejek przed końcem sezonu. Przed Bayernem teraz jednak znacznie ważniejszy mecz - we wtorek w Paryżu będzie starał się odrobić straty z pierwszego meczu 1/4 finału Ligi Mistrzów, gdy przegrał z PSG 2:3. Union utrzymał się na 7. pozycji w tabeli.