Były menedżer Roberta Lewandowskiego usłyszał kolejne zarzuty. "Wypełniają znamiona przestępstw"

PAP informuje, że Cezary Kucharski w środę został przesłuchany w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie, gdzie usłyszał uzupełnione zarzuty w śledztwie, które dotyczy szantażowania Roberta Lewandowskiego i jego żony Anny Lewandowskiej. A sam Kucharski na Twitterze opublikował fragment dokumentu z opinią biegłego sądowego z dziedziny fonoskopii i informatyki, z którego wynika, że nagranie noszące znamiona szantażu zostało zmanipulowane. "Biegły prokuratury takich umiejętności nie posiada" - napisał Kucharski.

Od kilku miesięcy trwa konflikt Roberta Lewandowskiego i jego byłego menedżera Cezarego Kucharskiego, który usłyszał zarzuty kierowania gróźb karalnych wobec Lewandowskiego i próbę wymuszenia - jak przekonuje prokuratura - 20 milionów euro w zamian za milczenie o rzekomych oszustwach podatkowych Roberta i Anny Lewandowskich. W środę - jak informuje PAP - były menedżer piłkarza Bayernu w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie usłyszał uzupełnione zarzuty, które dotyczą ujawnienia niemieckiemu dziennikarzowi m.in. szczegółów kontraktów sportowych i reklamowych oraz zeznań podatkowych Lewandowskiego.

Zobacz wideo Kontuzja Lewandowskiego. Jak duży problem ma Bayern?

- "Prokurator zarzucił podejrzanemu [Kucharskiemu], że od sierpnia 2020 r. do drugiej połowy września 2020 r., wbrew przyjętemu przez siebie zobowiązaniu do zachowania poufności, ujawnił przedstawicielowi zagranicznych mediów informacje, z którymi zapoznał się jako menedżer sportowca. Podejrzany za pośrednictwem poczty elektronicznej przekazywał dziennikarzowi kopie kontraktów reklamowych zawartych z międzynarodowymi koncernami z branży odzieżowej, spożywczej oraz elektronicznej, a także kopie kontraktów, które piłkarz w 2010 oraz 2016 roku podpisał z niemieckimi klubami piłkarskimi. W ocenie prokuratora działania podejrzanego wypełniają znamiona przestępstw z art. 266 par. 1 kodeksu karnego oraz z art. 107 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych. Opisane czyny w znacznym stopniu potwierdzają zasadność stawianego zarzutu dotyczącego szantażowania piłkarza" - przekazał Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, którego cytuje PAP.

Tym dziennikarzem najprawdopodobniej miałby być Rafael Buschmann - reporter "Der Spiegel", którego nazwisko pada na nagraniu z 6 stycznia zeszłego roku (opublikowanym przez Business Insider), kiedy Kucharski spotkał się z Lewandowskim w restauracji Baczewski przy al. Szucha w Warszawie, by negocjować z nim warunki rozstania. To tam pojawiła się kwota 20 mln euro, choć była także mowa i o 10 mln euro, a także padło nazwisko Buschmanna. "O jakiej my emocjonalnie mówimy kwocie?" - pyta na nagraniu Lewandowski. "To jest 20 milionów euro". "Tyle jest jakby warty, myślę, twój spokój, nie?" - odpowiada Kucharski, który tłumaczy, że kwota 20 milionów euro to właśnie ocena Buschmanna, który zapoznał się z kluczowymi dokumentami. "Bo ja nawet nie wiem, ile to jest. Maik [Barthel, który przez lata był drugim agentem Lewandowskiego] powiedział, że 10 mln euro" - dopowiada Kucharski.

"Nigdy nie szantażowałem Roberta Lewandowskiego"

To jest jeden z najmocniejszych dowodów w tej sprawie, który przedostał się do przestrzeni publicznej. - Nigdy nie szantażowałem Roberta Lewandowskiego, nigdy nie domagałem się takiej kwoty. Zarzuty i to, co się dzieje wokół mnie, to piramidalna bzdura. Jestem niewinny i wkrótce to udowodnię - mówił Kucharski kilka miesięcy temu w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". A ostatnio w rozmowie z Interią powiedział tak: - Wszystko, co robiłem, było podyktowane zapewnieniem sobie i Lewandowskim spokoju. Ktoś ich jednak naprowadził na szaleńczy pomysł o rzekomym wyłudzeniu i szantażu, mimo że ich prawnicy negocjowali treść porozumienia między nami. Dziś słyszę, że prokurator z prokuratury regionalnej twierdzi, iż na mocy tego porozumienia nie mogłem uzyskać tak wysokich kwot od Roberta Lewandowskiego, jakie padały na spotkaniu. Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać.

W środę Kucharski, który został przesłuchany w charakterze podejrzanego, nie przyznał się do stawianych mu zarzutów oraz odmówił odpowiedzi na pytania prokuratora.

PAP - cytując rzecznika prokuratury Marcina Sadusia - informuje także, że prokuratura ma już opinię biegłego z zakresu informatyki i teleinformatyki, który przeanalizował dane na zabezpieczonych od Lewandowskiego czterech telefonach komórkowych oraz laptopie, na które piłkarz skopiował pliki. Z ustaleń eksperta wynika, że nagrania rozmów, których oględzin dokonał prokurator na początkowym etapie śledztwa, są identyczne z materiałami zapisanymi w pamięciach przebadanych telefonów. A więc zarejestrowane utwory, a tym samym treści rozmów, nie zostały poddane modyfikacjom.

Kucharski: Od początku wiedziałem i mówiłem głośno, że sprawa jest spreparowana

Wygląda na to, że innego zdania jest sam Kucharski, który w środę - jeszcze przed wizytą w prokuraturze - przedstawił na Twitterze własne dowody. "Od początku wiedziałem i mówiłem głośno, że sprawa jest spreparowana w celu ochrony znanego już wszystkim "zegarka Lewandowskiego". Dziś dostałem potwierdzenia procesowe swoich racji. To co teraz? Umorzenie sprawy czy jakieś 'nowe zarzuty' wykroją? Sky is the limit... (not Law)" - napisał na Twitterze Kucharski, gdzie zamieścił fragment dokumentu z opinią biegłego. A kiedy zapytany został o to, czy to opinia biegłego na zlecenie prokuratury, w kolejnym wpisie odparł, że to opinia biegłego sądowego z dziedziny fonoskopii i informatyki. "Biegły prokuratury takich umiejętności nie posiada" - dodał Kucharski.

PAP przypomina, że prokuratura bada także związek niemieckich dziennikarzy związanych z tą sprawą. Przypomnijmy, że to "Der Spiegel" we wrześniu jako pierwszy napisał o pozwie Kucharskiego, który domaga się od spółki RL Management, w której były prawa do wizerunku Roberta Lewandowskiego, oraz od Anny Lewandowskiej i prawnika Kamila Gorzelnika, odszkodowania w wysokości około 39 mln zł za poniesione w wyniku ich działalności straty.

Lewandowski miesiąc po publikacji "Der Spiegel" sam zawiadomił prokuraturę o szantażu ze strony byłego menedżera. I przekazał - a tak przynajmniej wynika z doniesień medialnych - inne nagrania, które noszą znamiona szantażu. Upubliczniona przez Business Insider rozmowa, z której miał wyrzucony zostać około 90-sekundowy fragment i o czym pisaliśmy w grudniu (więcej tutaj), ma być jedną z trzech. Pozostałe dwie odbyły się we wrześniu 2019 roku oraz w lutym 2018 roku, do której dotarł dziennik "Bild".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.