Kilkanaście godzin po meczu z Andorą, w którym Lewandowski doznał kontuzji więzadła pobocznego w prawym kolanie, Polak wrócił już ze zgrupowania kadry w Warszawie do Monachium, a tam przeszedł kolejne badania. Po ich wynikach Bayern Monachium poinformował, że napastnika czeka aż około czterotygodniowa przerwa. To oznacza, że nie wystąpi nie tylko w meczu Anglia-Polska na Wembley w środę, ale także choćby z RB Lipsk w sobotę, czy w późniejszych spotkaniach ćwierćfinału Ligi Mistrzów z PSG.
Kontuzja Lewandowskiego sprawiła, że błyskawicznie w niemieckich mediach pojawiły się pogłoski dotyczące potencjalnych transferów Bayernu Monachium. Wszystko po to, aby uniknąć w przyszłości sytuacji, gdy przy braku polskiego napastnika, powstaje duża dziura w składzie mistrzów Niemiec. Jednym z wymienianych kandydatów do transferu jest Erling Haaland - objawienie ostatniego czasu w Bundeslidze.
Dyskusje ucina jednak prezes Bayernu Monachium, Karl-Heinz Rummenigge. - Mogę powiedzieć jedno. Na pozycji napastnika mamy światowego piłkarza. Robert Lewandowski ma kontrakt do 2023 roku. I jestem przekonany - z jego profesjonalizmem nie zapowiadamy jeszcze końca współpracy z nim - przyznał na łamach Sport BILD.
- Robert Lewandowski to piłkarz klasy światowej. Jest na dobrej drodze, by przebić wynik 40 bramek Gerda Muellera w sezonie Bundesligi. Jest u szczytu swojej kariery - dodał Rummenigge. I gdyby nie kontuzja Polaka, już w tym sezonie mógłby pobić legendarny wyczyn Niemca. Kapitan polskiej kadry zdobył już 35 goli, a do zakończenia sezonu pozostało jeszcze osiem spotkań. Z powodu kontuzji, Lewandowski najprawdopodobniej straci aż cztery z nich.