Erling Haaland przegrał bezpośrednie starcie z Robertem Lewandowskim w "Der Klassiker", ale nie zmienia to faktu, że Norweg jest przyszłością futbolu. Jego wartość według portalu transfermarkt.de wynosi już 110 milionów euro, a będzie tylko rosnąć, tak samo jak jego znaczenie na rynku reklamowym, które już teraz jest niemałe. Wizerunek snajpera wykorzystywać chcą nie tylko sponsorzy jego klubu i reprezentacji. Wojnę o jego podpis toczą też odzieżowi giganci.
Borussia Dortmund i innowacyjny kontrakt sponsorski. Haaland reklamował suplementy
Evonik, jeden z głównych sponsorów Borussii, po eksplozji talentu norweskiego snajpera zmienił strategię marketingową. W "Der Klassiker" w maju ubiegłego roku BVB grała w koszulkach z logiem firmy Medox, spółki-córki Evonik, która zajmuje się sprzedażą suplementów diety. W Norwegii były reklamy, na których w jednej ręce miał koszulkę BVB, w drugiej – suplementy.
Borussia w tym sezonie ma na koszulkach dwóch sponsorów, którzy zmieniają się na koszulkach – dostawcę usług internetowych 1&1, którego logo pojawia się w meczach Bundesligi, oraz chemicznego giganta Evonik, z którym zawodnicy BVB grają w pozostałych rozgrywkach. Hans-Joachim Watzke mówi o "innowacyjności" kontraktów sponsorskich, które rocznie przynoszą klubowi ok. 40 mln euro. By móc sponsorować BVB, 1&1 poszło na ustępstwa i zgodziło się na zmianę koloru loga. Normalnie jest ono niebiesko-białe, czyli ma takie same barwy jak Schalke 04, odwieczny rywal ekipy z Dortmundu. To niejedyny taki przypadek w futbolu. Na przykład na Benito Villamarin, stadionie Realu Betis, logo Coca-Cola jest biało-zielone, bo biało-czerwone są barwy Sevilli, lokalnego rywala.
Wojnę o Erlinga Haalanda toczą nie tylko kluby, ale też reklamodawcy i sponsorzy, na czele z Pumą
Hiszpańska agencja prasowa EFE, która opisała boom na Haalanda, przypomina też, że snajper był twarzą reprezentacji Norwegii i kampanii społecznej "Eat, move, sleep" ("Jedz, ruszaj się, śpij") promującej zdrowy styl życia. Młody piłkarz był też obiektem wojny Nike z Pumą. Piłkarz ma podpisany kontrakt reklamowy z amerykańskim gigantem, ale Niemcy, którzy sponsorują też BVB, chcieli przyciągnąć go do siebie. Mino Raiola, agent piłkarza, wykorzystał tę propozycję do wywarcia presji na działaczy Nike, którzy ugięli się i polepszyli kontrakt rewelacyjnego snajpera.
Dla sponsorów, Haaland jest bardzo łakomym kąskiem. I nic nie wskazuje na to, by cokolwiek się w tej kwestii zmieniło. Powinno być tylko lepiej, tym bardziej po nadchodzącym wielkimi krokami transferze do jednego z czołowych klubów. Borussia może być zmuszona pozbyć się gwiazd, by zrównoważyć budżet, a zainteresowanie Norwegiem wykazują najmocniejsze kluby na świecie, na czele z Realem Madryt, Manchesterem City czy Barceloną, a Haalanda z oka nie spuszcza też Bayern, co po "Der Klassiker" potwierdził trener monachijczyków Hansi Flick.