Po tym, jak 7 października do Prokuratury Krajowej wpłynęło liczące 57 stron zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa (kierowanie gróźb karalnych przez Cezarego Kucharskiego wobec Roberta Lewandowskiego i próbę wymuszenia 20 mln euro w zamian za milczenie o rzekomych oszustwach podatkowych Roberta i Anny Lewandowskich), na drugi dzień wyjaśnienia w tej sprawie składał sam piłkarz (był na zgrupowaniu kadry w Gdańsku). W ciągu kolejnych kilku dni zeznawali też inni świadkowie (m.in. Anna Lewandowska i Kamil Gorzelnik, prawnik i przyjaciel piłkarza). 27 października zatrzymano i przesłuchano w tej sprawie Kucharskiego, stawiając mu zarzuty.
Jednym z dowodów na szantaż były nagrania rozmowy, na które powołali się w zawiadomieniu o możliwości popełnienia przestępstwa, prawnicy Lewandowskiego. Nagrania złożono w prokuratorze już po tym jak ta zdecydowała się wszcząć śledztwo. Kalendarium sprawy przedstawialiśmy tutaj.
Kalendarium sprawy Lewandowski - Kucharski Sport.pl
Dopiero po wszczęciu śledztwa prokuratura zaprotokołowała treść nagrań, a ich fragmenty dotarły też do mediów. Business Insider opublikował najpierw krótsze fragmenty stenogramów, a potem ich obszerniejsze części.
Pełnomocnicy Cezarego Kucharskiego podważyli jednak wersję stenogramu, na której prokuratura oparła zarzuty o rzekome szantażowanie piłkarza. Pierwszy powód - obrońcy wskazali różnice w stenogramie, którym posługiwała się prokuratura i ekspertyzą nagrań, którą sami zamówili w biurze zajmującym się badaniami fonoskopijnymi. Drugi - podważyli autentyczność samego dowodu. Sport.pl jako pierwszy opisywał tę sprawę tu.
Według naszych informacji, prokuratura nie operowała wtedy oryginalnymi nośnikami z danymi, chociaż nikt nam wówczas tej wiadomości wprost nie potwierdził.
Z uwagi na tajemnicę śledztwa w żadnym razie nie mogę się do tych pytań odnieść - zakomunikował profesor Tomasz Siemiątkowski, pełnomocnik Lewandowskiego. Szczegółów dotyczących tej sprawy nie chciał przekazywał też Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Krzysztof Ways, adwokat Kucharskiego z kancelarii GWW potwierdził tylko, że zakwestionował autentyczność nośnika.
- Dowodem w tej sprawie powinien być oryginalny nośnik, na którym utrwalono dźwięk. To powszechna praktyka w sprawach z wykorzystywaniem nagrań audio i takie są też zalecenia biegłych z zakresu fonoskopii. W innym wypadku to jest trochę tak, jakbyśmy autentyczność banknotu stuzłotowego badali na podstawie jego odbitki ksero – obrazował mecenas.
Jeśli wtedy nie dysponowano oryginalnymi nośnikami z danymi, a tylko skopiowanym z nich plikiem, to teraz prokuratura ma już urządzenia, na których 6 stycznia 2020 w restauracji Baczewski w Warszawie, ale też w Monachium (we wrześniu 2019 roku) Lewandowski rejestrował rozmowy z Kucharskim.
Według naszych ustaleń śledczy dostali przekazane przez piłkarza trzy telefony (którymi dokonano nagrania) oraz laptopa i pendrive'a, które prawdopodobnie służyły do przechowywania nagranych plików.
- Urządzenia, na których pierwotnie zarejestrowano rozmowy przeprowadzone przez podejrzanego i pokrzywdzonego znajdują się u biegłego z zakresu informatyki śledczej - przyznał nam teraz Saduś. Rzecznik prokuratury regionalnej dodał jednak, że do czasu sporządzenia opinii przez biegłego prokuratura nie będzie przekazywać informacji dotyczących jego pracy. Nie będzie też relacjonować realizowanych w całym śledztwie czynności.
Jeśli biegli potwierdzą oryginalność nagrań, być może sprawa będzie mogła ruszyć do przodu. Na razie od 27 października, czyli zatrzymania, przesłuchania i postawienia zarzutów Kucharskiemu w sporze niewiele się działo. W połowie grudnia sąd zajął się jedynie zażaleniem menadżera na środki zapobiegawcze zastosowane przy jego zatrzymaniu. Uwzględnił część z nich: uchylił dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju, zmniejszył poręczenie majątkowe z ponad 4 mln złotych do pół miliona złotych. Ale nie oceniał, czy doszło do gróźb karalnych wobec Roberta Lewandowskiego.
Według naszych informacji obrońcy menadżera złożyli wniosek o powtórne przesłuchanie Roberta Lewandowskiego i Anny Lewandowskiej oraz wszystkich innych świadków, którzy byli przesłuchani przez prokuraturę w październiku (m.in. prawnika Kamila Gorzelnika). Dodatkowo wniesiono o przesłuchanie menadżera Maika Barthela (współpracował z Kucharskim i Lewandowskim) i Rafaela Buschmanna (dziennikarz "Der Spiegel", który we wrześniu 2020 roku opublikował tekst "Akta Lewandowskiego"). Według piłkarza ta dwójka miała być powiązana ze sprawą szantażu.