Trudno pozbyć się wrażenia, że choć od zakończenia kariery przez Adama Małysza minęło już ponad dziewięć lat, od tego czasu nie było w naszym kraju sportowca bardziej uwielbianego niż "Orzeł z Wisły". Nie przebili go pod względem miłości kibiców ani Justyna Kowalczyk, ani Robert Kubica, Agnieszka Radwańska, Kamil Stoch czy Robert Lewandowski. I nie zmienia tego nawet fakt, że ten ostatni został właśnie wybrany najlepszym zawodnikiem świata w jednej z najpopularniejszych dyscyplin sportowych w Polsce i na świecie.
Fenomen Małysza to fenomen wykraczający poza sport. "Małyszomania" była zjawiskiem społecznym. Po 1989 roku nie było sportowca, który bardziej pochłaniałby myśli Polaków. Nie miało znaczenia, że pochodził z dyscypliny dotąd niezbyt popularnej w Polsce, nieuprawianej rekreacyjnie, w której rywalizuje na poważnie tylko kilkanaście krajów na świecie. Małysza oglądali wszyscy - i ci emocjonujący się na bieżąco każdymi zawodami sportowymi, i ci, którzy sport włączają tylko od wielkiego dzwonu.
Po części można to tłumaczyć tym, że czasy największych sukcesów Małysza przypadały na okres względzie chudych lat w polskim sporcie. Dla piłkarskiej reprezentacji sukcesem był wtedy sam awans na mistrzostwa świata w Korei i Japonii, a kibice emocjonowali się pojedynczymi bramkami polskich piłkarzy za granicą. Małysz, wygrywając w latach 2001-2003 plebiscyt "Przeglądu Sportowego" na Sportowca Roku, rywalizował głównie z chodziarzem Robertem Korzeniowskim i pływaczką Otylią Jędrzejczak. Jego zwycięstwa były zdecydowane. Nie było Lewandowskiego strzelającego gola za golem w Lidze Mistrzów, a siatkarze dopiero czekali na pasmo sukcesów rozpoczęte za kadencji Raula Lozano w 2006 roku wicemistrzostwem świata.
- Małysz odnosił sukcesy w dyscyplinie, która była wtedy i dalej jest niezbyt popularna na świecie. Polacy kochają skoki, bo mamy świetnych zawodników, ale w niewielu krajach skoczkowie cieszą się podobnym zainteresowaniem. Do tego nagrody dla najlepszych zawodników w skokach są stosunkowo niskie w porównaniu do zwycięzców w innych dyscyplinach. Z kolei piłkarze tej klasy co Lewandowski to milionerzy. To gwiazdy popkultury, wokół których budowane są całe przedsiębiorstwa. W sensie statusu czy obróbki rozrywkowo-biznesowej nie różnią się niczym od gwiazd typu Rihanna czy Shakira. To sprawia, że giganci futbolu są nam odlegli. Trudno się z nimi utożsamiać. To dotyka także Lewandowskiego - mówi w rozmowie ze Sport.pl socjolog sportu dr hab. Radosław Kossakowski z Uniwersytety Gdańskiego.
Duże znaczenie może mieć też fakt, że Małysz wygrywał wyłącznie dla Polski. Bezpośrednio reprezentował nasz kraj, łatwo można było się utożsamiać z jego sukcesami. Tymczasem Lewandowski największe sukcesy odnosi w klubowej piłce w Bayernie Monachium. Na mistrzostwach świata praktycznie nie zaistniał, na mistrzostwach Europy raz doszedł do ćwierćfinału podczas Euro 2016. Podobnie wygląda sytuacja w Argentynie, gdzie bardziej ubóstwiany jest Diego Maradona niż Leo Messi. Ten pierwszy prawie nic nie osiągnął w karierze klubowej, ale był mistrzem świata. Ten drugi uznawany jest za jednego z najlepszych piłkarzy w historii futbolu, ale z drużyną narodową był tylko wicemistrzem globu.
- Lewandowski najlepszym piłkarzem świata został dzięki grze w Bayernie, a nie w reprezentacji. Gdzieś umyka to, że był np. królem strzelców eliminacji do mundialu w Rosji. Postrzegamy to tak, że to jego psi obowiązek, by dawać dużo drużynie narodowej. Każdy jego słabszy występ w kadrze jest głośno komentowany. Cały czas jest na cenzurowanym. To też wynika z podejścia: "jest tak bogaty, że jakby mu się raz noga podwinęła, to by mu się nic nie stało". Ciągle mu się "udaje", mimo że przekroczył już 30 lat. To trochę nie wpisuje się we wciąż dość powszechny w Polsce model "pięknie walczyliśmy, ale jak zawsze przegraliśmy". To bohaterskie męczeństwo nie ma u niego zastosowania - dodaje Kossakowski.
Występy w barwach narodowych mają kolosalne znaczenie dla odbioru sportowca. Przekonała się o tym choćby Agnieszka Radwańska. Przez 10 lat była czołową tenisistką świata, wygrywała duże turnieje, była w finale Wimbledonu. A mimo to wiele osób pamięta głównie jej słaby występ na igrzyskach olimpijskich w Londynie i późniejsze wypowiedzi, które zostały odebrane jako bagatelizowanie niepowodzenia. I nie ma znaczenia, że rzeczywiście igrzyska w tenisie nie są tak prestiżowe jak np. turnieje Wielkiego Szlema.
Wracając do Lewandowskiego, nasz rozmówca uważa, że wielu Polaków patrzy na niego w dużej mierze przez pryzmat jego sukcesu finansowego. - Media co rusz informują, w co inwestuje, jakie ma dochody. Małysz zdobywał nagrody, ale to nie były takie kwoty, jak w piłce nożnej. Na zwykłym Kowalskim wygrane przez Małysza pieniądze oczywiście robiły wrażenie, ale nie były tak nieosiągalne. W przypadku Lewandowskiego zarobki są znacznie większe, co na pewno oddala go od kibiców - przekonuje socjolog sportu.
Do tego dochodzi też jego żona, Anna Lewandowska. - Jest krytykowana właściwie za wszystko. Cokolwiek by nie powiedziała, nie zrobiła, oceniana jest źle. Padają zarzuty, że wypłynęła na sukcesie męża. Na pewno jej to pomogło, ale stara się prowadzić też własne życie. Nie jest typową żoną piłkarza, która żyje właściwie tylko ze zdjęć na Instagramie. Gigantyzm sukcesu Lewandowskiego, ogrom finansowy przerosły sposób akceptacji społecznej, który przy Małyszu nie został przekroczony - twierdzi Kossakowski.
Nasz rozmówca zauważa, że Lewandowski ma wizerunek wielkiego profesjonalisty. Jego droga na szczyt była szczegółowo zaplanowana. - Lewandowski jest bardzo racjonalny w swojej karierze. Wszystko jest w niej poukładane, nie ma szaleństw, ekscesów. Również przez to nie jest nam bliski. Gdy Sławomir Peszko miał afery alkoholowe, z których dziś sam żartuje, to jako człowiek stał się zwykłym ludziom bliższy. "Aha, on też popełnia błędy tak jak my, jest ludzki" - pomyślało wielu. Tymczasem Lewandowski jest doskonały. Ma idealną rodzinę, żonę, która robi karierę, wspaniałe sukcesy, jest dobrze zbudowany, wszystko jest jak z filmu. Nie ma na czym go złapać, co paradoksalnie oddala go od innych. To jest takie bardzo "niepolskie". Wszystko się układa, nie ma ułańskiej fantazji - twierdzi.
Lewandowski tylko raz wygrał plebiscyt na Sportowca Roku (2015). W najbliższej edycji będzie walczył o zwycięstwo z m.in. żużlowym podwójnym mistrzem świata Bartoszem Zmarzlikiem i zwyciężczynią Roland Garros Igą Świątek. Rok temu przegrał ze Zmarzlikiem.
- Trudno jest ludziom zaakceptować jego gigantyczny sukces. Lewandowski nie chwali się też akcjami charytatywnymi, w których bierze udział. Jest ich sporo, ale pewnie specjalnie milczy przed zarzutem, że dał za mało. Ponadto jest bardzo europejski, co niektórym może się nie podobać. W czwartek po plebiscycie FIFA Best wypominano mu, że dziękował po niemiecku. To dowód na jego profesjonalizm. W Polsce jest to odwracane i podkreślane, że unika polskiego języka - kończy Kossakowski.