Bayern Monachium wdał się ostry spór i może stracić swoją gwiazdę. "Chciwa pirania"

David Alaba wydaje się dziś w Bayernie piłkarzem niezastąpionym, ma za sobą świetne miesiące, zwycięstwo w Lidze Mistrzów. A jednak władze mistrza Niemiec pozostają nieugięte w negocjacjach z piłkarzem, a zwłaszcza jego menedżerem Pinim Zahavim, którego Uli Hoeness nazwał niedawno "chciwą piranią". Piłkarz i jego agent nie przyjęli najnowszej propozycji kontraktu, a Bayern odpowiedział, że w takim razie wycofuje tę propozycję w ogóle. Tak ostry spór zupełnie nie pasuje do sielanki, która ostatnio panowała w klubie.

Słyszysz David Alaba, myślisz Bayern. Wielu kibiców mistrza Niemiec ma prawo nie pamiętać drużyny bez Austriaka w składzie. Wychowanek Austrii Wiedeń w stolicy Bawarii występuje już 12. sezon, w tym czasie dwa razy wygrał finał Ligi Mistrzów, zdobył dziewięć mistrzostw w Bundeslidze i sześć krajowych pucharów.

Niemal od początku był dla Bayernu piłkarzem niezbędnym. Choć jest lewym obrońcą, to trenerzy ustawiali go także w środku pola, na lewej i prawej pomocy, a ostatnio na pozycji stopera, gdzie zaliczył już 91 spotkań, zastępując tam albo niedawnego kapitana Jerome'a Boatenga, albo Niklasa Suele, który stracił prawie cały zeszły sezon przez kontuzję. Alaba w roli środkowego obrońcy, wyprowadzającego piłkę lewą nogą: to pozostanie jednym z symboli wielkiego Bayernu z Ligi Mistrzów 2020.

Bayern zrywa negocjacje

Ale nawet fakt, że w drużynie Hansiego Flicka jest niezastąpiony, nie oznacza, że w Bayernie - klubie, który nie uznaje świętych krów i nie nagina swoich zasad nawet dla graczy z najwyższej światowej półki - spełnią jego żądania i ukorzą się przed piłkarzem i jego agentem. A akurat menedżera Alaba ma wspólnego z Robertem Lewandowskim - Piniego Zahaviego. I chciałby też na liście płac w Bayernie być bliżej Polaka, najlepiej opłacanego w drużynie.

Zobacz wideo Jak poradził sobie Bayern, gdy Lewandowski odpoczywał? [ELEVEN SPORTS]

- Thomas Mueller, Manuel Neuer i Robert Lewandowski są ważniejsi, więc są ponad nim w strukturze płac. Alabę będzie trudno zastąpić, ale to Mueller, Lewandowski i Neuer są jedynymi, których nie da się zastąpić - powiedział Lothar Matthaeus, były kapitan Bayernu.

Umowa Alaby wygasa już latem 2021 r. To jest więc ostatni moment, żeby ją przedłużyć, w przeciwnym razie piłkarz już od stycznia będzie mógł rozmawiać oficjalnie z nowym pracodawcą. Ale negocjowanie nowej umowy ciągnie się w nieskończoność. I w niezbyt przyjemnych okolicznościach. Honorowy prezes Bayernu Uli Hoennes nazwał nawet agenta Alaby Piniego Zahaviego "chciwą piranią". Jak mówił Hoeness w Sport1, Alaba zatrudnił Zahaviego pół roku wcześniej, a ten już chciał dwucyfrowej liczby w milionach euro za podpis piłkarza, a dla piłkarza - 20 milionów euro rocznej pensji. Hoeness słynie z ciętego języka, był też dotąd mocno cięty na Zahaviego: gdy agent chciał się w 2018 umówić na rozmowy w sprawie odejścia Roberta Lewandowskiego z Bayernu, Hoeness odpowiedział, że chętnie go przyjmie, ale pierwszy wolny termin ma we wrześniu, czyli po zamknięciu okna transferowego. Teraz prezesem Bayernu jest dużo bardziej pojednawczy Herbert Hainer. Ale i on nie doszedł do porozumienia z Alabą i jego agentem. I w klubowej telewizji powiedział, że w takim razie Bayern na razie w ogóle wycofuje ofertę dla austriackiego obrońcy. Alaba ponoć dowiedział się o tym z mediów. Tak ostro nie było w Bayernie już od miesięcy.

- Przedstawiliśmy mu naprawdę bardzo dobrą, uczciwą ofertę, szczególnie w tych czasach - uważa prezes Hainer.

Dziennikarze "Bilda" twierdzą, że ostatnia oferta Bayernu dotyczyła pięcioletniej umowy, 11 mln euro pensji rocznie oraz bonusów, które dla Alaby mogły oznaczać nawet dodatkowe 6 mln euro rocznie. Do tego klub zaoferował piłkarzowi pracę, gdy ten zakończy karierę na boisku.

Klub odpowiedzi oczekiwał do końca października. Ta początkowo nie nadeszła. W końcu z agentem Alaby skontaktował się dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić. Usłyszał jednak, że to oferta "niezadowalająca". - To był moment, w którym zdecydowaliśmy się zerwać negocjacje - zdradza Hainer.

W Monachium są wierni zasadom

Fani Bayernu wpadli w zdumienie. I choć Bayern najpewniej straci piłkarza, który rozegrał dla klubu niemal 400 spotkań (dla porównania Lewandowski ma ich 298), to trudno spodziewać się, aby pod presją się ugiął.

Bayern jest bardzo oszczędny, jeśli chodzi o wydatki na transfery, nieco bardziej rozrzutny, jeśli chodzi o pensje, ale bardzo pilnuje, żeby i tutaj nie przekraczać granic zdrowego rozsądku. I nie daje się w tej sprawie podpuszczać swoim piłkarzom, choć wie, że nie zawsze są zadowoleni. Już w 2017 r. Robert Lewandowski udzielił wywiadu w "Der Spiegel", w którym zarzucił władzom Bayernu, że nie inwestują tyle w drużynę, ile czynią to czołowe kluby z innych lig. Polak dodał, że trudno będzie o sukces w Europie, skoro monachijczycy nie przeprowadzają wielkich transferów. - Bayern jeszcze nie wydał na piłkarza więcej niż ok 40 mln euro. W świecie transferów to dziś raczej kwota średnia, a nie ze szczytu - mówił Lewandowski w "Der Spiegel". Władzom Bayernu nie spodobała się wypowiedź Polaka. - Prawdziwym problemem w trakcie weekendu nie był wywiad Lewandowskiego dla "Spiegla", ale to, że bardzo, bardzo słabo zagraliśmy w Hoffenheim i doznaliśmy porażki. To mnie zdenerwowało - odpowiedział mu Hoeness. 

Po trzech latach okazało się, że Polak nie miał racji. Bayern w końcu wygrał Ligę Mistrzów, a największymi gwiazdami drużyny byli ci, którzy wcale wiele nie kosztowali. Alphonso Davies, Joshua Kimmich, Thiago Alcantara, Kingsley Coman, Serge Gnabry kosztowali łącznie mniej niż 70 mln euro. Z kolei zawodnicy, na których Bayern się wykosztował w ostatnich latach, z reguły grali poniżej oczekiwań - chodzi o Jamesa Rodrigueza, Philippe'a Coutinho, Corentina Tolisso, Lucasa Hernandeza czy Mario Goetzego.

W listopadzie 2020 r. Bayern znowu okazał się nieugięty wobec presji swojego pracownika. Jak na tym wyjdzie? Nie wiadomo. "Bild" twierdzi, że na całym zamieszaniu z Alabą ma skorzystać Jerome Boateng, z którym klub może przedłużyć umowę, bo Niemiec wyraźnie odżył pod rządami Flicka. 

Jaka przyszłość czeka Alabę?

- Jeśli Alaba jest zainteresowany wyłącznie wyższymi zarobkami, to niestety wybrał zły okres. Teraz jestem ciekaw, co przygotuje dla niego jego agent. Czy jest klub, który ma dla niego lepsze warunki? - zastanawia się Matthaeus.

Środkowi obrońcy są w najlepszych klubach świetnie opłacani. Sergio Ramos w Realu Madryt - po królewsku, mówi się o sumach od około 12 mln euro rocznie do o kilka milionów wyższych. Ale Ramos to dziś najważniejsza postać w Realu. Virgil Van Dijk, stoper Liverpoolu, pobiera 10 mln. Z kolei uznawany za najlepszego obrońcę młodego pokolenia Matthijs de Ligt dostaje od Juventusu osiem mln euro rocznie. 11 mln euro dla Alaby wygląda na tym tle na bardzo dobrą propozycję. 

Alaba nie krył rozczarowania tym, co go spotkało. Jak przyznał przed wtorkowym meczem Ligi Mistrzów z RB Salzburg: - Chciałem, aby nasze sprawy pozostawały wewnątrz klubu. Mogę zapewnić, że kwoty, jakie były przedstawiane w mediach są nieprawdziwe. Nigdy takich pieniędzy nie żądałem. Jestem urażony tym, że władze klubu nie zdementowały tych plotek - powiedział Alaba.

Dodał, że o przyszłości na razie jeszcze nie rozmyślał. - Moim pierwszym partnerem do rozmowy zawsze był Bayern.

Christian Falk, dziennikarz "Bilda", informuje, że Alabą zainteresowane są już Juventus, Manchester City i Paris Saint Germain, jednak piłkarz najchętniej przeniósłby się do Hiszpanii - do Realu bądź Barcelony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.