Duże problemy Krzysztofa Piątka. Mógł zmarnować ostatnią szansę. Te liczby obnażają jego grę

Krzysztof Piątek utrzymał miejsce w pierwszym składzie, mimo że w poprzednim meczu zagrał gorzej niż jego konkurent - Jhon Cordoba. Przeciwko Eintrachtowi Frankfurt wypadł jednak jeszcze gorzej niż tydzień temu: siedem razy dotknął piłkę, dwa razy ją podał i już w przerwie został zmieniony. Hertha przegrała 1:3.

O ile po pierwszym meczu Bundesligi "Berliner Zeitung" stwierdził, że Krzysztof Piątek był jedynym niezadowolonym piłkarzem Herthy, bo po godzinie zszedł z boiska i z ławki rezerwowych patrzył jak jego nowy konkurent - Jhon Cordoba - trafia do siatki, bierze udział w kolejnej akcji bramkowej, dochodzi do jeszcze dwóch sytuacji, marnuje je, ale mimo to robi bardzo dobre pierwsze wrażenie, o tyle po piątkowym spotkaniu z Eintrachtem Frankfurt absolutnie nikt z Herthy nie ma powodów do bycia szczęśliwym: ani trener Bruno Labbadia, ani Piątek, ani jego zmiennik - Cordoba. Cały zespół zagrał słabo i niezależnie od tego, kto akurat biegał w ataku, nie stwarzał żadnego zagrożenia. 

Zobacz wideo Najważniejsze zadanie Michniewicza. "Jeśli mu się nie uda, będzie miazga"

Krzysztofowi Piątkowi coraz trudniej o pierwszy skład w Herthcie Berlin

W Niemczech mówi się, że Jhon Cordoba to piłkarz wybrany przez trenera Bruno Labbadię, z kolei Piątek był faworytem Juergena Klinsmanna i nowy trener dostał go w spadku. Odrzucić go nie może, bo kosztował 30 milionów euro, ale do jego stylu przekonany nie jest. Woli silniejszego i lepiej grającego plecami do bramki Cordobę. Mecz z Eintrachtem to potwierdza, bo gdy w drugiej połowie Hertha musiała odrabiać dwa gole straty, Labbadia już w przerwie dokonał zmiany i zostawił Piątka w szatni.

Zresztą, już przed meczem nie było pewności, że Polak zagra od początku, bowiem w poprzednim spotkaniu zdecydowanie lepiej wypadł Cordoba. Tydzień temu Piątek oddał tylko jeden strzał na bramkę i trafił w poprzeczkę, ale poza tą jedną akcją był odcięty od podań kolegów. Walczył, ale niewiele z tego wynikało. Wówczas Cordoba wszedł na boisko, zagrał lepiej, ale też zadanie miał znacznie prostsze, bo gdy pojawił się na boisku, przestrzenie były już zdecydowanie większe. Werder Brema przegrywał i skupiał się przede wszystkim na atakowaniu. O obronie - i Cordobie - często zapominał. Ponadto, Hertha miała wtedy zapas trzech goli, więc jej najbardziej kreatywni piłkarze pozwalali sobie na więcej - podejmowali ryzyko, jakiego unikali, gdy na boisku był Piątek. Kolumbijski napastnik miał więc wymarzone warunki do debiutu. Oddać mu trzeba, że je wykorzystał. 

Polak dostał jeszcze jedną szansę. Zmarnował ją

Mimo to, przeciwko Eintrachtowi Frankfurt Labbadia dał Piątkowi jeszcze jedną szansę. To on zaczął mecz w pierwszym składzie, ale znów wypadł bardzo słabo. Jeszcze gorzej niż tydzień temu. Czyniąc długą historię krótką - w tym meczu po prostu go nie było. Tylko siedem razy dotknął piłkę, a co gorsza - zaraz po przyjęciu ją tracił. Po starciach ze środkowymi obrońcami Eintrachtu najczęściej leżał na murawie i domagał się odgwizdania faulu. Tylko dwa razy podał piłkę do któregoś z kolegów. O sytuacjach bramkowych nawet nie ma sensu wspominać. Polak ich nie miał, choć warto przypomnieć, że gdy był w najwyższej formie, posiadał niezwykłą zdolność odnajdywania się w polu karnym i strzelania goli w trudnych sytuacjach, często zupełnie niezaplanowanych. Pisaliśmy wtedy, że piłka sama go szuka. W tym meczu było odwrotnie - nawet jeśli Piątek był w polu karnym, a piłka leciała w jego okolice, ostatecznie trafiała pod nogi kogoś innego - a to Dodiego Lukebakio, a to Lucasa Tousarta. Labbadia na pewno będzie miał też zastrzeżenia do swoich rozgrywających, którzy przegrywali większość pojedynków z rywalami i nie kreowali żadnych sytuacji. Wiele ich podań było niecelnych i Piątek, jeśli już chciał dotknąć piłkę, musiał ją przez kilkadziesiąt metrów gonić.

Piątek raczej nie utrzyma miejsca w składzie Herthy 

Nie powtórzył się natomiast scenariusz z pierwszego meczu - po wejściu Cordoby, gra Herthy się nie zmieniła. Kolumbijczyk wydaje się silniejszy od Polaka, jest bardziej pomocny w rozegraniu piłki, kilka razy dał się sfaulować, ale różnica w ich występie na pewno nie była tak wyraźna, jak w poprzednim meczu. Cordoba przepadł tak samo, jak Piątek i wydaje się, że przy tak słabo grającej linii pomocy, żaden napastnik na świecie nie zanotowałby dobrego występu.

Zmiennik Piątka nie miał udziału przy honorowym trafieniu Herthy - to było dziełem szalonej akcji Jordana Torunarighi - środkowego obrońcy, który jak rasowy skrzydłowy przebiegł z piłką całą połowę boiska i miał szczęście po dośrodkowaniu, bo piłka odbiła się od nóg obrońcy Eintrachtu - Martina Hintereggera i wpadła do bramki.

Po tym meczu należy spodziewać się dwóch rzeczy: jeszcze więcej plotek łączących Piątka z włoskimi klubami i tego, że Polak prawdopodobnie nie utrzyma miejsca w pierwszym składzie na następne spotkanie Herthy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA