Piątek w meczu z Werderem grał jak z Holandią. Okazję miał jedną. Jego nowy konkurent strzelił gola

Krzysztof Piątek mógł mieć deja vu, bo mecz z Werderem Brema długo przypominał spotkanie Polski z Holandią, w którym miał tylko jedną okazję, a poza nią skupiał się na przepychankach z obrońcami. W pierwszym meczu Bundesligi trafił w poprzeczkę, a po godzinie zmienił go jego nowy konkurent - Jhon Cordoba - i strzelił gola na 4:1 dla Herthy.

Trzy mecze sparingowe bez strzelonego gola, porażka w Pucharze Niemiec z Eintrachtem Brunszwik, do tego luki w składzie - atmosfera w Herthcie już przed pierwszym meczem Bundesligi daleka była od idealnej. W odniesieniu zwycięstwa na inaugurację pomóc miały wzmocnienia w ataku: do klubu dołączył napastnik Jhon Cordoba, strzelec 13 goli w poprzednim sezonie dla FC Koeln. Dział marketingu pięknie opakował ten transfer, przygotowując materiał z jego pierwszego treningu, jak raz za razem trafia do siatki. Trener Bruno Labbadia uznał jednak, że w meczu nie wszystko będzie tak proste i na konferencji prasowej zaznaczał, że Kolumbijczyk musi się jeszcze lepiej zgrać się z kolegami i zrozumieć jak gra Hertha. W pierwszym składzie wystawił więc Piątka, który też wchodzi w sezon z bagażem problemów: z nowym konkurentem w ataku, nieporozumieniami związanymi z wylotem reprezentacji Polski do Bośni i Hercegowiny, a po powrocie konieczną pięciodniową izolacją i kilkoma straconymi treningami z zespołem. 

Zobacz wideo "Gikiewicz pomoże Gumnemu, Białek dostanie minuty"

Krzysztof Piątek z tylko jedną okazją na strzelenie gola

Kto martwił się o przygotowanie Piątka do sezonu - nie miał racji. Nic nie mogło go przygotować lepiej niż mecz Polski z Holandią, w którym głównie biegał między obrońcami, przepychał się z nimi, szarpał i faulował, a piłki przy nodze właściwie nie miał. W pierwszym meczu Herthy było podobnie. Jedna sytuacja w meczu, a poza nią sporo biegania i walki wręcz z przeciwnikami. Piątek zazwyczaj widział piłkę, gdy przelatywała nad jego głową. Musiał ją gonić, ścigać się z obrońcami, przepychać się. Następna akcja: znów naciskał na obrońców, biegał od jego do drugiego, ale oni jakoś wyprowadzali piłkę, więc miał chwilę, żeby odetchnąć. I znów - przepychanki, walka o górną piłkę, pogoń za niecelnie kopniętą piłkę. Piątek słabo natomiast radził sobie z grą tyłem do bramki - trudno mu było utrzymać piłkę i rozegrać ją przy ścisłym kryciu obrońców Werderu.

Wypisz-wymaluj mecz reprezentacji w Amsterdamie. Z jedną różnicą - o ile przeciwko Holendrom Piątek mógł uderzyć lepiej, tak w sobotę z jedynej okazji wycisnął, co się dało: Hertha nie stwarzała zagrożenia, rzadko przedostawała się z piłką pod bramkę gospodarzy, dośrodkowanie Petera Pekarika do Piątka było pierwszym w meczu, a w dodatku Polak był jedynym zawodnikiem Herthy w polu karnym. Przytomnie zbiegł na bliższy słupek, wyskoczył wyżej niż dwóch obrońców, uderzył piłkę głową, ale trafił w poprzeczkę. Pech.

Kolejnej sytuacji Polak już nie miał. Mecz był wyrównany, w końcówce pierwszej połowy Hertha niespodziewanie zdobyła dwie bramki. Pierwszą wypracowali boczni obrońcy: Maximilian Mittelstadt doskonale dośrodkował w pole karne - piłka zmierzała w wolną przestrzeń między bramkarzem a obrońcami - z drugiej strony pola karnego nabiegł na nią Pekarik i z kilku metrów wpakował do pustej bramki. Pięć minut później było już 2:0. Znów gola nie można było się spodziewać, bo Hertha odkąd objęła prowadzenie, w ogóle nie atakowała. Vladimir Darida odzyskał jednak piłkę w środku pola, podał prostopadle do Dodiego Lukebakio, a Belg skończył akcję pewnym strzałem. Piątek w żadnej z tych akcji nie wziął udziału. Jego zespół schodził na przerwę, mając znakomity wynik, mimo niezbyt dobrej gry. Plusik za wykorzystanie tych okazji, które się pojawiły.

Jhon Cordoba zmienił Piątka i strzelił gola. Hertha Berlin wygrała 4:1

Kwadrans po przerwie upłynął błyskawicznie - Piątek może dwa razy dotknął piłkę, a już na tablicy na czerwono wyświetlił się jego numer. Bruno Labbadia po godzinie wymienił go na Jhona Cordobę. Polak, by dotrzeć na ławkę rezerwowych, musiał obejść boisko dookoła i akurat mijał bramkę Werderu, gdy niewidoczny w pierwszej połowie Matheus Cunha trafił na 3:0. Piątek dobiegł do cieszących się przy chorągiewce kolegów, później oni wrócili na boisko, a on rozsiadł się na ławce i obserwował, jak jego zmiennik najpierw marnuje doskonałą sytuację sam na sam z bramkarzem, później zaprzepaszcza kolejną, ale wreszcie trafia do siatki. Cordoba, mimo że na boisku był tylko przez pół godziny, miał znacznie więcej okazji niż Piątek. Przy wyniku 0:3 gospodarze skupili się bowiem na ataku i zostawiali Herthcie sporo miejsca na swojej połowie. Kolumbijczyk z tego korzystał: był aktywny, dobrze przyjmował piłkę, był bardziej mobilny niż Piątek. A ze spraw najważniejszych: strzelił gola, zaliczył asystę drugiego stopnia i wypadł lepiej niż Polak.

W 68. minucie Davie Selke strzelił jedynego gola dla Werderu, który jednak nie wpłynął na przebieg tego meczu. Hertha wygrała zasłużenie, choć wynik 4:1 nie oddaje jak trudna była pierwsza połowa.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.