"Der Spiegel" ujawnił w piątek, że do Sądu Okręgowego w Warszawie trafił pozew Cezarego Kucharskiego przeciw firmie marketingowej RL Management, w której był udziałowcem razem z Robertem Lewandowskim. Zdaniem Kucharskiego Lewandowski nieprawidłowo rozliczał się z dochodów firmy, wykorzystywał firmowe pieniądze do prywatnych celów. Kucharski wypowiedział umowę spółki i domaga się zwrotu tego, co do RL Management wniósł. Wszystkie roszczenia oszacował na 39 mln złotych.
Ten pozew to punkt kulminacyjny sporu, który trwa już od kilku lat. I sprawa z Sądu Okręgowego w Warszawie nie jest pierwszą w tym sporze, w której jedna ze stron chciała wesprzeć się pomocą wymiaru sprawiedliwości. Ostatnim wspólnym przedsięwzięciem Lewandowskiego i Kucharskiego - najsłynniejszej w polskiej piłce pary piłkarz-menedżer, współpracującej od czasów, gdy Lewandowski był piłkarzem Znicza Pruszków - było przedłużenie kontraktu z Bayernem Monachium w grudniu 2016. Potem Robert Lewandowski przekazał prowadzenie swojej kariery Piniemu Zahaviemu.
Nadal jednak był z Kucharskim związany wspólnymi biznesami, które rozwijali przez lata. I w sytuacji konfliktu trzeba było znaleźć sposób, by te wspólne interesy rozdzielić. Najbardziej kłopotliwym związkiem okazała się umowa spółki RL Management. Lewandowski miał w niej 98 procent udziałów, a Cezary Kucharski pozostałe dwa procent. Ale wniósł do niej coś bardzo ważnego: prawa do wizerunku polskiego napastnika. Te od 2008 roku należały właśnie do Kucharskiego, gdy ten zajął się karierą młodego piłkarza Znicza Pruszków. Jak opisuje "Der Spiegel", Kucharski początkowo wykupił te prawa od Lewandowskiego do 2030 roku za 14 tysięcy euro. Potem umowa miała zostać renegocjowana i skrócona do 2020 roku.
W ujawnionym przez "Der Spiegel" sporze, który właśnie trafia do sądu, kluczowe jest rozliczenie wkładu wniesionego do spółki. W audycie, który zamówił Kucharski, gdy przygotowywał się do wypowiedzenia umowy spółki, jego wkład przez te lata oszacowano wstępnie na 39 mln złotych. Przedstawiciele byłego menedżera Lewandowskiego zwracali też uwagę, że pieniędzy na koncie spółki jest dziwnie mało i dobrze byłoby wnikliwie zbadać, dlaczego tak jest. W 2017 roku, kiedy między dwoma udziałowcami ostrego konfliktu jeszcze nie było, przychody spółki dochodziły do 10 mln złotych, a zyski przekraczały 7 mln 300 tys. złotych. W 2018 roku przychodów było już tylko nieco ponad milion, a zysków 156 tys. złotych. W 2019 roku widnieje strata.
Kucharski, jak wynika z tekstu "Der Spiegel", od dłuższego czasu szukał ugody pozasądowej, informował też Bayern Monachium, że jest w sporze z Lewandowskim, który próbuje załatwić w sposób pozasądowy, ale być może zostanie zmuszony, by zrobić to inaczej. Druga strona ma na to inną optykę. Sugeruje, że to były pozorne działania i ani razu jasno nie padło z ust menadżera, jaką kwotę i za co chce uzyskać. W czasie wzajemnych nieporozumień trzeba było jednak rozliczyć wspólne transakcje. W przypadku jednej to Robert Lewandowski zdecydował się na pomoc sądu. Chodziło o wspólną inwestycję w działkę koło warszawskiego Okęcia. Przy rozstaniu Kucharski zgodził się na odkupienie od Lewandowskiego jego części działki i obiecał, że spłaci należność do 28 lutego 2018 roku. Podpisano w tej sprawie akt notarialny z zabezpieczeniem kwoty kilku milionów złotych dobrowolnym poddaniem się egzekucji. Z powodu przedłużającego się oczekiwania na pieniądze z innych transakcji Kucharski miał problem z uregulowaniem należności w zadeklarowanym terminie. Suma była spora. Lewandowski miał dostać informację, że pieniądze na pewno dotrą do niego, ale będzie pewne opóźnienie - to jedna z wersji tej historii. Druga strona temu zaprzecza – jej zdaniem takiego kontaktu nie było. Istniały natomiast obawy co do wywiązania się Kucharskiego z umowy. Dwa miesiąca po upłynięciu wpisanej do dokumentów daty płatności, napastnik Bayernu zgłosił się do sądu z wnioskiem o nadanie sprawie rygoru natychmiastowej wykonalności. Uzyskał ją w maju, była ona formalnością. Z takim dokumentem kolejnym krokiem był już tylko ściągnięcie należności przez komornika.
Kucharski o tym, że niebawem może dojść do egzekucji, dowiedział się przez przypadek, przeglądając przelewy zapisane w historii konta spółki RL Menagement. Opłata za wniosek ściągający na jego głowę nagłe problemy miała być opłacona z pieniędzy spółki, której był udziałowcem. Kucharski włączył w sprawę swoich prawników, którzy odezwali się do prawników Lewandowskiego. Ci, choć mieli już w ręku dokument mogący wszcząć egzekucję komorniczą, ostatecznie z tego nie skorzystali. Kucharski tak jak zapowiedział, odkupił działkę od Lewandowskiego, a pieniądze za nią przelał pod koniec czerwca. Być może pomógł w tym swoisty straszak. Choć opóźnienie przelewu i wniosek do sądu o rygor natychmiastowej wykonalności, czyli groźbę uruchomieia komornika, ostatecznie poróżniły obie strony.
Sprawa rozliczenia wkładu do RL Management ciągnęła się dalej już tylko i wyłącznie między prawnikami obu panów. W połowie 2019 roku było nawet blisko jej zakończenia. Na biurku leżało gotowe porozumienie, trzeba było tylko wpisać ostateczną kwotę. Do finalizacji jednak nie doszło.
12 sierpniu 2020 roku na adres Roberta Lewandowskiego dostarczono i – jak twierdzi jedna ze stron, pokwitowano odbiór pisma od Kucharskiego z kolejną (prawdopodobnie drugą i ostatnią) propozycją załatwienia sprawy w Sądzie Arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej. Tak by sprawę spróbować jeszcze załatwić w zaciszu gabinetów, a nie w sądach powszechnych. W dokumencie widniał termin odpowiedzi na propozycję w ciągu trzech dni, w przeciwnym razie Kucharski zapowiedział dochodzenie swoich praw w sądzie. To, że tej przesyłki osobiście nie odebrał Lewandowski jest raczej pewne - był na turnieju Final 8 Ligi Mistrzów w Lizbonie. W jego otoczeniu ta sprawa wywołuje konsternacje i zapewnienia, że listu z takimi dokumentami nikt nie odbierał.
Tak czy inaczej. Kucharski zdecydował się na pozew. Ten pozew może oznaczać kłopoty dla dwóch stron, ponieważ Kucharski jako wspólnik spółki też może odpowiadać za jej rozliczenia, jeśli nie udowodni, że nie miał z ewentualnymi nieprawidłowościami nic wspólnego. Ale chęć przecięcia ciągnących się sporów o warunki rozstania przeważyła.
Sąd będzie zmuszony do zbadania przepływu finansów, rozliczeń, wszelkich przelewów, być może zadawania dwóm stronom niewygodnych pytań, a pod przelewami przez długi czas podpisywał się i Kucharski i Lewandowski. Operacje finansowe i dochody mogą być ciekawe dla fiskusa i w Niemczech i w Polsce. "Der Spigel" w swoim artykule kilkukrotnie sugerował, że sprawa podatków i rozliczeń budziła wątpliwości.
W 2017 roku niemiecki specjalista ds. finansów obsługujący Lewandowskiego zasygnalizował Kamilowi Gorzelnikowi, prawnikowi, a kiedyś koledze z liceum Lewandowskiego, że Urząd skarbowy "żąda od niego szybkiego dostarczenia deklaracji podatkowych w sprawie całego dochodu, jaki piłkarz osiągnął poza Niemcami za lata 2014 i 2015" Gorzelnik odpisał: "Robert nie miał dochodów w Polsce w 2014 r. Dlatego nie był zmuszony do składania zeznania podatkowego za ten rok. Czy możesz mi powiedzieć, po co to jest?" - dopytywał. Urzędnicy podatkowi w Niemczech byli zdziwieni, że polska gwiazda w 2014 roku nie zarobiła nawet złotówki (choćby z reklam czy reprezentacji Polski).
“Wpadniemy w duże kłopoty, jeśli zataimy informacje lub dochody przed władzami niemieckimi. Niemieckie organy podatkowe skontaktują się z wieloma podmiotami, aby sprawdzić, czy Robertowi nie dokonano żadnych płatności. Jeśli masz pewność, że nie dokonano żadnych płatności, nie ma problemu, ale sprawdź ponownie dokumentację i przepływy pieniężne” - zakończył finansista w korespondencji ujawnionej przez “Der Spigel”.
Polska strona w odniesieniu do tego wątku artykułu niemieckich dziennikarzy potwierdziła nam, że w 2014 roku Lewandowski rzeczywiście nie miał żadnych dochodów osobistych w Polsce.
Gazeta zwraca uwagę, że pieniądze z RL Management mogły rozchodzić się nie tylko na koszty operacyjne firmy, ale też prywatne wydatki Roberta i Anny sięgającymi setek tysięcy euro - na loty prywatnym odrzutowcem, jacuzzi, skuter wodny czy designerskie meble.
Polski napastnik miał np. zapłacić za wynajęcie prywatnego odrzutowca firmowymi pieniędzmi, a późnej tłumaczyć, że leciał nim na spotkanie biznesowe. "Koszty ponoszone przez firmę były zawsze operacyjne" - cytuje Lewandowskiego "Der Spiegel". Gazeta porównała jednak daty zapłaty za biznesowe spotkanie i tego, co robił wtedy "Lewy". Tego samego dnia napastnik wrzucił na Instagram zdjęcie jak stoi przy małym odrzutowcu, a w opisie dodał, że wybiera się na krótkie wakacje.
Z naszych informacji wynika, że Kucharski chce też oszacować czy, a jeśli tak, to ile i jakie umowy reklamowe zostały podpisane w ostatnich latach poza spółką RL Management. To mogłoby pozbawić menadżera części należnych mu wpływów z wizerunku Lewandowskiego - dobra, które wniósł do spółki. Jak usłyszeliśmy, z tych praw zyski mogły czerpać inne firmy. Jeśli tak było, to opisywany na początku tekstu spadek wpływów RL Management nie wygląda już tak zaskakująco. Popularność snajpera i jego wartość marketingowa w ostatnich latach rosła, a liczba reklamowych aktywności też nie malała.