Organizatorzy Złotej Piłki wydali komunikat, w którym poinformowali, dlaczego podjęli taką decyzję. Głównie chodzi o to, że w tym wyjątkowym, ze względu na pandemię, roku ich zdaniem nie byłoby sprawiedliwie przyznawać nagrodę. Zapytaliśmy Macieja Iwańskiego z TVP, który jest jednym z 220 dziennikarzy głosujących w plebiscycie, co sądzi o odwołaniu Złotej Piłki.
- Nie, jako jeden z 220 członków jury nie byłem pytany o zdanie. Dowiedziałem się o tym w poniedziałek, jak wszyscy. Jury włącza się dopiero na etapie, gdy redakcja "France Football" wybierze już 30 zawodników. Skoro redakcja, jako organizator, postanowiła w tym roku odwołać plebiscyt, to muszę to uszanować. To jej suwerenna decyzja.
- Podchodzę do tego zamieszania bardzo spokojnie. Mamy dopiero lipiec. Patrzymy na to odwołanie głównie przez pryzmat Roberta Lewandowskiego, który miałby szansę na wysokie miejsce. Rozumiem argument organizatorów o potrzebie równości. Nie ma żadnych szans, by tacy zawodnicy jak Kylian Mbappe czy Neymar - którzy, jak sądzę, znaleźliby się w gronie 30 nominowanych - mogli być racjonalnie ocenieni, na takich samych zasadach, jak piłkarze z pozostałych lig, które wznowiły rozgrywki. Rozumiem powody, dla których koledzy z „France Football” odwołali tegoroczny plebiscyt.
- Byłbym bardzo daleki od tego, żeby uważać, że Robertowi Lewandowskiemu zabrano tę nagrodę. 220 elektorów podjęłoby decyzję dopiero w listopadzie. Do tego czasu jeszcze sporo się wydarzy - turniej Ligi Mistrzów, mecze reprezentacyjne, krajowe ligi. Natomiast gdyby Lewandowski z Bayernem osiągnął sukces w Lidze Mistrzów, to myślę, że na pewno znałby się w czołowej "trójce" u większości elektorów na całym świecie.
- Też tak na to patrzę, ale oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania. Zgadzam się, że Robert ma pecha, bo w tym roku radzi sobie na boisku fenomenalnie. Wszystkie kryteria Złotej Piłki ma na wysokim poziomie. Nie wiem, czy by wygrał, ale myślę, że osiągnąłby w tegorocznym plebiscycie spektakularny wynik. Pewnie, że szkoda, ale to decyzja organizatora. Decyzja uzasadniona, rozumiem argumenty, które za nią stały. Pozostaje czekać na przyszły rok. Miejmy nadzieję, że futbol wróci do pełnej normalności.
- Zastanawia mnie właśnie to w tym całym lamencie, dlaczego nikt nie wykazuje nawet grama wiary w Lewandowskiego jeśli chodzi o przyszły rok. Wielu komentatorów, dziennikarzy rozpacza, że Robert stracił życiową szansę. Spodziewamy się, że to naturalne, iż w pewnym momencie obniży loty, bo skończył już 30 lat. Jednak Lewandowski temu zaprzecza. Z sezonu na sezon jest coraz lepszy. Wielu wróżyło, że metryka zacznie mu uniemożliwiać grę na najwyższym poziomie. On się tym nie przejmuje. Dlaczego przyszły rok nie miałby być w jego wykonaniu co najmniej tak dobry, jak ten? Nie widzę żadnych przeciwwskazań, by za rok mógł należeć do wąskiego grona tych, którzy mogą zdobyć Złotą Piłkę. Nie uważam, że to jest ostatni rok, gdy Robert mógł zwyciężyć w tym plebiscycie. Droga dla niego jest otwarta. Niech strzela gole dla reprezentacji na Euro.
- Miałoby to pewnie znaczenie. Tak samo, jak to, że w zeszłym roku pojawił się na gali, by wręczyć jedną z nagród. Był to element budowania jego wizerunku jako zawodnika ze ścisłego topu. Słusznie zauważa wielu komentatorów, że nasz kapitan, grając w Bundeslidze, ma naturalne ograniczenia. Patrzymy na jego występy z perspektywy Europy, gdzie możemy zobaczyć każdą ligę. Tymczasem wielu z tych 220 elektorów z całego świata nie śledzi Bundesligi. Gdyby Robert był piłkarzem drużyny angielskiej lub hiszpańskiej i grał tam tak skutecznie, to jego obecność na podium byłaby już dawno oczywistością dla większości członków jury.
- Proszę wybaczyć, ale nie wchodzę w takie dywagacje. Mogę tylko dodać, że najprawdopodobniej przyznałbym komplet punktów Robertowi Lewandowskiemu. Zrobiłbym to z czystym sumieniem.