Robert Lewandowski bez Złotej Piłki, bo nie chcieli przy jego nazwisku umieszczać "gwiazdki"

Najpierw był obiecujący debiut, potem miejsce tuż za podium. Był też "Le Cabaret" i pojednanie na ostatniej gali. Kiedy w tym roku wydawało się, że Robert Lewandowski jest o krok od Złotej Piłki, szansę na nią zabrał koronawirus, a właściwie Francuzi, którzy tak jak skasowali swoją ligę, tak zakryli statuetkę czarną płachtą.

- Przy tytule z 2020 roku nie chcieliśmy umieszczać specjalnej gwiazdki, informującej: Trofeum zdobyte w wyjątkowych okolicznościach z powodu kryzysu zdrowotnego COVID-19 - napisał w swym uzasadnieniu redaktor naczelny "France Football". Argumentów, dlaczego w tym roku trofeum nie będzie przyznane, było zresztą więcej. Wśród nich m.in. to, bardzo Francuzom bliskie - równość. Jak sprawiedliwie porównać dokonania zawodników, w sytuacji, gdy jedni grali, a drudzy nie? - pytają francuscy dziennikarze. "Jak możemy porównać to, co nieporównywalne?" - tłumaczą swoje wątpliwości. Przypominają też, że przyznawane nieprzerwanie od 1956 roku trofeum ma swoje wartości takie jak solidarność i odpowiedzialność, które są najcenniejsze.

Zobacz wideo Manchester United - Chelsea 1:3. Skrót spotkania [ELEVEN SPORTS]

Warto zwrócić uwagę, że francuski tygodnik patrzy też na sprawę z krajowej perspektywy, bo to właśnie Ligue 1, jako jedyna z pięciu największych lig, przez pandemię sezonu nie dokończyła. We Francji za obowiązujące w ligach przyjęto wyniki uzyskane przez drużyny przed lockdownem. Warto jednak przypomnieć, że sezon przedwcześnie skończył się też m.in. w Belgii czy Holandii, a najważniejsza faza Ligi Mistrzów również będzie specyficzna. Zamiast dwumeczów w ćwierćfinałach i półfinałach, zaplanowano turniej "Final 8" na neutralnym terytorium. Tak wyglądał będzie kolejny sezon? Tu pewności też przecież nie ma.

- Wolimy małą rysę niż dużą bliznę - napisał Pascal Ferre, redaktor naczelny francuskiej gazety, nakrywając tegoroczną Złotą Piłkę czarną płachtą i zapraszając na przyszłoroczną edycję.

Tytułu z 2020 roku będą miłym wspomnieniem

Z decyzją trudno polemizować, choć z polskiej perspektywy można jej żałować. Po przełożeniu Euro 2020 wydawało się, że o tegorocznej nagrodzie zadecyduje forma w klubie, mistrzostwo kraju, może jakiś zdobyty puchar, tytuł króla strzelców w krajowych rozgrywkach lub w Lidze Mistrzów i dobre miejsce elitarnej rywalizacji. Robert Lewandowski większość z tych punktów już miał odhaczonych, po kolejne zmierzał pewnie z Bayernem Monachium. To dlatego w roli faworyta do wygrania Złotej Piłki widział go trener Hansi Flick.

- Dlaczego nie? Przygotował w tym roku podwaliny pod to osiągnięcie. Życzę mu powodzenia - mówił szkoleniowiec Monachium po golach, które zapewniły Bayernowi Puchar Niemiec. Zresztą rozpędzony Bayern jest obecnie na najlepszej drodze, by zaistnieć też w tegorocznej edycji Chamions League.

Zdaniem bukmacherów rozgrywki wygrają albo Bawarczycy, albo Manchester City. Ewentualny tegoroczny triumf Niemców w kontekście przyszłorocznej Złotej Piłki będzie już jednak historią. "FF" zasad konkursu nie zmieni. Znów będą liczyły się wyniki od grudnia do listopada, a tytuły i osiągnięcia Lewandowskiego z roku 2020 będą tylko miłym wspomnieniem.

Międzynarodowy PR i kroczki po nagrodę

W ostatnim czasie można było odnieść wrażenie, że polski napastnik starał się jeszcze ocieplić swój wizerunek, nadrobić międzynarodowy PR i przypomnieć o sobie jury.

Na ostatniej gali w Paryżu pojawił się pierwszy raz w karierze, choć już wcześniej dostawał zaproszenia. Był jedną z gwiazd uroczystości. Usiadł obok Leo Messiego, wręczył nawet nagrodę dla najlepszego bramkarza. W plebiscycie zajął 8. miejsce.

Lewandowski od dawna powtarza, że nagrody i statuetki to coś miłego, ale nie najważniejszego, że nie ma obsesji Złotej Piłki. Ale akurat przy takich deklaracjach, niezależnie z ust którego piłkarza padają, trzeba zawsze stawiać gwiazdkę.

"Byłem już na waszej uroczystości. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Ja chcę tylko jak najlepiej grać i zdobywać trofea. Ich efektem jest też sukces całego zespołu i on jest bardzo ważny. Nie mam obsesji Złotej Piłki, ale wiem jednocześnie, że wszystko jest możliwie" - mówił w niedawnej rozmowie z "France Football". Ten wywiad dla prestiżowego tygodnika też miał być formą przypomnienia o sukcesach z 2020 roku. Mocnym uściśnięciem ręki na zgodę z redakcją, z którą w 2016 zadarł na Twitterze, nazywając "Le Cabaret" swoją 16. pozycję w plebiscycie. Czy po mistrzostwie Niemiec, awansie z reprezentacją Polski do ćwierćfinałów EURO i w sumie czterdziestu sześciu golach, mógł liczyć na coś więcej? Pewnie tak, ale warto zauważyć, że wszystkie dotychczasowe rozstrzygnięcia plebiscytu łaskawe dla Polaka nie były. Z jednym wyjątkiem. W 2015 roku był czwarty tuż za Neymarem, Ronaldo i Messim. Zwycięstwa Portugalczyka i Argentyńczyka wydawały się przez lata przydzielane niemal z automatu. 2015 to też ten rok, kiedy Polak został królem strzelców eliminacji Euro 2016 i zaaplikował Wolfsburgowi pięć goli w dziewięć minut.

Pierwszy raz o Złotą Piłkę Lewandowski walczył w 2013 roku, jeszcze jako gracz Borussii Dortmund. Wśród 23 zawodników był ostatecznie trzynasty. W 2014 nominacji nie dostał. Po czwartym miejscu w 2015 roku (co było najlepszym wynikiem Polaka od czasów trzeciego miejsca Zbigniewa Bońka w roku 1982) przyszedł wspomniany "Le Cabaret". W 2017 "Lewy" był dziewiąty, w 2018 nie dostał nominacji, a w 2019 siedząc na gali, dowiedział się o ósmej lokacie. Teraz pewne jest jedynie, że Polakowi łatwiej będzie wygrać Ligę Mistrzów niż zdobyć Złotą Piłkę.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Agora SA