W sobotę Bayern Monachium z Robertem Lewandowskim w składzie zdobył Puchar Niemiec (4:2 z Bayerem Leverkusen, dwa gole Polaka). Kilka godzin wcześniej takie samo trofeum wywalczył Wolfsburg z Ewą Pajor (po rzutach karnych z Essen, w meczu było 3:3, Polka tym razem nie strzeliła gola). Nasza napastniczka, podobnie jak nasz napastnik, wygrała też niedawno Bundesligę. Teraz on odpoczywa przed wznowieniem Ligi Mistrzów, a ona - Ligi Mistrzyń. 23-latka, która ma już w dorobku m.in. cztery mistrzostwa i pięć Pucharów Niemiec, jest uznawana za najdroższą piłkarkę świata.
Ewa Pajor: Oczywiście też byłam na imprezie. Miałyśmy zakończenie sezonu. Jeszcze nie całego, bo przed nami dokończenie Ligi Mistrzów. Ale rozgrywki krajowe godnie uczciłyśmy.
- Dokładnie tak. Całą drużyną posiedziałyśmy na kolacji w hotelu. Bardzo miło wspólnie spędziłyśmy czas.
- Usłyszałam od kogoś, że tak się stało. Ale absolutnie się na tym nie skupiałyśmy, nie było wielkiej dyskusji. Liczyło się, że wygrałyśmy mecz i kolejne rozgrywki.
- Bardzo popularny. I zainteresowanie cały czas rośnie. Kibice przychodzą na stadiony, media o nas piszą, nasze mecze są pokazywane. Naprawdę jest coraz lepiej.
- Od niedzieli jestem w Polsce, w domu pobędę przez dwa tygodnie, a od 23 lipca zaczniemy już w Wolfsburgu przygotowania do turnieju Ligi Mistrzyń.
- Nie możemy. Oczywiście wiemy, że możliwy jest finał z Lyonem, widziałyśmy drabinkę. Ale teraz musimy się wyłączyć i dobrze odpocząć. Przez koronawirusa to jest bardzo długi i trudny sezon. Przerwa w rozgrywkach była jak trzeci okres przygotowawczy. Dlatego odpoczynek będzie bardzo ważny - trzeba złapać trochę świeżości, wrócić do klubu w pełni sił i przygotować się najpierw do pierwszego meczu w Hiszpanii.
- To zdecydowanie nie są realia kobiecej piłki nożnej. Ale ja takich marzeń nawet nie mam. Bardzo się stęskniłam za rodziną, cały wolny czas bardzo chętnie spędzę w domu z rodzicami i rodzeństwem. Bardzo na to czekałam, bardzo tego potrzebuję.
- Nasze zarobki cały czas się poprawiają, bo ciągle rośnie też popularność kobiecej piłki i przybywa grających dziewczyn. To cieszy. Informacja, że przedłużyłam kontrakt, wyszła jakiś czas temu. I w tym kontrakcie jest coś zapisane, ale ja się na tym ani trochę nie skupiam. Myślę tylko o tym, żeby się dalej rozwijać, bo Wolfsburg to dla mnie ciągle idealny klub, by w nim wciąż poprawiać swoje umiejętności.
- O tym nie lubię rozmawiać. Odcinam się od tego tematu.
- Nie chciałabym. W Wolfsburgu jestem pięć lat i naprawdę czuję się jak w domu. Klub jest świetny. Nie widzę takiego, w którym nauczyłabym się więcej.
- Czułabym niedosyt, gdybyśmy nie zdobyły mistrzostwa i Pucharu Niemiec. Jestem w stu procentach zadowolona z tego sezonu. Oczywiście jestem napastniczką i chcę strzelać gole, ale korona królowej strzelczyń została w Wolfsburgu - bo tym razem najlepsza była Pernille Harder - więc znów się cieszymy.
- Ale to niestety nie były zdjęcia ze wspólnej sesji. Nie pozowaliśmy razem. Fotografowie zrobili sobie takie zbitki.
- Tam mieliśmy okazję spotkać się po raz drugi. Kilka lat wcześniej zajęłam Robertowi pięć sekund, prosząc go o autograf. Tym razem poprosiłam o zdjęcie i przy okazji kilka zdań zamieniliśmy. Udało się, mimo że Robert był bardzo zabiegany. Fajnie, bardzo miło było go poznać.
- Byłam zaproszona do studia "Łączy nas piłka" po mistrzostwie Europy do lat 17, które zdobyłyśmy z kadrą w 2013 roku. Byłam wtedy zaproszona do hotelu, w którym przebywała reprezentacja i tam złapałam Roberta.
- Tak, wielka szkoda, że nie mogłam pójść na ten mecz. Na pewno poszłabym kibicować Robertowi, żeby strzelił kilka bramek.
- Cristiano nadal jest moim idolem. Od początku zainteresowania piłką, od dzieciństwa. Ronaldo jest i ciągle będzie na pierwszym miejscu, ale oczywiście z Roberta biorę przykład. On gra na tej samej pozycji co ja, a do tego to mój rodak, więc trzeba patrzeć i czerpać z tego, co ma najlepsze. Próbuję na treningach robić to, co on.
- Pewnie, że nie! A nawet bym się bardzo ucieszyła. Życzę Robertowi Złotej Piłki, bo on na nią na pewno zasłużył. Liczę, że ją dostanie.
- To jest nasz cel. Postawiliśmy go sobie na początku eliminacji. Przed nami jeszcze bardzo długa droga, dużo meczów do rozegrania [pięć - po trzech kolejkach Polska prowadzi w swojej grupie, wyprzedzając Hiszpanię, Czechy, Mołdawię i Azerbejdżan], ale zrobimy wszystko, żeby na mistrzostwa Europy pojechać.
- Kibiców na trybunach przybywa z meczu na mecz. Dla nas to najfajniejsza sprawa. Potrzebujemy wsparcia, 12. zawodnika, żeby nas podnosił w trudnych chwilach, a w dobrych pomagał jeszcze podkręcić tempo. I widzimy, że ludzie już doceniają jak gramy.
- Poprawa jest z każdym rokiem. Dziś mamy już kilku trenerów, fizjoterapeutów, dietetyka, panią psycholog. Nic tylko odpłacać na boisku za fachową pomoc.