Niemcy wiedzą, czego brakuje Lewandowskiemu do Złotej Piłki. To jest sedno sprawy

Wygranie ligi i krajowego pucharu tylko rozochociło Bayern Monachium, który ten dziwny sezon chce podsumować zdobyciem najdziwniejszej Ligi Mistrzów w historii. Dopiero wtedy będzie spełniony. Największe nadzieje pokłada w Hansim Flicku, który ma przypomnieć sobie czasy, gdy pracował z reprezentacją Niemiec, a w Robercie Lewandowskim ma poważnego kandydata do Złotej Piłki.

Wystarczyło, że Flick zmienił za kierownicą Niko Kovaca, a Bayern spokojnie wyszedł z zakrętów, przyspieszył i w końcu znalazł się na autostradzie do wszystkich sukcesów. Thomas Mueller z rezerwowego został najlepszym asystentem, David Alaba wyrósł na czołowego środkowego obrońcę Bundesligi, a tym czasie na lewej stronie pojawił się jego młodszy i szybszy sobowtór - Alphonso Davies. Josua Kimmich zadomowił się w środku pola, zyskał też Leon Goretzka. Cała drużyna pozbyła się kompleksów, które powodował Kovac, chowając się chociażby za podwójną gardą przed Liverpoolem.

Dziś wiadomo, że Bayern już by tak nie zagrał. Wyszedł poza sztywne taktyczne ramy, uwierzył w swoją siłę, zaczął dominować i grać atrakcyjnie, ma nowe pomysły i z łatwością wchłania następne, bo i atmosfera jest lepsza. Regulamin przestał być tak drobiazgowy. Można już wchodzić do szatni ze smartfonem godzinę przed treningiem, a nie koniecznie półtorej w pełnym skupieniu z dala od mediów społecznościowych. Flick to swój chłop, który zjednał sobie i piłkarzy, i władze. Dlatego z trenera tymczasowego stał się wymarzonym na lata. Z kontraktem do 2023 i nadzieją na więcej. 

Zobacz wideo Serie A. Napoli - Roma 2:1. Skrót meczu [ELEVEN SPORTS]

Hansi Flick odmienił ten sezon

W wyliczance piłkarzy, którzy najbardziej zyskali na jego przyjściu, trudno wskazać Lewandowskiego. On był niezawodny przez cały sezon: strzelał też u Kovaca, gdy reszcie zespołu nie szło. Ale i on skorzystał. Wtedy jasne było, że sam nie zaciągnie zespołu do finału Ligi Mistrzów, niepewny był nawet szczyt Bundesligi, bo Bayern przegrywał 1:5 z Eintrachtem Frankfurt, spadał z podium i tracił do lidera cztery punkty. Teraz pomaga mu cały zespół - i to już absolutnie zasługa Flicka. Polak chwali go w każdym wywiadzie - że otwarty, że sprawiedliwy, że rozumie piłkarzy i wydaje jasne polecenia. Zresztą, już wcześniej świetnie się dogadywali. Gdy Flick był asystentem Kovaca, bywało, że trzy razy w tygodniu zostawał z Lewandowskim po treningach i pomagał mu doskonalić się w kolejnych elementach.

Odkąd przejął Bayern, ten przegrał tylko dwa mecze. Punktował lepiej niż za Pepa Guardioli, więcej też biegał, częściej trafiał do siatki. Wszyscy liczyli kolejne rekordy - że Bayern ma już więcej tytułów mistrzowskich niż wszystkie zespoły Bundesligi razem wzięte, że Lewandowski rozgrywa historyczny sezon, że Flick jest dopiero piątym w historii, który wygrywał z Bayernem mistrzostwo jako piłkarz i jako trener - a on wciąż powtarzał, że bardziej niż te wszystkie liczby cieszy go rozwój zespołu. I już wtedy przebąkiwał o sukcesie w Europie. Flick po prostu rozumie nastroje piłkarzy, władz i kibiców Bayernu. Zawodnikom daje więc swobodę i to wszystko, o czym mówi Lewandowski. Władzom gwarantuje kolejne puchary, przywraca klubowi tożsamość, nie przysparza problemów. A kibicom proponuje atrakcyjną grę i nadzieję na historyczną potrójną koronę. Bayern na niemieckim szczycie, to po prostu Bayern na swoim miejscu. Do tego wszyscy zdążyli przywyknąć, ale w Europie już tak nie jest. Ostatni wygrany finał Ligi Mistrzów to 2013 rok. Później były jeszcze półfinały, trzy lata temu ćwierćfinał, ale już rok temu tylko 1/8. Znacznie poniżej ambicji.

Dlatego ledwie Hansi Flick wylądował na murawie stadionu olimpijskiego w Berlinie podrzucany po wygranym finale, a już mówił o kolejnym celu. W Europie właśnie. Był czas na świętowanie. Najpierw oficjalnie w hotelu, później do białego rana w ekskluzywnym klubie - z piwem, szampanem, burgerami i kiełbaskami produkcji Uliego Hoenessa. "Bild" pisał, że ostatni piłkarze wychodzili o 6:30. Tak zaczęły się dwunastodniowe wakacje. Ponownie zobaczą się już 20 lipca, by w kilkanaście dni przygotować się do turnieju-zagadki, który wyłoni zwycięzcę Ligi Mistrzów. Może po drodze zagrają sparing, z którymś z niemieckich zespołów, ale i o to będzie trudno, bo większość piłkarzy będzie na urlopach. Możliwe więc, że pierwszym ich meczem będzie rewanż 1/8 Ligi Mistrzów z Chelsea. Mają aż trzybramkową przewagę, więc na pierwsze przetarcie, jest to spotkanie idealne. Ale Hiszpanie, Anglicy i Włosi mają tę przewagę, że będą świeżo po zakończeniu ligowych sezonów, więc do meczów w Lizbonie podejdą z marszu.

Robert Lewandowski świętuje Puchar Niemiec dla Bayernu MonachiumRobert Lewandowski świętuje Puchar Niemiec dla Bayernu Monachium twitter.com/FCBayern

Zadaniem Flicka będzie tak przygotować Bayern, by tej różnicy w rytmie meczowym nie odczuł. Czas pandemii przepracował idealnie i po wznowieniu wygrał wszystkie jedenaście spotkań. Zaprocentować ma też jego reprezentacyjne doświadczenie (był asystentem Joachima Loewa od 2006 do 2014 roku), bo w istocie klubowe "final 8" będzie przypominać reprezentacyjne turnieje - wszystkie drużyny spotkają się w jednym miejscu, zagrają maksymalnie trzy mecze w krótkim czasie i skończą sezon. Wcześniej trenerzy staną przed wyzwaniami, które dobrze znają selekcjonerzy - przygotowania będą krótkie, piłkarze mogą pojawić się w różnej formie, niespecjalnie wypoczęci, dlatego dobranie odpowiednich obciążeń będzie połową sukcesu. Reszta - niewiadomą. Bo co lepsze - nawet krótki odpoczynek po intensywnym dogrywaniu ligi, czy granie kolejnych meczów siłą rozpędu?  

Podczas przygotowań Flick będzie krążył między boiskiem a gabinetem. I kto wie, gdzie będzie bardziej zapracowany. - Zrobię wszystko, by ich obu zatrzymać w Monachium - mówił o Davidzie Alabie i Thiago Alcantarze w rozmowie ze "Sky Sports" po finale Pucharu Niemiec. Ich kontrakty wygasają w przyszłym roku. Hiszpana chce Liverpool, w głowie mąci mu Juergen Klopp. Pytają o niego też w domu - w Barcelonie, bo szukają reżysera na kolejne sezony. W przypadku Alaby mniej mówi się o konkretnych klubach, a więcej o pieniądzach, bo jak ujawnił "Bild", jeśli zacznie zarabiać około 20 milionów euro rocznie - jak Lewandowski, Neuer i Sane - przedłuży kontrakt. Flick obu chwali. Na obu mu zależy. Alabę odkrył na nowo, ale nawet ta nowa wersja może nie być warta tak dużych pieniędzy. Z Thiago serdecznie ściskał się w Berlinie, choć jego środek pola to dzisiaj Kimmich i Goretzka. Tym trudniejsze czekają go rozmowy.

Złota Piłka dla Roberta Lewandowskiego? 

W Berlinie Flick mówił też o Lewandowskim, który w finale zdobył dwie bramki - 50. i 51. w tym sezonie. - Dlaczego miałby jej nie dostać? - pytał trener, gdy konferencja zeszła na temat Złotej Piłki. - Spełnia wszystkie niezbędne warunki, położył w tym roku podwaliny pod to osiągnięcie, życzę mu tego - mówił.

Polak od kilku miesięcy zrobił wiele, żeby liczyć się na następnej gali. Zaczął już w grudniu, gdy pojawił się na ceremonii, usiadł obok Messiego i van Dijka, a później pojawił się na scenie, by wręczyć nagrodę najlepszemu bramkarzowi. Pokazał się światu i wrócił do Monachium. Błyszczał od początku sezonu, bez słabszych momentów - został królem strzelców Bundesligi i Pucharu Niemiec, jest liderem klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów, prawdopodobnie zdobędzie Złotego Buta dla najlepszego strzelca w Europie. Wygrał z Bayernem podwójną koronę, udzielił okładkowego wywiadu "France Football". Spośród piłkarzy, którzy wyprzedzili Lewandowskiego w zeszłym roku, trudno wskazać choćby jednego, który teraz rozegrałby lepszy sezon od niego. Zawodnicy Liverpoolu - Alisson, Mohamed Salah, Sadio Mane i Virgil van Dijk w spektakularny sposób zwyciężyli w Premier League, ale w Lidze Mistrzów odpadli zaraz po wyjściu z grupy.

Kylian Mbappe nie gra od kilku miesięcy, bo liga francuska po wybuchu pandemii zdecydowała, że nie zostanie dokończona. Zostają najlepsi od lat - Cristiano Ronaldo i Lionel Messi. Portugalczyk zapewne zdobędzie z Juventusem mistrzostwo Włoch, Argentyńczyk natomiast zostanie prawdopodobnie bez mistrzostwa Hiszpanii i na pewno bez Pucharu Króla. Obu zostanie Liga Mistrzów, ale i szanse Juventusu, i Barcelony oceniane są dzisiaj niżej niż Bayernu.

Niemcy żartują, że Lewandowskiemu brakuje jeszcze kilku milionów obserwujących na Instagramie, bo rozpoznawalność w rywalizacji o Złotą Piłkę jest nie do przecenienia. I to prawda, być może nawet sedno sprawy, ale jeśli w sierpniu poprowadzi Bayern do triumfu w Champions League, to i w plebiscycie powinien znaleźć się wysoko - jak wymienieni piłkarze Liverpoolu przed rokiem. Bo to akurat łączy kibiców Bayernu i głosujących w plebiscycie - same sukcesy w Niemczech nie wystarczą.

Więcej o:
Copyright © Agora SA